Najcięższa artyleria

Marta Sudnik-Paluch

|

Gość Katowicki 10/2021

publikacja 11.03.2021 00:00

20 marca 1921 roku stanowił zarówno dla Polaków, jak i dla Niemców „godzinę zero”. W organizowanym tego dnia plebiscycie na Górnym Śląsku (niem. Volksabstimmung in Oberschlesien) wzięło udział 98 proc. uprawnionych do głosowania.

▲	Plakaty z tego czasu znajdują się m.in. w zbiorach Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach. ▲ Plakaty z tego czasu znajdują się m.in. w zbiorach Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach.
Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

Swój głos mieszkańcy mogli oddać w 1573 gminach prowincji górnośląskiej. Każdy otrzymywał dwie kartki: białą (Polska) i czerwoną (Niemcy) – jedną należało wrzucić do urny, a drugą do kosza. Mieszkańców podzielono na cztery kategorie. Głosować mógł każdy, kto do 1 stycznia 1921 skończył 20. rok życia i spełniał jedno z kryteriów: urodził się i mieszkał na obszarze, którego dotyczył plebiscyt (kategoria A), lub był emigrantem z obszarów plebiscytowych (kategoria B), osiedlił się na Śląsku przed 1904 rokiem (kategoria C), przed rokiem 1920 był przez władze niemieckie przymusowo przesiedlony z obszaru plebiscytu (kategoria D). Ostatecznie uprawnionych było ponad 1,2 mln osób.

Strona polska zaproponowała, żeby dopuścić do głosowania emigrantów, licząc na ich przychylność. Były to jednak płonne nadzieje – zdecydowana większość oddała swój głos Niemcom (ponad 180 tys. wobec ok. 10 tys. propolskich). Nie bez przyczyny w okresie przedplebiscytowym niemieccy urzędnicy intensywnie wyszukiwali dawnych mieszkańców tych terenów i aktywnie nakłaniali do głosowania, np. pomagając w załatwieniu formalności, opłacając podróż czy przyznając urlop w pracy. Od drzwi do drzwi Głosowanie odbywało się w bardzo napiętej atmosferze – obie strony do ostatniej chwili walczyły o przychylność mieszkańców. Stosowano rozmaite środki: od akcji plakatowych (na których w bardzo plastyczny sposób przedstawiano konsekwencje wyboru) przez wiece czy akcje bezpośrednich wizyt u mieszkańców (tutaj niestrudzone były kobiety, które pukały od drzwi do drzwi, rozmawiając i przekonując do głosowania za Polską).

Niemały wkład w przekonywanie do tego, by w plebiscycie opowiedzieć się po stronie polskiej miał ks. Jan Kapica – wówczas proboszcz w parafii św. Marii Magdaleny w Tychach. Był to wybitny duszpasterz, ale i polityk (członek Koła Polskiego sejmu pruskiego w Berlinie), jeden z delegatów witających gen. Szeptyckiego wkraczającego na Śląsk w 1922 roku. Serdeczny przyjaciel ks. Emila Szramka, który go tak charakteryzował: „Ks. Kapica, który jak trafnie mówiono, miał serce polskie, ale głowę centrową (ściśle biorąc, katolicką). (…) Jako kapłan i tu [w polityce – przyp. aut.] operował zawsze kategoriami teologicznymi. Jego teologia miała trzy niewzruszalne punkty oparcia: 1. miłość do narodu polskiego, którego synem się czuł, 2. sprawiedliwość i szacunek dla narodu niemieckiego, którego współobywatelem był, 3. lojalność sumienna względem państwa, którego poddanym był”. Przemowa i kije Jeszcze w czasach, kiedy ks. Kapica był wikarym w Siemianowicach Śląskich, jego drogi przecięły się z Wojciechem Korfantym. Ks. Jan Kapica często angażował się w działania, które postronnym wydawały się niemożliwe do zrealizowania, np. w Tychach w swojej parafii prowadził akcje trzeźwościowe – niby nic niecodziennego, bo wówczas ruch abstynencki przybierał na sile. Chętniej garnęli się do niego Polacy (ubolewał nad tym kard. Kopp, który inicjatywy trzeźwościowe uznał za pożyteczne). Jednak warto wziąć pod uwagę, że w tamtym czasie w Tychach działały dwa browary, które swoim pracownikom przydzielały deputat piwny.

Proboszcz w okresie przed plebiscytem zaangażował się w działalność Polskiego Komitetu Plebiscytowego na powiat pszczyński. Kierownikiem był Jan Kędzior, siostrzeniec kapłana, on sam został zastępcą. Jeździł od wioski do wioski, wygłaszał płomienne przemowy. „Jest najcięższą artylerią, jaką wytoczono przeciwko nam” – mówili o nim Niemcy. Ponoć po jego przemówieniu w jednej z miejscowości mieszkańcy przepędzili kijami bojówkę niemiecką, która chciała przepędzić wiec Polaków. Plebiscyt zakończył się zdecydowanym zwycięstwem Niemców. Jednak o skuteczności działań ks. Kapicy najlepiej świadczy fakt, że w powiecie pszczyńskim prawie 75 proc. głosów poparło Polskę. Najgorsze dla odradzającego się kraju wyniki odnotowano m.in. w Raciborzu (91 proc. dla Niemiec przy prawie 24-procentowym udziale emigrantów) czy Głubczycach (99,4 proc. proniemieckich głosów przy ok. 35 proc. emigrantów). W efekcie powstały dwie odrębne wizje podziału: zaproponowana przez Anglików i Włochów korzystniejsza dla Niemiec oraz francuska – bardziej propolska. Staraniem Wojciecha Korfantego plany zostały ujawnione opinii publicznej. Wybuchły zamieszki, a niezadowolenie społeczne doprowadziło do wybuchu III powstania śląskiego, 3 maja tego samego roku.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.