Czy pudełko po papierosach można traktować jak relikwię? A jedno ocalone życie może uchronić od śmierci kolejne?
– Wszystkie witraże to dzieła moich poprzedników. Zostały tylko te cztery okna i razem z radą parafialną uznaliśmy, że to idealne miejsce na wizerunki czterech Ewangelistów – tłumaczy ks. Szweter.
Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość
Pierwszy drewniany kościół w Lędzinach uległ spaleniu w 1923 roku. – Chociaż w pobliżu jest piękny, zabytkowy kościół św. Klemensa, to od samego początku funkcjonowania tej społeczności, duszpasterstwo koncentrowało się głównie tutaj. Nawet w czasie, kiedy działał tymczasowy kościół w przerobionym baraku – tłumaczy ks. Sławomir Szweter, proboszcz parafii w Lędzinach.
W miejscu spalonego drewnianego kościoła po ponad dwóch dekadach zbudowano tymczasową świątynię. Poświęcił ją 14 października 1945 roku bp Stanisław Adamski. Dopiero w latach 80. rozpoczęła się budowa z prawdziwego zdarzenia. – Budowniczym był ks. Henryk Głuch. To był ciekawy kapłan, bardzo lubiany przez ludzi, do dzisiaj ciepło wspominany. Stworzył wspólnotę mieszkańców, którzy sami, o własnych siłach, wznieśli świątynię. Parafianie się szczycą, że nie było jeżdżenia po kolektach. Kościół był wytęskniony, wymodlony – tłumaczy proboszcz. Poświęcił go 20 października 1992 roku abp Damian Zimoń. – Wzorem poprzednich świątyń jego patronką została św. Anna. Ta część Śląska bardzo ciągnęła do Góry św. Anny, to sanktuarium było bardzo bliskie Ślązakom. W tej lokalnej mentalności święta Anna zawsze była bardzo ważna. Jeżeli już w XVI wieku pojawia się pierwsza wzmianka, to myślę, że to najlepszy dowód na to, jak głęboka jest ta tradycja – mówi ks. S. Szweter.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.