Słowiczek z Wirku, czyli 100 lat historii

Iwona i Sebastian Pustelnikowie

publikacja 14.06.2019 14:34

Niezwykły budynek, choć na pierwszy rzut oka niepozorny, znajduje się w Rudzie Śląskiej, w dzielnicy Wirek, przy ul. Krasińskiego 1. Jest związany jest z historią Chóru "Słowiczek" i losami Górnoślązaków.

Słowiczek z Wirku, czyli 100 lat historii Archiwum Sebastiana Pustelnika

Rudzianom ten budynek kojarzy się również ze znajdującą się w środku „Violinową Gospodą”, serwującą potrawy regionalne i domowe... Jednak budynek ten nieodłącznie związany jest z historią Chóru „Słowiczek” i losami Górnoślązaków. Należy on do Stowarzyszenia Chóru Mieszanego „Słowiczek” i jest jego siedzibą.

Jest rok 1919 – rok po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Odrodzenie niepodległej Polski zaktywizowało dążenia Polaków na Śląsku zmierzające do połączenia Śląska z Polską. W piątek 28 lutego 1919 roku w lokalu niejakiego Danzingera w Czarnym Lesie na wiecu zgromadziło się około 150 osób. Zebranie rozpoczął Karol Bytomski, wskazując na potrzebę zawiązania towarzystwa śpiewu jako kolejnej formy obrony ludności śląskiej przed wynarodowieniem. Wskazywał na pieśń - nośnik ducha polskości. Na mocy podjętej uchwały założono więc takie towarzystwo i nadano mu nazwę „Słowiczek”.

Już w pierwszych dniach  zapisało się do niego około pięćdziesięciu osób. Kronikarz tak opisał to wydarzenie:

W czasie dla polskiego Górnego Śląska najważniejszym, gdzie serce każdego Polaka bije coraz wyżej oczekując każdej chwili oswobodzenia naszej Ojczyzny Piastowskiej, postanowiło grono Rodaków z wiarą w lepszą naszą przyszłość utworzyć niniejsze Towarzystwo.

Pierwszym prezesem „Słowiczka” został Józef Szudy. On też zwołał śpiewaków na pierwszą lekcję, która odbyła się już w poniedziałek 3 marca 1919 roku. Dyrygentem został Alfred Felbier z Bielszowic. Zaledwie w osiem tygodni po założeniu chóru w sali Danzingera śpiewacy zaprezentowali kilka utworów przygotowanych pod jego kierunkiem. Wykonano  Mazura, Pieśń więźnia i Gdy świata poranek. Oprócz tego chórzyści wystawili sztukę teatralną pod tytułem „Błogosławieństwo Matki – Wigilia św. Antoniego”.

W czerwcu 1919 roku pierwszy dyrygent z powodu słabej znajomości języka polskiego ustąpił ze stanowiska. Jego miejsce zajął Juliusz Kandziora, który prowadził „Słowiczka” z przerwami do czasu przejścia na emeryturę w 1960 roku.

Był muzykiem obdarzonym niezwykłym talentem organizacyjnym, dyrygenckim i kompozytorskim. To on zapewnił chórowi wysoki poziom artystyczny; do ,,Słowiczka” mogli wstępować tylko ci, którzy wykazywali uzdolnienia muzyczne i wokalne oraz osoby cieszące się dobrą opinią. Podczas naboru dyrygentowi pomagali członkowie zarządu.

Warto przy sposobności wspomnieć dwie uroczystości z początkowego okresu działalności chóru który już wtedy, w 1919 roku dał się usłyszeć podczas procesji Bożego Ciała oraz podczas poświęcenia sztandaru Towarzystwa Śpiewu „Wanda” w Bielszowicach. Młody chór wyćwiczył w tym czasie także kolejne pieśni świeckiego repertuaru, m.in.: Manifest Ludu, Ostatnia Róża, Tam daleko za górami, O świcie, Księżyc płynie w niebios toni.

Obok tymczasem toczyła się wielka historia.

Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego podpisanego przez Niemcy, mocarstwa Ententy, państwa sprzymierzone i stowarzyszone o przynależności państwowej Górnego Śląska miał rozstrzygnąć plebiscyt. Obawiając się przyłączenia do Niemiec oraz przeciwstawiając się terrorowi niemieckiemu Polacy rozpoczęli strajk powszechny. W nocy z 16 na 17 sierpnia 1919 roku wybuchło pierwsze Powstanie Śląskie. Dla chórzystów „Słowiczka” był to czas bardzo trudny. Śpiewacy z Nowej Wsi wiele wycierpieli z rąk władz niemieckich, sam zespół został zmuszony do przerwania oficjalnej działalności. Niemieckie oddziały Grenzschutz-Division tłumiły wszelkie przejawy polskości na terenie Górnego Śląska. Freikorpsy prowadziły nawet poszukiwania sztandaru, którego chór jeszcze nie posiadał. Aby lepiej zrozumieć tamte czasy najlepiej przytoczyć wiersz jednego z członków chóru, Józefa Ogórka pt. „Czarny Las”:

Czarny Las – Czarny Las

Jakiż to był ciężki czas

Gdy „Słowiczek” się urodził

Już mu Grenszuc w drogę wchodził

Do lokalu wpadli dranie

Zamiast lekcji było lanie 

Czarny Las – Czarny Las

Jakiż to był ciężki czas

 

Ratunku – O Boże

Uciekajcie kto może

Biada Komu się dostanie

Najpierw ten przy fortepianie

A Ci co nie dowierzają

Niech Kandziory dziś spytają

Czarny Las – Czarny Las

Jakiż to był ciężki czas 

 

Uciechy – dwa miechy

Dostał Grenszuc za grzechy

Chór na krótko zawiesili

Do powstania wyruszyli

Grenszuc ze Śląska wygnali

Znów wesoło zaśpiewali

Czarny Las – Czarny Las

Jakiż to był ciężki czas

 

Kolejna lekcja śpiewu odbyła się dopiero 8 października 1919 roku, ale przy bardzo małej frekwencji. Zimowe i mroźne wieczory skłoniły zarząd do zmiany miejsca prób - z sali Danzingera do lokalu Michalika w centrum Wirku. Pod koniec roku udało się w końcu nakłonić władze do zarejestrowania towarzystwa pod nazwą: Towarzystwo Śpiewu „Słowiczek” w Wirku oraz zebrać pieniądze na zakupienie sztandaru.

W lutym 1920 roku zmarł pierwszy prezes Józef Szudy. Dla „Słowiczka” oznaczało to kolejne problemy. Właśnie wtedy pod okiem wojsk alianckich oraz Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej niemieccy urzędnicy w coraz większym stopniu poczęli uniemożliwiać Polakom prowadzenie działań zachęcających miejscową ludność do udziału w plebiscycie i głosowaniu za Polską, a niemieckie bojówki prowadziły coraz śmielsze ataki na Polski Komisariat Plebiscytowy i zwolenników Polski. W nocy z 19 na 20 sierpnia 1920 roku wybuchło II powstanie śląskie. Duża część śpiewaków „Słowiczka” wstąpiła w szeregi powstańcze albo zaangażowała się w akcję plebiscytową.

Po zawieszeniu walk, przeprowadzeniu głosowania i przedstawieniu pomysłu oddania Niemcom niemal całego obszaru plebiscytowego na nowo wszczęto strajk generalny. Od początku maja do połowy czerwca 1921 roku trwały krwawe walki trzeciego śląskiego powstania.

W cieniu tych wydarzeń i dziejowych zawirowań w obszarze wielkiej polityki członkowie „Słowiczka” rozniecali w Wirku żywy płomień tożsamości narodowej – śpiew chórzystów trwał w każdym miejscu, w jakim się znajdowali. We wrześniu 1921 roku „Słowiczek” uczestniczył w pierwszym Zjeździe Śpiewaczym w Radoszowach koło Kochłowic, gdzie otrzymał drugą pochwałę za pieśń Jak lilia.

