Historia Hanika. Byłby świetnym patronem tych, co dali się podzielić

Przemysław Kucharczak Przemysław Kucharczak

publikacja 18.07.2020 00:43

- Hanik mógłby być świetnym patronem jedności, zgody i patrzenia na siebie jako na ludzi, a nie jak na zwolenników tej czy tamtej opcji - mówiła Agnieszka Huf, autorka nowej książki o ks. Janie Masze.

Historia Hanika. Byłby świetnym patronem tych, co dali się podzielić Agnieszka Huf podpisuje swoją książkę. Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Książka "Zawsze myśl o niebie... Historia Hanika – ks. Jana Machy (1914–1942)" jest napisana bardzo lekko, czyta się ją szybko, wręcz jednym tchem. Jednocześnie jest bardzo wzruszająca.

Spotkanie z jej autorką, Agnieszką Huf, odbyło się 17 lipca w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej, gdzie neoprezbiter Hanik był wikarym. Dokładnie 78 lat wcześniej ks. Jan Macha został skazany na karę śmierci za zdradę stanu. "Zdrada" polegała na tym, że kapłan założył tajną organizację charytatywną, wspierającą m.in. rodziny ofiar państwa niemieckiego, np. powstańców śląskich. Wyrok został wykonany, choć ks. Macha w ogóle nie angażował się politycznie. Niemcy nie tolerowali jednak żadnych tajnych organizacji.

Agnieszka Huf mówiła w czasie spotkania, że myślała o Haniku w kontekście ostatnich dni, kiedy wyszliśmy z wyborów prezydenckich jako społeczeństwo bardzo podzieleni. – Niektórzy boją się iść na imprezę rodzinną, bo tam są ludzie, którzy są zwolennikami przeciwnej opcji politycznej – zauważyła. – Mamy moment takiego strasznie nakręconego zewnętrznie podziału, w który ludzie wchodzą – dodała.

Zwróciła uwagę, że ks. Jan Macha w czasie wojny mieszkał w Rudzie Śląskiej, gdzie Polacy i Niemcy żyli obok siebie. – W familoku na jednym sztoku miyszkoł Polok, na drugim miyszkoł Nimiec. Jedni się lepiej dogadywali, inni gorzej, ale żyli ze sobą jak sąsiedzi. Jak przychodziła sobota, to jak chopy wróciły z gruby, szły razym na plac puszczać gołębie. A baby szałot plyły na zegródce abo kołocze piykły w piekaroku. Oni żyli razem, kiedy przyszła wojna i nagle się okazało, że jedni są Polakami, drudzy są Niemcami. Jedni są ofiarami, drudzy są z tego narodu, który tę wojnę rozpętał. Hanik nie zważał na to i z pomocą szedł do jednych i drugich. Nie patrzył w dokumenty i paszport, co kto ma wpisane. Zdawał sobie sprawę, że jak tego Poloka i tego Niemca wzięli do Wehrmachtu, to ich żony, kiedy zostały same z dziećmi, były dokładnie w takiej samej sytuacji. Głodne dziecko polskie i głodne dziecko niemieckie jest dokładnie takie samo. Jak ktoś ni mo wąglo, żeby se zahajcować w piecu, to zimno jest tak samo Polakowi i Niemcowi – mówiła z pasją.

Zauważyła, że ten kandydat na ołtarze wychodził ponad te podziały. – Widział człowieka w człowieku. Jest człowiek, który potrzebuje pomocy, w tym człowieku jest Chrystus, ja idę mu pomóc – tłumaczyła. – Na dzisiaj Hanik mógłby być świetnym patronem jedności, zgody i patrzenia na siebie jako na ludzi, a nie jak na zwolenników tej czy tamtej opcji – dodała.

Książka "Zawsze myśl o niebie… Historia Hanika – ks. Jana Machy (1914–1942)" jest już w sprzedaży. Wydała ją Księgarnia św. Jacka.