Własnoręczny haft

Marta Sudnik-Paluch

|

Gość Katowicki 37/2022

publikacja 15.09.2022 00:00

Przedstawicielki nowego zgromadzenia mają świadomość, 
że w archidiecezji katowickiej skojarzenie z jadwiżankami 
jest jedno: niebieskie welony. – Jeszcze nie miałyśmy okazji się spotkać 
z jadwiżankami śląskimi. Zobaczymy, co z tego wyniknie – żartują.

▲	Siostra Monika (pierwsza z lewej) uczy religii w szkole i przedszkolu. Siostra Wioletta (w środku) będzie posługiwać w kurii, a siostra Monika (z prawej) chciałaby wrócić do zawodu, żeby zarabiać pieniądze na działalność związaną z ewangelizacją. Wszystkie będą zajmować się przygotowywaniem dorosłych do sakramentów. ▲ Siostra Monika (pierwsza z lewej) uczy religii w szkole i przedszkolu. Siostra Wioletta (w środku) będzie posługiwać w kurii, a siostra Monika (z prawej) chciałaby wrócić do zawodu, żeby zarabiać pieniądze na działalność związaną z ewangelizacją. Wszystkie będą zajmować się przygotowywaniem dorosłych do sakramentów.
Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

Siostra Monika z zawodu jest inżynierem budownictwa. Pracowała przy projektowaniu konstrukcji stalowych, galerii handlowych czy szkół. – Ciągle czułam, że czegoś mi brakuje – wspomina. Siostra Wioletta skończyła studia ekonomiczne i znalazła zatrudnienie w zawodzie. – W każdej pracy można się zatracić. Ja szukałam sensu jak apostoł Bartłomiej. Zrozumiałam, że go nie znajdę, kręcąc się wokół działu finansowego – uśmiecha się. – W moich poszukiwaniach wszędzie sprawdzał się Pan Bóg, który był i jest jedynym rozwiązaniem, odpowiedzią na poszukiwanie prawdy w najgłębszym tego słowa znaczeniu – dodaje.


Dwa lata


Siostry Monika i Wioletta należą do Zgromadzenia Sióstr Świętej Jadwigi Królowej Służebnic Chrystusa Obecnego. Razem z drugą siostrą Moniką rozpoczynają właśnie działalność w Mysłowicach-Brzezince przy parafii Nawiedzenia NMP. Zamieszkały w domu, który wcześniej zajmowały służebniczki. Ta wspólnota po 112 latach zakończyła pracę w parafii. – Mieszkańcy bardzo chcieli, żeby wśród nich mieszkały siostry. Ksiądz Andrzej Hoinkis, tutejszy proboszcz, kojarzył nasze zgromadzenie. Odpowiadał mu także nasz charyzmat, ponieważ w archidiecezji planowane jest otwarcie ośrodka katechumenalnego – wyjaśnia s. Monika.

Odpowiedź jadwiżanek wawelskich – bo tak w skrócie nazywane są siostry – była pozytywna, ale planowany termin przeprowadzki odległy: najwcześniej za dwa lata. – „Tyle nie możemy czekać. Będziemy się modlić”, powiedział proboszcz. A najlepszym dowodem na skuteczność parafialnych próśb jest to, że już się wprowadzamy, chociaż od tamtej rozmowy minął tylko rok – uśmiecha się s. Monika. 


Trzy jadwiżanki wawelskie w Mysłowicach zjawiły się na początku września. Zajęły niewielki budynek, niczym niewyróżniający się spośród innych w okolicy. – To idealnie odpowiada naszemu charyzmatowi: z założenia wspólnoty są małe, liczące od 6 do 10 osób. Tylko jeden dom w Zawichoście jest wyjątkiem, ale on jest połączony z Ośrodkiem Formacji Liturgicznej i nowicjatem. Żyjemy wśród ludzi – tłumaczy zakonnica.
– W pierwszą niedzielę września razem z księdzem proboszczem i parafianami zorganizowałyśmy dzień otwarty. Spotkałyśmy się z ogromną życzliwością. Wiele osób przyszło zobaczyć wyremontowany dom i po prostu nam powiedzieć, że cieszą się, że jesteśmy w ich wspólnocie. To było wzruszające – mówi s. Wioletta. – Ujęła nas ta otwartość Ślązaków. Odwiedziły nas już wszystkie sąsiadki, przyniosły prezenty, a panowie zaoferowali pomoc. Co ważne, wszyscy troszczą się o to, byśmy się tu dobrze czuły. Nie pytają o charyzmat, o to, co będziemy robić. Dajemy im radość tym, że jesteśmy – dodaje.


Bez welonu


Siostry jadwiżanki wawelskie to zgromadzenie, które dotąd nie miało domu w archidiecezji katowickiej. Jest dość młodą wspólnotą – powstało w 1990 r. z inicjatywy bp. W. Świerzawskiego w Krakowie. Zadaniem sióstr jest odpowiedź na rosnącą w świecie potrzebę ewangelizacji i reewangelizacji. Strój zakonny zgromadzenia cechuje prostota: habit w kolorze białym jest wzorowany na albie neofitów. Własnoręcznie haftowany czerwony emblemat serca z krzyżem, który przyciąga spojrzenie, to dziedzictwo po nieistniejącym dziś zakonie marków, czyli Kanoników Regularnych od Pokuty. „Znak serca z krzyżem jest dla nas czytelnym skrótem: miłuj miłością ukrzyżowaną i czyń, co chcesz. W tym symbolu zawarta jest jeszcze druga strona tej tajemnicy: jeśli miłujesz, doświadczysz krzyża. Miłość, która nie cofa się przed cierpieniem, przed ofiarą, »miłość cierpliwa«, jest największą mądrością uczniów Chrystusa” – czytamy na stronie internetowej zgromadzenia. Strój dopełniają krzyż, biały sznur i brązowa peleryna. Siostry nie noszą welonów. – Czyli brakuje w naszym stroju elementu, który dla wielu dorosłych jest tym podstawowym, pozwalającym stwierdzić, że ma się do czynienia z zakonnicą. Ale co ciekawe, dzieci nie mają z tym problemu – zauważa s. Wioletta.


Głównym zadaniem jadwiżanek jest przygotowywanie dorosłych do przyjęcia sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego oraz szerzenie świadomości piękna liturgii. – Praca z katechumenami pozwala mi ciągle na nowo odkrywać, jak wiele otrzymałam od Boga. Nasze przygotowania odbywają się w formule „jeden na jeden” i często poznaję bardzo intymne, trudne historie relacji, które utrudniają zawiązanie tej najważniejszej – z Bogiem. Wtedy dociera do mnie, jakie mam szczęście, że to wszystko zostało mi przekazane, że jestem blisko Pana – mówi s. Monika.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.