W październiku 1921 roku Rada Ambasadorów postanowiła przyjąć korzystniejszy dla Polski podział Górnego Śląska. Atmosfera nadal była jednak napięta. Między innymi dlatego dopiero 2 lipca 1922 roku „Słowiczek” mógł poświęcić swój sztandar. Mimo względnego unormowania sytuacji zewnętrznej chór wciąż borykał się z problemem znalezienia odpowiedniego dla siebie miejsca. Od 1923 roku lekcje „Słowiczka” odbywały się a to w szkole, a to w salkach wynajmowanych u osób prywatnych (panie Grundajowa, Witolowa)… Wreszcie, dzięki staraniom Antoniego Szpilki i Karola Bytomskiego udało się ulokować Towarzystwo w ochronce przy kościele parafialnym. Śpiew chórzystów niósł jednak się jednak coraz pewniej, coraz mocniej, bo już po oficjalnie polskiej ziemi.

24 czerwca 1923 roku na trzecim Zjeździe Śpiewaczym w Nowym Bytomiu „Słowiczek” zajął drugie miejsce za pieśń Wiosna Karola Kleina.

Nadeszła dla „Słowiczka” prawdziwa wiosna. Zespół zaczął odnosić znaczące sukcesy. Po krótkotrwałym eksperymencie, jakim było przekształcenie zespołu w powstały z połączenia Towarzystwa Śpiewu „Lutnia” i „Słowiczka” w Chór Kościelny, powrócono do samodzielnej wytężonej pracy. W 1926 roku zarząd chóru z prezesem Paweł Kmieciakiem na czele zorganizował własną orkiestrę, dla której większość instrumentów ufundował sam prezes. Prezes Kmieciak nie szczędził swoich zarobionych pieniędzy na muzykę, którą kochał. Chór rozwijał się i kształcił. A wypada podkreślić, iż należeli do niego prości robotnicy, amatorzy.

Piątego września 1926 roku podczas V Zjazdu Śpiewaczego w Bielszowicach „Słowiczek” pod dyrekcją Kandziory zajął pierwsze miejsce: wykonał Wesele Sieradzkie Karola Mieczysława Prosnaka. 15 maja 1927 roku podczas VI Zjazdu Śpiewaczego w Nowej Wsi ponownie zajął pierwsze miejsce. Tym razem przyczyniło się do tego wykonanie utworu Kulik tego samego kompozytora. W 1929 roku wireccy śpiewacy wzięli udział we Wszechsłowiańskim Zjeździe Śpiewaczym w Poznaniu. Chór, który liczył wtedy 157 członków, z powodzeniem wykonał popisową Balladę Prosnaka i zajął drugie miejsce.

„Słowiczek” jako pierwszy amatorski chór w kraju podjął się wykonania dzieł kantatowych i oratoryjnych Feliksa Nowowiejskiego i Antonina Dworzaka.

W 1932 roku J. Kandziora zaproponował śpiewakom przygotowanie wykonania oratorium „Quo Vadis”. Tekst dzieła napisany był w partyturze w języku angielskim, francuskim i niemieckim, dlatego prezes Stanisław Komander nawiązał korespondencyjny kontakt z twórcą. Latem 1932 roku doszło do pamiętnego spotkania z kompozytorem u ks. Emanuela Grimma w Istebnej, gdzie prezes Komander dojechał z Wirku… rowerem. Mistrz wypożyczył mu polski rękopis „na słowo” pod warunkiem terminowego zwrotu.

Rozpoczęła się mozolna praca całego zespołu. Tekst przepisano, powielono, powklejano do zeszytów nutowych. Potem nastąpiły próby - cztery do pięciu w tygodniu; w styczniu, lutym i marcu 1933 roku próbowano przez 25 wieczorów w każdym miesiącu! Dzieło Nowowiejskiego wystawiono trzy razy: - drugiego kwietnia w Kinie „Słońce” w Nowej Wsi (m.in. prawie dwustuosobowy chór „Słowiczek” oraz osiemdziesięciu muzyków Orkiestry Filharmonii Śląskiej), dziewiątego kwietnia w sali Szastoka w Świętochłowicach i jedenastego kwietnia w Sali Powstańców Śląskich w Katowicach.

