Abp Jan Pawłowski do kobiet: Także na tej ziemi podnosi się rękę na rodzinę

ks. Rafał Skitek /Radio eM /KAI

publikacja 16.08.2020 13:30

Budowanie silnych, opartych na miłości, relacji rodzinnych i troska o najstarszych w społeczeństwie, w którym coraz częściej podnosi się rękę na rodzinę - to główne myśli homilii abp. Jana Romea Pawłowskiego wygłoszonej w Piekarach Śląskich podczas tegorocznej pielgrzymki kobiet.

Abp Jan Pawłowski do kobiet: Także na tej ziemi podnosi się rękę na rodzinę - Chciejcie być nam, wszędzie gdzie jesteście, odblaskiem Najświętszej z Matek - zwrócił się do pątniczek kaznodzieja w sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

Abp Pawłowski podkreślił, że w związku z pandemią koronawirusa tegoroczna pielgrzymka do Matki Bożej Piekarskiej ma charakter wyjątkowy. - Najważniejsze, że Maryja tutaj jest - powiedział dodając, że "do Matki idzie się pokonując kilometry, trudy, przeszkody". - A kiedy nie można dotrzeć fizycznie, to sama myśl o Matce daje każdemu z nas świadomość, że jest się kochanym. I wtedy można dokonywać rzeczy wielkich. Bo matka to uosobienie miłości - podkreślił.

Hierarcha mówił, że każda matka, począwszy od Maryi, jest obrazem Boga na ziemi. - Całujemy z miłością i wdzięcznością ręce każdej polskiej matki oraz matek całego świata - powiedział. Wspomniał też traumatyczne momenty z życia Maryi. - Maryja doświadczyła wdowieństwa po śmierci Józefa, zgubiła 12-letniego Syna, widziała Go cierpiącego, doświadczyła śmierci i pogrzebu własnego dziecka - wyliczał gość z Watykanu. Dzięki temu, jak zaznaczył, staje się nam bardzo bliska.

Homilia abp. Jana Pawłowskiego Radio eM

Wskazując na różnicę pomiędzy stanowymi pielgrzymkami kobiet i mężczyzn do Piekar, szukał punktów stycznych, zauważając, że "chociaż przybywamy tutaj niejako rozdzieleni, to przecież przychodzimy do Maryi jako rodzina".

Homilię w znacznej mierze poświęcił rodzinie. Wskazał na jej ochronę konstytucyjną i przestrzegał przed współczesnymi siłami, które chcą ją zniszczyć. - Dzisiaj zdrowa rodzina jest ze wszystkich stron atakowana, często poniżana i wyśmiewana. Niestety, często także w tym kraju, także na tej ziemi, skropionej potem ludzi pracy i krwią tych, co walczyli o jej wolność, podnosi się rękę na rodzinę, chcąc ją upodlić, chcąc, aby upadla, aby się wynaturzyła. A przecież nasza polska, biało-czerwona konstytucja mówi bardzo dobitnie i wyraźnie w swoim artykule 18: "Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej". To jest najwyższe polskie konstytucyjne prawo i nie mogą go nie przestrzegać czy negować ci, którzy często w koszulkach z napisem "konstytucja" i pod tęczowymi flagami – jakby się biało-czerwonych wstydzili – chcą tworzyć inne społeczeństwo, inny świat. My już tak mieliśmy, nawet za naszego życia, że zamiast biało-czerwonych wciskano nam szturmówki z sierpem i młotem. To się źle skończyło, bardzo źle. I jeszcze dzisiaj ci, co chodzili pod sierpem i młotem, są często nierozliczeni. Szacunek i tolerancja to są pojęcia, które działają, muszą działać w obie strony. Prawo i konstytucja nie są dla mniejszości czy większości, one są dla wszystkich i wszyscy są zobowiązani ich przestrzegać. Wszyscy. Bez wyjątku - mówił kaznodzieja.

Abp Pawłowski przypomniał, że myśląc "rodzina" ma na myśli zarówno małżeński związek kobiety i mężczyzny oraz ich potomstwo, jak i dziadków oraz wnuków i prawnuków. - Było polską tradycją, że istniała rodzina wielopokoleniowa, że młodzi i starsi mieszkali razem, tworzyli tę wspólnotę, gdzie nie tylko przychodziło się spać czy zjeść, ale gdzie się uczyło życia, słuchało życiowego doświadczenia, gdzie się czuło u siebie, gdzie się czuło kochanym i chcianym, gdzie się widziało piękno starości, a płacz za umierającym dziadkiem z gromnicą w ręku przeplatał się z kwileniem niemowlaka, co się dopiero narodził. To jest ludzkie, normalne, nieodczłowieczone - podkreślił.

