Choroba spadła na niego nieoczekiwanie. Tak samo jak samotność. Jednak Bogdan Słaboń odnalazł w tym Bożą obecność.
– Dzięki codziennej posłudze kapelana w szpitalu mogłem przyjąć sakramenty pokuty, namaszczenia chorych oraz sakrament Eucharystii. Umocniony nimi, mogłem zjednoczyć się w pełni z Bogiem i w cierpieniu przylgnąć do krzyża Chrystusowego – wspomina Bogdan.
archiwum prywatne
Pierwszym symptomem był ból – mówi Bogdan Słaboń. Znalazł się w trudnej sytuacji: do „zwyczajnego” strachu pacjenta o zdrowie i pytań o diagnozę dołączyła niepewność o sytuację w pracy, a potem… samotność (zakaz odwiedzin w szpitalu).
Dostępne jest 4% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.