Kolejną propozycją dyrygenta było wystawienie w 1934 roku z okazji 15-lecia chóru oratorium „Stabat Mater” oraz „Te Deum” Dworzaka. Szczupły lokal siedziby „Słowiczka” zmusił zarząd, aby przenieść się do sali Stanisława Jaworka w Wirku oraz do zakupu fortepianu. Czwartego marca 1934 roku zaprezentowano przygotowany materiał słuchaczom. W ich gronie znaleźli się m.in. przedstawiciele Republiki Czeskiej z Konsulem Generalnym Janem Procházką oraz przedstawiciele władz państwowych i samorządowych.

Nie sposób nie przytoczyć pewnego faktu z tego koncertu... Wszyscy wykonawcy i słuchacze zorientowali się, że tempo finału „Te Deum” uległo przyspieszeniu. Sprawa wyjaśniła się następnego dnia: maestro Kandziora śpieszył się jak nigdy przedtem do domu... Kiedy po półgodzinnej jeździe tramwajem przekroczył już progi swego mieszkania w Świętochłowicach, usłyszał z sypialni płacz noworodka i mógł już przywitać się z upragnioną córką Joanną.

Największą przeszkodą w pracy chóru były warunki lokalowe.

Dwudziestego trzeciego marca 1937 roku prezes Komander zaproponował członkom Towarzystwa podjęcie budowy własnego lokalu śpiewaczego. Przedstawił projekt, zarys kosztorysu i planu pracy. Siedemnastego maja na nadzwyczajnym walnym zebraniu podjęto decyzję o rozpoczęciu budowy. Myśl o nowym lokum nie przeszkodziła chórowi w zdobyciu pierwszej nagrody na kolejnym Zjeździe Śpiewaczym Okręgu Nowowiejskiego w Goduli. Do wyróżnienia przyczyniło się wykonanie A chtóz tam puka Karola Szymanowskiego. Dwunastego grudnia tego samego roku „Słowiczek” zorganizował koncert przy współudziale chórów „Wanda” z Bielszowic i „Florian” ze Świętochłowic z udziałem solistów. Dochód z tego koncertu zasilił fundusz budowy domu.

W 1938 roku „Słowiczek” liczył „zaledwie” 120 śpiewających osób. Jednak łącznie z członkami wspierającymi chór zrzeszał 350 miłośników chóralnego śpiewu! O ich budowlanym entuzjazmie pisano w gazetach:

W okolicy Kościoła Ewangelickiego w Nowej Wsi rozciąga się kolonia zakopconych, zniszczonych robotniczych domków […] Bezpośrednio za kościołem […] spostrzegamy typowe rozkopy; leżą wzdłuż ulicy wysokie nasypy żółtego piachu i gliny. W głębokich rowach przygotowane są przewody elektryczne i rury wodociągowe. A kilkanaście metrów  w głąb nowo zakładającej się ulicy, nazwanej mianem wielkiego poety Zygmunta Krasińskiego wznoszą się fundamenty i mury nowo budującego się domu […]

- Przed dwoma miesiącami i tu rosło żyto - wyjaśnia p. Komander. A dziś jakież zawzięte tempo pracy, jaki pośpiech...

Na budowie pracuje około 40 robotników obojga płci. Jedni noszą materiał budulcowy, inni czyszczą go i przygotowują, inni kładą cegły i kielnią je umacniają... Przyjrzawszy się bliżej robotnicom i robotnikom poznajemy znajomych śpiewaków chóru „Słowiczek”.

Dowiadujemy się od prezesa że budowla Domu śpiewaczego w Nowej Wsi ma kosztować około 50 tys. złotych. Będzie to gmach o pięknych liniach architektonicznych i reprezentacyjnym wyglądzie, którego nie powstydziłoby się niejedno większe miasto. Oprócz kilku pomieszczeń świetlicowych, klubowych i mieszkalnych znajdzie się w gmachu sala koncertowa na kilkaset osób […]

- Jakże się panowie nie boicie tak wielkiego zobowiązania? - pytam Prezesa - W jakiż sposób zdobędziecie 50 tysięcy złotych?