Ciąg dalszy na następnej stronie:

Przywołał także IV przykazanie Dekalogu "Czcij ojca swego i matkę swoją". - Kiedyś w pięknym staropolskim języku mówiło się do matki – "pani matko", a do ojca - "panie ojcze". Potem przeszło się na bardziej proste: "mamo" i "tato", a dzisiaj, jakże często, słychać po prostu "ty"! - ubolewał.

W homilii mówił, że w tradycji biblijnej "czcij" odnosi się tylko do Boga. - Pan Bóg w IV przykazaniu postawił rodziców na swoim poziomie: podzielił się z nimi swoimi honorami (…). W tym słowie "czcij", jest jakieś ubóstwienie rodziców. To oni, przekazując nam życie, wzięli udział w boskim akcie stworzenia (…). Każdy z nas jest synem albo córką, ma rodziców, a przez nich ma odniesienie do samego Boga - wyjaśniał abp Pawłowski.

Zwrócił uwagę, że oddawanie czci rodzicom jest jakby "mostem pomiędzy Bogiem a światem", a samo przykazanie zawiera w sobie obietnicę: "Czcij…abyś długo żył i aby ci się dobrze powodziło". - Zamiast latać do kosmetyczek, na siłownię, szukać diety cud i próbować wygrać na giełdzie, żeby żyć dłużej i lepiej, zacznij czcić ojca i matkę, żebyś dłużej żył i żeby ci się powodziło - przekonywał. - Jeśli zatroszczysz się o swoich rodziców, zwłaszcza, kiedy są starsi i słabi, jeśli weźmiesz ich pod swój dach, nie będziesz się wstydził, wyjdziesz na spacer, nakarmisz jak trzeba, to pozwolisz im żyć dłużej i radośniej - dodał.

Z niepokojem mówił o "rosnących jak grzyby po deszczu w rozmaitych krajach" domach opieki. - Domy pozornie pogodnej starości są jakimś wyrzutem sumienia - podkreślił. - Tegoroczna pandemia pokazała i nadal pokazuje, ile tam było tragedii. Te pozornie "nowoczesne" społeczeństwa przestały czcić rodziców, skazały ich na tak zwaną "spokojną starość", wykluczając z domu, z rodziny (…). To się nazywa postęp? - pytał.

Jako alternatywę dla takiej wizji świata i rodziny wskazał na budowanie dobrych, opartych na miłości, relacji małżeńskich i rodzinnych. - To jest taka tajemnica cyklu życiowego. Rodzice którzy poświęcają czas, pieniądze, zdrowie, nie śpią po nocach, aby tylko dzieciom było dobrze, żeby się rozwijały, często na starość stają się niesamodzielni (…). Stają się dziećmi swoich dzieci. Czasem to trudne, czasem są sytuacje aż okrutnie skomplikowane, ale to jest miłość. To jest piękno człowieczeństwa - podkreślił. Zaapelował o szacunek i miłość do dziadków i ofiarowanie im czasu. - Oni często trochę rozpieszczają wnuki, ale to są żywe skarby miłości, banki życiowej mądrości, człowieczeństwa i wiary (…). Jak dasz czas, to odkryjesz inny wymiar, inny czas twojego życia, zobaczysz, że zaczniesz żyć pełniej, radośniej. Że twoje życie stanie się błogosławione, z sensem, poukładane, że będziesz umiał wybierać to, co najlepsze (…). Czas ludzkiego życia odmierza się miłością - zaznaczył.

Na koniec homilii zwrócił się do kobiet z apelem, by były "odblaskiem tej Najświętszej z Matek". I by dzięki temu "Polska była silna zdrową rodziną". - By mimo rozmaitych nacisków i paskudnych ataków, pozostała wierna tradycji naszych praojców, aby była wierna Bogu, Ewangelii i Kościołowi świętemu - podsumował.

W związku z zagrożeniem epidemicznym tradycyjna doroczna pielgrzymka kobiet i dziewcząt do sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich odbyła się w formie nadzwyczajnej. Wszystkie uroczystości pielgrzymkowe zaplanowano w bazylice piekarskiej, a nie na pobliskim kalwaryjskim wzgórzu. W świątyni zgromadziły się przedstawicielki pielgrzymujących co roku kobiet. Pozostałe panie i dziewczęta wraz z całymi rodzinami uczestniczyły w pielgrzymce dzięki transmisjom radiowo-telewizyjnym. Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia pod przewodnictwem abp. Jana Romea Pawłowskiego, pracownika Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej. On też wygłosił homilię.