Archidiecezja katowicka. Uchodźcy na terenie parafii w Rybniku-Niewiadomiu

Agnieszka Skrzypczyk-Plaza /Radio eM /KAI

publikacja 25.03.2022 08:10

28 uchodźców wojennych znalazło azyl w salkach parafii w Rybniku-Niewiadomiu Górnym. Wśród uchodźców w zeszłym tygodniu było 13. dzieci. Docelowo trafią tam mali uchodźcy z ewakuowanego ukraińskiego domu dziecka lub z rodzin zastępczych.

Archidiecezja katowicka. Uchodźcy na terenie parafii w Rybniku-Niewiadomiu Uciekinierzy i trzy z ich śląskich przyjaciółek (z tyłu po prawej) Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Kiedy Ukrainki opowiadają o ucieczce ze strefy walk, płaczą. – A my płaczemy z nimi – mówiły w "Gościu Katowickim" pomagające im Ślązaczki. Też jesteśmy kobietami i mamy dzieci. Wyobrażamy sobie nas w ich sytuacji – dodają.

Wśród uchodźców w salkach parafii Bożego Ciała i św. Barbary w Rybniku-Niewiadomiu Górnym w zeszłym tygodniu było 13. dzieci. To ludzie, którzy mają w planach dalszą podróż, np. do rodzin w innych częściach Europy. Docelowo parafia czeka na małych uchodźców z ewakuowanego ukraińskiego domu dziecka lub z rodzin zastępczych.

Ta sytuacja wywołała ogromną mobilizację mieszkańców Niewiadomia i okolic. Ludzie ciągle przywożą dary, w tym żywnościowe. Trzeba jeszcze dokupić oleju opałowego, żeby uchodźcom było ciepło.

Kilkanaście kobiet codziennie tu przychodzi, żeby pomagać. – Jedna z koleżanek, choć sama ma pięcioro dzieci, zjawia się tu nawet jak Ukraińcy docierają do Niewiadomia przed północą. Wspierają nas mężowie, którzy przejęli część domowych obowiązków – mówią pomagające Dominika, Martyna i Kinga.

Dzieci dotarły do Niewiadomia chore lub przeziębione, bo uciekały z domów w zimowych warunkach. Uchodźcy codziennie dostają tu ciepłe posiłki. Dla dzieci udało się zorganizować wyjście do „Fly Parku”. Poskakały tam na trampolinach i wróciły uśmiechnięte od ucha do ucha. – Ich mamy nie są bierne. Kiedy bierzemy się za wycieranie podłóg, Ukrainki zaraz dołączają. Wręcz zabierają nam mopy – mówią Ślązaczki.

Wśród uchodźców w Niewiadomiu są trzy Ukrainki spod Kijowa, które są siostrami. Przyjechały z sześciorgiem dzieci. Najmłodsza jest 5-miesięczna Wiera. – Uciekały przez pięć dni, z czego trzy dni szły piechotą. Była też Oksana z 7-letnią córką Weroniką. Leciała dalej do Szwecji, a przy pożegnaniu mówiła, że nigdy nas nie zapomni i po wojnie nas odwiedzi – mówią Polki.