Prezes wyjaśnia tajemnice:  - Ci oto robotnicy, których Pan widzi w niebieskich drelichowych bluzach i te robotnice w grubych fartuchach - to nasi członkowie, przeważnie pracownicy Huty Pokój, którzy po swych zajęciach zawodowych przychodzą na budowę, by odrobić swą społeczną „szychtę”.

Plany wykonał bezinteresownie architekt p. Zawada ujęty pięknym odruchem chóru. Roboty budowlane prowadzi p. Cedzich, który jest członkiem chóru „Słowiczek” i jako mistrz murarski posiada odpowiednie kwalifikacje. Roboty blacharskie, instalacyjne i kowalskie podjęły się wykonać miejscowe firmy Triebel, Fryc i Lodek bezinteresownie [...] Patrząc na dzielnych śpiewaków, którzy ubrani w drelichowe bluzy krzątają się pracowicie po budowisku trudno oprzeć się poczuciu dumy. Jakież to zawrotne tempo realizacji śmiałych zamierzeń. Tak nie dawno temu z drwiącą miną i z lekceważącym gestem mówiono: - Słyszycie! „Słowiczek” Nowowiejski buduje dom. - W słowach tych wyczuwało się pewność, że to ,,z motyką na słońce” się jakiś wariat porwał.

F. Sachse, Śpiewacy z Nowej Wsi budują własny dom.

 

Przykład godny naśladowania, "Polska Zachodnia", 1938, nr 176, s. 4.

 

Prace postępowały bardzo szybko. Nie zaniedbywano przy tym pracy artystycznej. 

Gdy 3 lipca 1938 roku nastąpiło poświęcenie kamienia węgielnego, ściany domu były wzniesione już bardzo wysoko. Poświęcenie kamienia było niejako ,,spóźnione”, ale – jak wspominał prezes Komander – była to już „wina” członków chóru,  którzy jak najszybciej chcieli mieć dach nad głową. Początek uroczystości miał miejsce przed kościołem Świętego Wawrzyńca kwadrans po jedenastej. Następnie ks. prob. Jan Szczygłowski po odmówieniu modlitwy dokonał pokropienia kamienia węgielnego oraz terenu, na którym wznoszono siedzibę „Słowiczka”. Prezes Komander odczytał treść aktu erekcyjnego, którego treść przytaczamy poniżej:

Dziś, w czasie urzędowania Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego, Marszałka Polski Edwarda Śmigłego-Rydza, Prezesa Rady Ministrów Generała Dywizji Felicjana Sławoja Składkowskiego, Prymasa Polski Ks. Kardynała Augustyna Hlonda, Wojewody Śląskiego Dra. Michała Grażyńskiego, Biskupa Katowickiego Ks. Dra. Stanisława Adamskiego, Starosty Katowickiego Dra. Wilhelma Seidlera, Proboszcza Parafii św. Wawrzyńca w Nowej Wsi Jana Szczygłowskiego, Naczelnika Gminy Nowa Wieś Wilhelma Fryca, Prezesa Stowarzyszenia Śpiewaków Śląskich Wicewojewody Śląskiego Dra. Tadeusza Saloniego, Sekretarza Jana Fojcika, Prezesa Honorowego Oddziału Mieszanego „Słowiczek” Nowa Wieś Pawła Kmieciaka, Prezesa tegoż Oddziału Stanisława Komandra, Dyrygenta Chóru Mieszanego ,,Słowiczek” Nowa Wieś Juliusza Kandziory odbyło się uroczyste poświęcenie kamienia węgielnego oraz wmurowanie niniejszego aktu erekcyjnego, własnego lokalu śpiewaczego Stowarzyszenia Śpiewaków Śląskich Oddziału Mieszanego „Słowiczek” N. Wieś. Lokal powstał drogą ofiar i bezinteresownej pracy Członków instytucji i osób prywatnych z inicjatywy Prezesa Honorowego Pawła Kmieciaka, Prezesa Oddziału Stanisława Komandra i członka Zarządu Józefa Ogórka. Poświęcenia terenu i kamienia węgielnego dokonał Ks. Proboszcz Jan Szczygłowski. Akt erekcyjny wmurował Wicewojewoda Dr Saloni.

