Wielu bierunioków przed 80 laty pomagało więźniom jednego z najstraszniejszych miejsc w historii świata: KL Auschwitz, odległego stąd w linii prostej o 10 km. Ich potomkowie też są hojni dla bliźnich.
Kościół św. Bartłomieja widziany z rynku.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość
W ramach naszego cyklu odwiedzamy dziś Bieruń Stary i stojący przy rynku kościół św. Bartłomieja Apostoła.
O świątyni w tym miejscu pisał w połowie XV wieku słynny kronikarz Jan Długosz (jest też wzmianka z 1441 roku o tutejszym wikarym Bartłomieju). Był to wtedy filialny kościół parafii św. Klemensa w Lędzinach. W 1665 r. wizytator zanotował: „Bieruń, miasto, posiada kościół drewniany, starodawny, niezbyt ładny, lecz przynajmniej dobrze pokryty, pod wezwaniem św. Bartłomieja Apostoła”.
Miasto w ogniu
21 lipca 1677 r. u żydowskiego arendarza (dzierżawcy karczmy), gdy pędził wódkę, wybuchł wielki pożar. Spłonął cały Bieruń wraz z kościołem. Przetrwał tylko stojący na przedmieściu kościółek św. Walentego.
Mieszczanie odbudowali swoją drewnianą świątynię, a w latach 1770–1776 wznieśli nową, murowaną. – Niestety, w 1845 r. znów spaliło się całe miasto i cały kościół – relacjonuje Józef Berger, historyk z Bierunia, były poseł i dyrektor bieruńskiego LO. – Król pruski Fryderyk Wilhelm IV Hohenzollern przeznaczył na odbudowę Bierunia dla pokrzywdzonych ludzi 9 tysięcy talarów. Książę pszczyński Jan Henryk XI Hochberg wstrzymał jednak tę dotację, ponieważ dostawał donosy, że przy odbudowie są kradzieże i „kanty”. Ktoś pieniądze dostał, ktoś ich nie dostał, jeszcze ktoś inny uważał, że dostał za mało... Nasze miasto sądziło się w Berlinie z księciem pszczyńskim i sprawę wygrało. W 1849 r. przywrócono tę dotację. Przy okazji wyliczono, że na odbudowę kościoła potrzebnych jest 12 790 talarów – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.