Zasługują na pierwszą

prze

|

Gość Katowicki 25/2019

publikacja 20.06.2019 00:00

Pielgrzymka ubogich i bezdomnych 25 czerwca rusza na Jasną Górę.

Niektórym jej uczestnikom udało się wyjść z meliny lub spod mostu. Idą w dobrą stronę. Pomaga im Stowarzyszenie Świętego Filipa Nereusza w Rudzie Śląskiej.

Farorz z alkomatem

Bezdomni przychodzą codziennie do Domu Ubogich przy parafii św. Andrzeja Boboli w Rudzie Śląskiej-Wirku. Najwięcej jest ich w niedzielę: od 40 do 60. – Przed Mszą o 12.00 przed kościołem na przychodzących wyczekuje ksiądz… z alkomatem. Jak się zapali czerwone, to jest ławka w przedsionku... – relacjonuje ks. Piotr Wenzel, proboszcz. – Potem jest obiad. Jedzenia nie odmawiamy nikomu. Jednak jeśli ktoś jest pod wpływem alkoholu, to po obiedzie nie może obejrzeć ze wszystkimi filmu i wypić kawy – dodaje.

Księża jedzą „niedzielne kluski” razem z bezdomnymi. Tak jak wszyscy korzystają z jednorazowych talerzyków. – Przez pięć lat parafia do tych obiadów nie dołożyła ani złotówki. Posiłki otrzymujemy z okolicznych restauracji, klubów seniora i zespołów charytatywnych, od sióstr boromeuszek z Kochłowic oraz osób, które chcą zafundować obiad ubogim. A przy okazji księża też się najedzą – mówi proboszcz.

Po obiedzie „pani kinowa”, czyli Alina, uruchamia projektor. Przez ostatnie lata bezdomni obejrzeli tu chyba wszystkie filmy religijne. Jednak na propozycję zobaczenia dla odmiany np. filmu akcji, odpowiadają: „Nie, my chcemy o Panu Jezusie”. – Porusza mnie to, że najgłębszą tęsknotą serc ubogich, bezdomnych i alkoholików jest Bóg, a nie sensacja – dodaje ks. Piotr.

Droga z meliny

Wczesną wiosną na niedzielną Mszę św. przyszedł do kościoła pan Janek, który ma sparaliżowaną rękę. Usiadł w pierwszej ławce. W czasie homilii co 45 sekund sięgał do szeleszczącej reklamówki, wyciągał papier toaletowy i głośno wycierał nos. – Miałem ochotę przesadzić go, bo nie umiałem się skupić. Jakoś jednak wytrzymałem – wspomina proboszcz.

Po Mszy Janek podszedł do proboszcza i powiedział, że chce coś do ubrania. – W kościele denerwował mnie tym smarkaniem, więc chcąc go zbyć, mówię: „Przyjdź w poniedziałek, dziś nie mam czasu”. A Janek na to, że chce dzisiaj. Pytam: „Czemu? Przecież masz kurtkę”. Wtedy on rozpina guziki tą swoją zdrową ręką i pokazuje pod kurtką gołe, wychudzone ciało. A było bardzo zimno – wspomina ks. Wenzel. – Zrozumiałem, dlaczego kichał i wycierał nos. Okazało się, że jako najsłabszego na melinie okradli go, wszystko mu zabrali.

Ksiądz zapytał jeszcze: „To czemu przyszedłeś do kościoła, jak nie miałeś ubrania?”. A Janek na to: „Jak tu nie iść w niedzielę do kościoła? W niedzielę nigdy nie opuściłem kościoła”. – Dobrze, że go nie przesadziłem do ostatniej ławki. Taki człowiek zasługuje na pierwszą, nawet jeśli „szeleści” – mówi ksiądz.

Na ludziach z „Nereusza” szczególne wrażenie zrobił fakt, że Janek nie wybrał się na parafię prosić o pomoc, ale przyszedł do Jezusa. O ubranie poprosił dopiero po Eucharystii, bo natknął się na proboszcza. – Ja bez koszuli pewnie bym nie przyszedł w niedzielę do kościoła. Dla niego było oczywiste, że w niedzielę powinien tam być, nawet jeśli nie ma podkoszulka. Myślę, że z racji na tę wierność Bogu życie Janka od poniedziałku zaczęło się zmieniać – relacjonuje ks. Wenzel.

Mężczyźnie udało się wyrwać z meliny, gdzie żył wiele lat. – Pomogliśmy mu załatwić sprawy w MOPS-ie. Teraz śpi w noclegowni, jest czysty, przychodzi do Domu Ubogich codziennie. Jako niepełnosprawny ma dodatkową opiekę – mówią w „Nereuszu”.

Janek wraz z 80 innymi ubogimi od wtorku będzie przez 4 dni pielgrzymował do Matki na Jasną Górę. W zeszłych latach Stowarzyszeniu św. Filipa Nereusza dopiero tuż przed wymarszem udało się zebrać potrzebne pieniądze (200 złotych na osobę). Teraz też nie ma wystarczających środków. Jeśli ktoś chciałby pomóc, może to zrobić przez stronę www.nereusz.pl lub zadzwonić pod numer 32 242 05 43.

Dostępne jest 3% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.