Nowa Wieś 03.07.1938 r..

 

Cytowany już wcześniej Józef Ogórek pięknie opisał trud pracy chórzystów tymi słowami:

Tam, gdzie niedawno jeszcze zboże stało,

Gdzie radło niedawno ziemie orało,

Tam dziś potężny gmach widnieje,

I wesoło do nas się śmieje

 

To duma „Słowiczka”, śpiewaczego ludu,

Który w wolnym czasie i nie bez trudu,

Wziął na swe barki to wielkie zadanie,

 Którego przykład na wieki zostanie

 

Upamiętniony złotymi zgłoskami,

Że dzieci śpiewacze własnemi siłami,

Z ich dzielnym prezesem na czele,

Zdołali dokonać tak bardzo wiele

 

Niech dzieci pokoleń

z pomnika korzystają

I w chwilach wesołych

swych przodków wspominają.

 

Na dzień 30 października 1938 roku zwołano uroczyste zebranie już do nowego domu. Zdano sprawozdanie – wartość domu bez inwentarza (przed 1939 rokiem) oszacowano na kwotę 65.760 złotych. Chór miał już własną siedzibę, ale niedługo cieszył się śpiewając we własnym domu.

Nadszedł rok 1939 - trudny dla wireckiego Towarzystwa z wielu powodów, także personalnych. Wśród jego członków ujawnili się „renegaci narodowi” – nazwani tak bez ogródek przez towarzyszy, którzy nie zgadzali się na obrany kierunek rozwoju chóru.

Po XV Zjeździe Śpiewaczym w Nowym Bytomiu dyrygent Kandziora przystąpił do przygotowania oratorium „Chrystus na Górze Oliwnej” Ludwika van Beethovena. Niestety wybuch straszliwej wojny przerwał działalność „Słowiczka”. Chórzyści bezsilnie patrzyli jak najeźdźca niszczy prawie całą bibliotekę nutową i pozostały dobytek „Słowiczka” - sztandar, fortepian, obrusy na siedemdziesiąt stolików, wyposażenie kuchni bufetowej, radio z patefonem i bilard oraz instrumenty mandolinowe...

W trakcie wojny nie wolno chórzystom było spotykać się, śpiewać, nawet myśleć o kulturze, o Polsce. Sam budynek przekazano organizacji Hitlerjugend. Część członków podjęła bezpośrednią walkę z okupantem, część została wywieziona do więzień i obozów pracy przymusowej w Niemczech, dziewięć osób poniosło śmierć męczeńską w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Ci, którzy stamtąd powrócili, cierpieli z powodu wyniszczenia fizycznego i psychicznego.

W tym miejscu chcielibyśmy wtrącić osobistą dygresję. Często zastanawialiśmy się, kim są ludzie, których imiona noszą rudzkie ulice. Dowiedzieliśmy się, że część z nich to chórzyści ze „Słowiczka” - Bytomski Karol, Godzik Jan, Jankowski Alojzy, Kubina Paweł, Madecki Ferdynand, Nowara Antoni, Rożek Bolesław, Sieg Euzebiusz, Sniegoń Alfons... Po wojnie w 30. rocznicę istnienia chóru odsłonięto w Domu Śpiewaczym poświęcona im tablicę.

Siedziba „Słowiczka” wiele ucierpiała w trakcie wojny. Także po niej fasady budynku niejednokrotnie zadrżały. Na skutek szkód górniczych Chór zmuszony został przeprowadzić w latach 1957/58 gruntowny remont domu kosztem ponad 200 tys. złotych, czego jego zarząd dokonał we własnym zakresie.

