Dzieciątko cały rok

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 52-53/2020

publikacja 24.12.2020 00:00

Jeden z dwóch w Polsce kościołów pod wezwaniem Bożego Narodzenia stoi na Śląsku – w Rudzie Śląskiej-Halembie. Jego bryła od frontu trochę przypomina… choinkę.

◄	Świątynia od strony ulicy Leśnej. ◄ Świątynia od strony ulicy Leśnej.
Przemysław Kucharczak /foto gość

Ciekawa rzecz, ale ta parafia, w której szczególnie pamięta się o narodzeniu Jezusa, urodziła też powołania kapłańskie w absolutnie rekordowej liczbie. W ciągu 40 lat jej istnienia księżmi zostało aż 26 pochodzących stąd mężczyzn.

Za kadencji obecnego farorza, która trwa od 14 lat, do kapłaństwa doszło czterech. – A przez seminarium przewinęło się za moich czasów co najmniej dziesięciu kolejnych, bo zawsze część kandydatów nie dochodzi do święceń. Niektórzy w seminarium rozeznają, że ich droga ma być inna. Jak się idzie po kolędzie, to się spotyka sporo rodzin, w których tata zahaczył przed laty o seminarium – mówi ks. proboszcz Ryszard Kokoszka.

W tej chwili do kapłaństwa przygotowuje się dwóch mężczyzn z tej parafii. Jeden w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym, drugi u karmelitów bosych.

Wy mocie tako moda

Jedna z anegdot na temat dużej liczby powołań kapłańskich z Halemby wiąże się z biskupem Stefanem Cichym, który przed laty był rektorem śląskiego seminarium. Kiedy swoje papiery przynosił kolejny kandydat z tej parafii, ksiądz rektor pytał podobno: „Zaś z Halemby?”.

Trzynastym z kolei księdzem pochodzącym z parafii Bożego Narodzenia jest ks. Grzegorz Kaput, do niedawna misjonarz w Zambii, a teraz kapelan szpitalny w Mikołowie. W rozmowie z nami wspominał, jak koledzy z seminarium reagowali na dużą liczbę powołań z jego miejscowości. – Gdy słyszeli, że jestem z Halemby, komentowali: „A, to ni ma powołani, wy tam mocie tako moda”, albo „A wy to ni mocie fajnych dziołchów w Halembie?” – śmiał się.

Wbrew docinkom kolegów szwarne dziołchy tutaj są. Parę lat temu w tym kościele ksiądz proboszcz błogosławił na przykład małżeństwu pięknej dziewczyny z Halemby, która wychodziła za reprezentanta Polski w piłce nożnej. Zjechała się tu prawie cała kadra, m.in. Milik i Piszczek. Wtedy o tym kościele pisały ogólnopolskie gazety.

Ciąg dalszy na następnej stronie:

Czołgi w Halembie

Ta świątynia w Halembie powstała na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Wielu ludzi uważa, że dobrze się w niej modli. Zresztą na Mszach Świętych widać nie tylko parafian. – Naczytałem się dużo opinii na temat naszego kościoła, nie tylko w portalach katolickich. Większość ludzi podkreśla atmosferę panującą w tym kościele – mówi proboszcz.

Jego zdaniem tak właśnie działa Boże Narodzenie, które jest ulubioną tajemnicą wszystkich wierzących na całym świecie. – Ja też tutaj dobrze się czuję. Po wejściu do tego nowoczesnego kościoła czuje się radość i optymizm. Kościół powinien być miejscem, gdzie ładuje się swoje „silniki” wiarą, optymizmem – uważa. Wchodzących do świątyni witają wielkie, realistyczne malowidła. Widać Maryję i Józefa z małym Jezusem w otoczeniu aniołów, a na drugiej ścianie – pokłon pasterzy i mędrców przed Nowonarodzonym. W kaplicy z boku kościoła w żłóbku przez cały rok leży Dzieciątko.

Ta świątynia została poświęcona przed Bożym Narodzeniem 1981 roku. W Polsce trwał wtedy stan wojenny. Pod lasem obok kościoła stacjonowało wojsko. Ludzie zmierzający na uroczystość przechodzili obok czołgów i obok żołnierzy grzejących się przy koksownikach. – Podobno biskup Herbert Bednorz zagadywał do tych żołnierzy: „Chodźcie z nami do kościoła”. To byli młodzi chłopcy z poboru – mówi ks. Ryszard.

Wizyta dzika

Jeszcze zanim ta świątynia została ukończona, ujawniło się coś, co sprawiło, że budowniczy ks. Zygmunt Długajczyk zapłakał – szkody górnicze.

Ks. Kokoszka wspomina, że już w czasach, kiedy był klerykiem, mówiło się w seminarium o kościele w Halembie, który popękał jeszcze na etapie budowy. Pod ziemią fedrowała kopalnia Bielszowice. Choć już wiele razy usuwała powstałe szkody, to za każdym razem pojawiają się kolejne pęknięcia.

Parafianie muszą z tym żyć. Tąpnięcia wywołują w kościele ciekawe efekty. – Niekiedy lecimy w dół, niekiedy szarpie nas w bok. Po tąpnięciu w kościele wytwarza się takie charakterystyczne echo, a wszystko zaczyna drżeć – mówi proboszcz. Przez chwilę po podziemnym wstrząsie w tym kościele drżą jeszcze balustrady na chórze i na schodach. – Raz „rąbnęło” w czasie rekolekcji, kiedy ksiądz rekolekcjonista mówił o czasach ostatecznych… – śmieje się ks. Kokoszka.

Świątynia w Halembie stoi blisko ściany lasu. W 2018 r. w czasie porannej niedzielnej Mszy św. wszedł nawet do niej… dzik, i to mimo zamkniętych drzwi. Wpadł do środka razem z szybą, którą roztrzaskał. Ludzie nie przerwali modlitwy, a kilku mężczyzn zagoniło go ku wyjściu. – Dzik nie jest najważniejszy, ale też miał wpływ na rozsławienie naszego kościoła w całej Polsce – wspomina proboszcz.

Poniedziałek

Do parafii Bożego Narodzenia w Halembie należy dziś około 11 tys. parafian. Zdecydowana większość z nich mieszka w blokach, głównie czteropiętrowych. Domów jednorodzinnych jest tu tylko kilkanaście. „Hanysy” i „gorole” dobrze tu ze sobą żyją. Znakomicie zintegrowali się w czasie budowy kościoła.

Ludzi powoli ubywa, ponieważ tutejsze bloki były zasiedlane w latach 70. i 80. XX wieku. Do świątyni często jednak przychodzą także ludzie spoza parafii. Są wśród nich ci, którzy stąd pochodzą, a dzisiaj mieszkają już gdzie indziej – bo ludzie są bardzo przywiązani do swojej Halemby.

Wielu przyciąga tutaj m.in. Grupa Poniedziałek. – To wspólnota, która się zbiera na adoracji co drugi poniedziałek o 20.30. Fajni ludzie, którzy wywodzą się między innymi z oazy, jeszcze z dawnych czasów. Jest też trochę młodzieży, trochę ludzi starszych, dochodzi do stu osób. Oni zawsze bardzo dobrze przygotowują tę adorację i ją prowadzą. Jest dużo śpiewu, modlitwy; zawsze jest z nimi ksiądz. Zapraszamy – mówi ks. Kokoszka. •

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.