Ślązak z sawanny

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 48/2022

publikacja 01.12.2022 00:00

Zabijał jadowite węże, uczył czytać dzieci i dorosłych, budował kaplice i przychodnie dla najbiedniejszych Afrykanów. Docierał z Eucharystią do wiosek, do których nie dojeżdżały samochody. To o. Tomasz Laskowski z Rybnika.

▲	Typowy transport w Czadzie. Ojciec Tomek odwozi dzieci z wakacji do rodzinnych wiosek. ▲ Typowy transport w Czadzie. Ojciec Tomek odwozi dzieci z wakacji do rodzinnych wiosek.
Archiwum o. Tomasza Laskowskiego

Jest misjonarzem werbistą. Przez 16 lat pracował w najbiedniejszych, uważanych za najniebezpieczniejsze regionach Afryki – w Demokratycznej Republice Konga i w Czadzie. Wrócił na Śląsk, żeby zaopiekować się rodzicami. Mieszka i pracuje w parafii Królowej Apostołów w Rybniku.

Ma 49 lat. Pochodzi z rybnickiej dzielnicy Kamień. – Od zawsze marzyłem o Afryce. Chciałem coś robić dla jej mieszkańców, pracować z nimi. Dopiero później, w czasach oazowych, zacząłem to łączyć z wiarą. Zaczęło mnie pociągać życie zakonne i tajemnica poznawania Boga – wspomina.

Skończył rybnickie Technikum Górnicze. Pół roku przed maturą towarzyszył swojej siostrze w wyprawie na sylwestra w północnej Polsce. Po drodze zajrzeli do klasztoru werbistów w Pieniężnie, bo siostra była tam kiedyś na obozie wędrownym. – Gadaliśmy z tymi werbistami jak ze znajomymi, wręcz jak w rodzinie. Nie wychwyciłem u nich żadnego żargonu kościelnego, jakiegoś sztucznego języka, sztucznej intonacji. Zachowywali się naturalnie, jak normalni ludzie. Ta prostota mnie do tego zgromadzenia pociągnęła – wspomina. – Niedługo pojechałem tam jeszcze raz: oddać papiery. Mamie nic nie powiedziałem, ale potem się okazało, że przeczuwała, jak to matka – śmieje się.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.