Dzień z Jezusem w czasie pandemii

Marta Sudnik-Paluch

|

Gość Katowicki 21/2020

publikacja 21.05.2020 00:00

– Do tej pory nasz dom pełnił chyba wszystkie funkcje. Nie był tylko kościołem –stwierdzają zgodnie państwo Kuśmierzowie.

Marcin z najmłodszą córką Matyldą. W tle żona Monika oraz Marysia, Miłosz, Maksymilian i Mikołaj. Marcin z najmłodszą córką Matyldą. W tle żona Monika oraz Marysia, Miłosz, Maksymilian i Mikołaj.
archiwum rodzinne

Drużyna M&M’s – mówią o sobie. – Co prawda nie ma nas tylu, ile w paczce cukierków – śmieje się Marcin Kuśmierz, ale grono jest całkiem pokaźne. Przedstawia żonę Monikę, 13-letniego Miłosza, 11-letnią Marysię, 8-letniego Maksymiliana, 2-letniego Mikołaja i 4-miesięczną Matyldę.

Decyzję o zamknięciu kościołów i o izolacji wiernych przyjęli spokojnie. – To nie jest tak, że przyszło to ot tak. Oboje z żoną od dziecka jesteśmy blisko Kościoła, ale postanowiliśmy, także ze względu na to, że jesteśmy dużą rodziną, zastosować się do tych wytycznych – mówi Marcin. – Słyszeliśmy głosy, że trzeba pisać petycję, że Pan Jezus przecież uzdrawia, ale staraliśmy się być tym głosem uspokajającym w tej sytuacji – dodaje Monika.

Trwać mimo wszystko

Szybko podjęli decyzję o tym, by Eucharystię przeżywać wspólnie w domu. I zgodnie nazywają ten czas niesamowitą łaską. – To nie jest tak, że ta modlitwa jest idealna, nie koloryzujemy rzeczywistości. Tak jak z naszą rodzinną modlitwą wieczorną. Czasem któreś z dzieci kategorycznie odmawia udziału, czasem większa część upływa pod znakiem przygadywania: „On to niedokładnie przeczytał”. Mimo to staramy się trwać. Powtarzamy nieustannie Bogu: „Panie, Ty wiesz, przyjmij tę modlitwę taką, jaką ona jest” – przyznaje wprost Monika. I podkreśla, że właśnie postawa dzieci jest dla niej najlepszą ewangelizacją. Przed pierwszą transmisją rozmawiała z nimi, tłumaczyła, na czym polega ten stan, z którym zmaga się cały świat. – W domowym przeżywaniu Mszy św. pomogło nam również to, że przygotowywaliśmy się do nich tak jak zwykle. Ubieraliśmy się odświętnie i uczesani, wyprasowani szliśmy nie 500 metrów do kościoła, tylko 5 do drugiego pokoju – zauważa Marcin.

Oboje z żoną przekonują, że najważniejsze jest dawanie przykładu własną postawą i szczera rozmowa z dziećmi. Wzruszającym i ważnym momentem były dla całej rodziny Święta Wielkanocne. – Byłem zaangażowany w przygotowanie transmisji z naszej parafii. Było to trochę trudne do pogodzenia z domowymi obowiązkami, ale wszystkie trudy zrekompensował fakt, że jako szafarz mogłem przynieść Pana Jezusa w Komunii Świętej naszej rodzinie – mówi Marcin.

– Dla naszego Maksa, który w ubiegłym roku po raz pierwszy przystąpił do Komunii św., takim przeżyciem była również Msza św. rocznicowa. Byli wtedy obaj z mężem w kościele. Maks nie mógł się doczekać i wielokrotnie dopytywał o gest przyjęcia Pana Jezusa na rękę. Było w nim wiele takiej dziecięcej ciekawości i radości – wspomina Monika.

Blisko, choć w maseczce

Małżonkowie przyznają, że czas, który jest teraz powszechnym doświadczeniem, starają się z ufnością oddawać w modlitwie. – Wiadomo, że mamy bardzo różne dni. Zajmuję kierownicze stanowisko, więc troszczę się nie tylko o siebie i swoją rodzinę, ale także o pracowników. To bywa bardzo stresujące. Monika jest w domu, zajmuje się dziećmi, ale podobnie jak wiele mam musi ogarnąć także lekcje, treningi czy gotowanie – wylicza Marcin.

– Przyszła w pewnym momencie taka chwila, że poczułam, że mam dość i muszę się odciąć. Bombardujące mnie informacje z radia i telewizji, odbierane co chwila SMS-y o godzinach łask i o tym, że koronawirus to kara, która zwiastuje koniec świata – tego było za dużo. Powyłączałam wszystko i zaczęłam się modlić… do Anioła Stróża. „Tak dawno się do Ciebie nie zwracałam” – zaczęłam i wylałam mu wszystkie swoje żale i lęki. A następnego dnia rano otworzyłam balkon i znalazłam na nim białe pióro. Może nie odebrałabym tego tak osobiście, gdyby nie fakt, że kilka dni wcześniej natknęłam się na grafikę, na której był mniej więcej taki dialog: „Aniele Stróżu, zgubiłeś pióro? Nie, zostawiłem je, żebyś pamiętała, że jestem”. Dlatego tak mnie ten widok poruszył – opowiada Monika. – Pióro jest ładnie oprawione – puentuje świadectwo żony Marcin.

Gdy tylko pojawiła się taka możliwość, rodzina Kuśmierzów postanowiła wrócić na niedzielne Msze św. W maseczkach, z zachowaniem odstępów, ale w parafii. – Do dzisiaj czujemy jednak tęsknotę za codziennym spotkaniem. Przed epidemią każdy dzień zaczynałem Eucharystią i to się skończyło jak odcięte mieczem. Ale radzimy sobie – mówi Marcin. Jego żonie w codziennym skupieniu pomaga aplikacja. – Pokazał mi ją mój tata, który ma ponad 60 lat, naprawdę – śmieje się. – Każdego ranka na telefonie odpalam fragment Ewangelii, przygotowane do niego rozważanie i kroki, które mogę wykonać. I jak dotąd okazuje się, że to wszystko wspaniale wiąże się z moim dniem. Dniem w XXI wieku, z COVID-19 – stwierdza Monika.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.