50 lat temu cztery boromeuszki z domu generalnego w Mikołowie wysiadły z samolotu na lotnisku w Lusace. Były obładowane bagażami, wśród których wyróżniały się… miski i szczotki, bo śląskie siostry nie wyobrażały sobie życia bez sprzątania.
Na jubileuszu w Afryce.
Zgromadzenie Sióstr Boromeuszek
Problem w tym, że nikt na nie tam nie czekał, bo pierwszy czarnoskóry arcybiskup Lusaki, Emmanuel Milingo, przeoczył datę ich przyjazdu. Zderzenie poukładanych, zorganizowanych śląskich sióstr z kulturą Afryki było więc dość ostre.
Siedziały więc wiele godzin na lotnisku w Lusace. – Wspominają, że gdyby to było możliwe, to od razu by wróciły. Opatrzność Boża tak jednak sprawiła, że nie mogły sobie tego załatwić, bo nie było w tym dniu powrotnego lotu i słabo znały angielski. W końcu ktoś z obsługi się nimi zainteresował. Przyjechały po nie polskie siostry służebniczki starowiejskie i wzięły je do siebie – mówi matka generalna Paulina Łuba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.