publikacja 02.04.2019 14:14
Mafia śmieciowa skupowała niebezpieczne odpady, żeby je zakopać lub porzucić - nawet blisko dużych skupisk ludzkich i zbiorników wodnych. 2 kwietnia policja w województwach śląskim i małopolskim zatrzymała 15 osób.
Śmieci nie były utylizowane, lecz porzucane. Przemysław Kucharczak /Foto Gość
Według prokuratury, podejrzani nielegalnie składowali i porzucali odpady na terenie województw śląskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego, podkarpackiego, wielkopolskiego oraz pomorskiego.
Ta zorganizowana grupa skupowała po atrakcyjnych cenach m.in. niebezpieczne chemikalia. Zamiast jednak wywozić je do certyfikowanych spalarni, składowała je w różnych magazynach, porzucała w wykopach ziemnych, zakopywała na terenie nieczynnych kopalń.
Beczki wypełnione niebezpiecznymi chemikaliami były składowane zarówno na terenach otwartych, jak i w pobliżu dużych skupisk ludzkich; na terenach atrakcyjnych turystycznie i w pobliżu zbiorników wodnych. Odpady były składowane w beczkach i pojemnikach typu "mauser" o pojemności 1000 litrów. To głównie odpady przemysłu chemicznego, petrochemicznego, farbiarskiego, lakierniczego i motoryzacyjnego.
W śledztwie Prokuratury Regionalnej w Katowicach na razie wyszło na jaw nielegalne składowanie prawie 2,5 tys. ton odpadów. Koszt ich utylizacji obciąży samorządy lub właścicieli nieruchomości, którzy wynajmowali powierzchnię przestępcom. Prokuratura szacuje koszt tej utylizacji na prawie 8 mln zł.
Więcej na następnej stronie
W śledztwie Prokuratury Rejonowej Częstochowa-Północ ujawniono na razie ok. 5 tys. pojemników i beczek z zawartością niebezpiecznych odpadów. Znajdowały się w hali byłej fabryki w Częstochowie przy ul. Filomatów. Także Prokuratura Okręgowa w Krakowie informuje o kilkudziesięciu tysiącach ton nielegalnie składowanych odpadów.
Pomysłodawcą procederu był 52-letni prokurent podkrakowskiej spółki. To on, unikając wysokich kosztów związanych z unieszkodliwieniem substancji, zlecał ich transport do hal czy też na wyrobiska w innych częściach Polski. Często właściciele, którzy wynajmowali mu hale lub teren, nie mieli świadomości, jakiego rodzaju towar będzie u nich przechowywany.
W przestępczą działalność zaangażowane były zarówno firmy przewozowe, których właściciele, mając świadomość grożącej im odpowiedzialności karnej, nawiązali współpracę z szefem "odpadowej" mafii , jak i ludzie, których rola polegała na fałszowaniu dokumentacji przewozowej, wyszukiwaniu odpowiednich miejsc do składowania niebezpiecznych chemikaliów, oraz osób, które - posługując się fikcyjnymi danymi - zawierały umowy najmu magazynów.
Do wynajmowanych przez "słupy" pomieszczeń trafiło kilkadziesiąt tysięcy ton niebezpiecznych cieczy. Natomiast pozostałe zagrażające życiu odpady, wymieszane z materiałami komunalnymi, były porzucane w nieczynnych wyrobiskach.
Policjanci z Krakowa i Katowic 2 kwietnia wcześnie rano wkroczyli do kilkunastu wytypowanych hal magazynowych. Weszli też do mieszkań osób zaangażowanych w ten proceder.
52-letni prokurent usłyszał już zarzuty kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, która - wbrew przepisom ustawy - składowała, transportowała odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach.
Zatrzymani zostali też jego współpracownicy - mężczyźni w wieku od 24 do 37 lat. To - według prokuratury - osoby odpowiedzialne za podrabianie dokumentów przewozowych, kierowcy, osoba wyszukująca miejsca do nielegalnego składowania, a także operator magazynu, który miał za zadanie m.in. pilotaż pojazdów przewożących niebezpieczne substancje.
Wszyscy mają odpowiedzieć za udział w zorganizowanej grupie przestępczej.