Szeroko uśmiecha się do nas 96-letnia Celina Sudi, ostatnia ze 139 żon szefa klanu Bakhone w Kenii, władcy nad 16 wioskami. Severino Lukoya, który ogłosił się Bogiem Ojcem i zaczął w Ugandzie krwawą rebelię, patrzy na nas oczami o niezdrowym blasku. Krzysztof Błażyca zaprasza na wystawę swoich zdjęć z Afryki.
Autor ze swoimi fotografiami.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość
Wystawa w Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach nazywa się „Adunu. Ziemia duchów" − tak samo jak nowa książka Krzysztofa Błażycy, naszego kolegi z redakcji „Gościa. Książka opowiada o koszmarze, jaki przeżyli mieszkańcy północnej Ugandy w latach 1986−2007. Przez ponad 20 lat trwała tam rebelia, której najstraszniejszą odsłoną były krwawe działania Armii Oporu Pana.
Rozmówcy płaczą
Przywódcy tego buntu łączyli chrześcijański język z pogańskimi i okultystycznymi praktykami. Pierwszy z nich Severino Lukoya ogłosił się Bogiem Ojcem. Kolejni twierdzili, że są prowadzeni przez duchy. Ich zwolennicy ślepo im wierzyli nawet w zapewnienie, że jeśli natrą się olejem z owoców shea, to nie będą się ich imać kule. I że jeśli będą rzucać kamieniami w helikoptery bojowe, to te kamienie zamienią się w granaty 60-tysięczna Armia Oporu Pana przez lata mordowała i okaleczała ludzi, a dzieci porywała i wychowywała je na okrutnych żołnierzy.
W książce „Adunu. Ziemia duchów Krzysztof Błażyca zamieścił świadectwa osób, które były zaangażowane w tę rebelię lub były jej ofiarami, albo niosły wtedy pomoc. Wielu jego rozmówców, wspominając tamte chwile, płakało. To kontynuacja poprzedniej książki pod tytułem „Krew Aczoli.
Armia porywa dzieci
To także opowieść o tym, co stało się na północy Ugandy po ustaniu walk. Fascynuje mnie, że panuje tam kultura przebaczenia. Jeśli pojawia się zło, jeśli pojawia się zbrodnia, to dla tamtejszego ludu Aczoli jest nie tyle wymierzenie kary w takim sensie, jak my w Europie to rozumiemy, ale przywrócenie harmonii i odbudowanie społeczności. Przesłaniem jest, że dobro jest silniejsze powiedział autor. Na północy Ugandy po wojnie domowej doszło więc do pojednania. Dzięki temu do społeczeństwa mogli wrócić dawni rebelianci Armii Oporu Pana. Wielu z nich zresztą, zanim stało się bezwzględnymi bojownikami, zostało w dzieciństwie porwanych od swoich rodzin.
Łódź nabiera wody
Krzysztof Błażyca jest też prezesem fundacji Sorudeo Africa, która finansuje powstawanie w Ugandzie studni głębinowych. Dzięki temu tysiące ludzi zyskuje dostęp do czystej wody, a w okolicy przestają szerzyć się takie choroby jak dur brzuszny. Na początku b.r. katowicka fundacja odbudowała również szkołę we wsi Pabo w Ugandzie, wspiera również edukację dzieci w Tanzanii oraz ośrodek pomocy dzieciom ulicy w Lusace, stolicy Zambii.
W czasie wernisażu w Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach autor wystawy opowiadał o swoich wyprawach do Afryki. Zdarzyło się kilka razy, że był w niebezpieczeństwie. W 2013 r. o mało nie utonął w Nigrze, gdy na środku rzeki silnik zgasł, a łódź zaczęła nabierać wody. Ktoś ze współpasażerów krzyczał, że nie chce umierać. Pewna kobieta wołała: „Nie umrzecie, ja umiem pływać, pomogę wam!. Inni próbowali wylewać butelkami napływającą wciąż do środka wodę. Moją pierwszą myślą było: „Kurczę! Ja mam nowy aparat! śmieje się Krzysztof. Na szczęście silnik w końcu chwycił.
W Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach aż do 10 listopada można oglądać wystawę zdjęć Krzysztofa Błażycy. Są wśród nich portretowe fotografie bohaterów jego książek oraz tekstów, zamieszczanych w „Gościu. Więcej o fundacji: sorudeoafrica.org.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.