Ojciec Julius z Indonezji od sierpnia 2020 r. jest wikarym w Rybniku. – Jeszcze przed wylotem do Polski kupiłem sobie ciepłe ubranie. To znaczy… myślałem, że jest ciepłe – śmieje się.
Młody kapłan przed rybnickim kościołem Królowej Apostołów.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość
O tym, że jest w błędzie, ojciec Julius Dionisus Dua przekonał się w chłodny i deszczowy dzień października 2015 roku, gdy wylądował w Polsce. Prosto z lotniska pobiegł do sklepu, żeby kupić naprawdę ciepłe ubranie.
Pierwszy rok spędził na nauce języka w Poznaniu. – Z początku, gdy siedziałem przy stole z Polakami, to słyszałem tylko „szszsz”, „żżż”, tak jak u pszczoły – śmieje się. – Jeszcze w Indonezji marzyłem, żeby zobaczyć śnieg. Okazał się nie taki, jak marzyłem. Za zimny! – mówi.
Kiedy w mroźny dzień zobaczył z okna, że świeci jasne słońce, już chciał w krótkich spodenkach i sandałach wybiec na dwór. W Indonezji gdy świeci słońce, zawsze jest ciepło… Powstrzymał go jeden z ojców. Mimo strasznego dla niego zimna, nauczył się toczyć bitwy na śnieżki, a nawet jeździć na nartach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.