Wirecki chór liczy dziś ponad 30 osób, w większości amatorów, ale z wielkim sercem do śpiewu. W budynku Domu Śpiewaczego odbywają się prowadzone przez Barbarę Orlińską lekcje śpiewu i występy chóru. To także miejsce spotkań towarzyskich scalających członków Stowarzyszenia, ich rodziny, znajomych i sympatyków. Budynek tętni życiem i muzyką różnych gatunków – organizowane są tu koncerty, wieczory taneczne, karaoke, spotkania kulturalne, wystawy, a także imprezy okolicznościowe, czy dożywianie najbiedniejszych mieszkańców dzielnicy.

***

Dwudziestego siódmego października 2018 roku chór „Słowiczek” świętował 80-lecie Domu Śpiewaczego. Przy okazji wspomniano czasy działającej w Towarzystwie sekcji teatralnej; młodzi ludzie skupieni w grupie teatralnej przy parafii św. Barbary w Rudzie Śląskiej przenieśli uczestników święta w przeszłość. Po inscenizacji odtwarzającej poświęcenie kamienia węgielnego Domu, „Słowiczek” pod dyrekcją B. Orlińskiej rozpoczął swój rocznicowy koncert. W wykonaniu chórzystów, którym akompaniowała Teresa Pięta można było usłyszeć następujące utwory: Rota (sł. Maria Konopnicka, muz. F. Nowowiejski), „Mała msza łacińska” - Kyrie, Sanctus, Benedictus (muz. P. Kotucha), Ave Maria (muz. Michał Lorenc), Boże Ojcze z opery „Cavalleria rusticana” (muz. Pietro Mascagni), Modlitwa z opery „Wolny strzelec” (muz. Carl Maria Weber), Modlitwa o pokój (muz. Norbert Blacha), aria O mio babbino caro z opery „Gianni Schicchi” (muz. Giacomo Puccini), Złociste chryzantemy (muz. i sł. Zbigniew Maciejowski), Wiedeń miasto me (muz. Rudolf Sieczyński), aria Casta diva z opery „Norma” (muz. Vincenzo Bellini), Chór niewolników z opery „Nabucco” (muz. Giuseppe Verdi). Występ uświetnił kwartet smyczkowy „Crystal Quartet” oraz solowy śpiew B. Orlińskiej (Ave Maria, O mio babbino caro, Casta diva). Funkcję konferansjera pełniła Joanna Kściuszczyk.

Stowarzyszenie Chór Mieszany „Słowiczek” jest dumny z tego, że może spotykać się w historycznych murach swojego domu, wypełniać testament swoich poprzedników. Mamy nadzieję, że w tym domu nigdy nie ustanie polski śpiew.

W roku którym Chór „Słowiczek” obchodzi swoje 100-lecie mieliśmy okazję trzykrotnie upamiętnić naszego wieloletniego dyrygenta i kompozytora Juliusza Kandziorę.

  • 06.04.2019 r – w Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach- Zgodzie
  • 11.05.2019 r – w Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach – Lipinach
  • 01.06.2019 r – w kościele pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Świętochłowicach

Organizatorami i pomysłodawcami tych koncertów byli panowie Krzysztof Morys i Grzegorz Garstka członkowie Stowarzyszenia Przyjazne Świętochłowice. Podczas ostatniego koncertu 01.06.2019 gościła wśród nas córka Juliusza Kandziory Joanny Stroba. Warto tu nadmienić, że szwagrem Pani Joanny był śp. ks. abp Jerzy Stroba, pochodzący również z świętochłowickiej parafii Piotra i Pawła, a którego 100. rocznicę urodzin świętujemy w grudniu. Po zakończonym koncercie Pani Joanna podziękowała Chórowi za kultywowanie tradycji Śpiewaczych oraz za pamięć o Jej Ojcu...

Obecnie jesteśmy już na ostatniej prostej do uroczystego koncertu z okazji 100-lecia naszego istnienia. Wszystkich serdecznie zapraszamy na Wirek do Domu Śpiewaczego w dniu 15 czerwca 2019 r. na godzinę 17.00.