Ekstremalna Droga Krzyżowa. O to, czy warto pójść, pytamy uczestników

Anna Piontek

publikacja 30.03.2019 09:57

Samotna nocna wędrówka - czy może coś zmienić? Z pewnością przekonują się o tym uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Ekstremalna Droga Krzyżowa. O to, czy warto pójść, pytamy uczestników Ekstremalna Droga Krzyżowa 2018: trasa Pilecki Katowice - Oświęcim. Roman Koszowski /Foto Gość

Motywacje pójścia na EDK są różne, niejednokrotnie jest to chęć spotkania z Bogiem, pątnicy mówią też o ciekawości czy chęci zweryfikowania swoich możliwości.

- To moja pierwsza EDK. Jeśli chodzi o motywację, jest to na pewno chęć przeżycia innej formy modlitwy, zdobycie czasu na przemyślenie przyszłości a także sprawdzenia siebie w przejściu takiego dystansu w jedną noc. Chcę poprawić relację z Bogiem i zaufać Mu w trudzie drogi - mówi Leszek, który w tym roku ma zamiar pokonać dystans z Dębieńska do Piekar Śląskich.

Wielki post to dla jednych czas wyrzeczeń, inni podejmują wyzwania. - Chcę dać z siebie coś więcej. Przeżyć namiastkę tego co Jezus podczas drogi krzyżowej - swój udział zapowiada Dawid.

Ksiądz Piotr, który w tym roku też będzie debiutował, wie, że to nie będzie tylko nocny spacer. - Wprawdzie długie chodzenie: pielgrzymki, wyprawy w góry, nie są mi obce, ale 40 km nocą, w ciszy będzie dużym wyzwaniem. Uwielbiam nowe doświadczenia i czas, w którym mogę swoje życie skonfrontować z Bożym Słowem w ciszy i zmęczeniu. Wtedy człowiek nie może udawać, trzeba stanąć w prawdzie przed Bogiem i samym sobą. Ale… „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” - dodaje.

Monika pierwszy raz wyruszyła bez żadnego przygotowania. - Postanowiłam dołączyć do przyjaciół. Było to niesamowite 8 godzin wypełnionych modlitwą, przemyśleniami i walką z samą sobą, aby dotrwać do końca tej wędrówki. Nie da się tego opisać, to trzeba samemu przeżyć.

Kryzys? Czas go przezwyciężyć!

EDK to zmierzenie się z własną słabością, emocjami, ale i tym co zewnętrzne - zimnem, błotem, deszczem czy ciemnością. Ta droga to realny wysiłek, w którym następuje moment, gdzie nikt już nie udaje. Nie ma zakładania masek i zgrywania kogokolwiek. Nawet przed samym sobą. Ta droga pozwala poznać prawdziwego siebie, który niczego nie udaje, bo zwyczajnie nie ma na to siły.

- Podczas mojej drugiej EDK, na którą wybrałam się w samotności, po przejściu kilku kilometrów trasy zaczęłam zastanawiać się, po co to zrobiłam. Po pierwsze byłam sama, po drugie fizycznie wcale nie miałam na to ochoty. Niesamowitym przeżyciem podczas tej drogi był moment kryzysu, kiedy ze łzami w oczach usiadłam na drodze i wyciągałam telefon, by zadzwonić po transport do domu. Poczułam wtedy, że nie jestem sama, że choć fizycznie nikogo przy mnie nie ma, to w sercu czułam obecność osoby, która zachęca mnie do kontynuowania drogi. Wstałam. To jest to, co sprawia, że co rok wracam, choć mówię sobie, że to był już ostatni raz. To poczucie, że to droga moja i Jezusa, a On kroczy obok, prowadzi mnie i podnosi - opowiada Kinga.

Czy na EDK może pójść niewierzący? czytaj na następnej stronie...

Nie tylko dla wierzących

To wydarzenie łączy wszystkich ludzi. Nie jest ważne czy ktoś chodzi do kościoła, angażuje się w religijne inicjatywy, a nawet to czy wierzy.  

- Do kościoła zdecydowanie jest mi nie po drodze. EDK to wyjątkowe wydarzenie. Przez ponad 8 godzin człowiek mierzy się z własnymi słabościami. W tym czasie mam możliwość przemyślenia wielu spraw, które uciekają mi na co dzień. Podsumowuję to co się zdarzyło, zastanawiam się co mnie czeka. Często czuję żal, że coś poszło mi nie tak, że nie tego oczekiwałem. Na samym końcu trasy, kiedy nogi odmawiają posłuszeństwa, patrzę na krzyż i przybitego do niego człowieka: czy rzeczywiście mam tak źle w życiu, czy mam prawo narzekać? EDK to nic przyjemnego. To ból, to rozmyślanie, to samotność - wspomina Bartosz, który od kilku lat przemierza trasę biegnącą przez Rybnik i Rudy Raciborskie.

Wyjątkowa noc 

Jedni, aby poznać siebie, wyruszają w odległe miejsca, drudzy próbują pracy nad sobą, jeszcze inni wychodzą z założenia, że wszystko jest idealnie i nie ma czego poprawiać. Wydaje się, że jedna noc nie zmieni życia, jednak z EDK wraca się innym człowiekiem. To jest trudna droga przemiany, która zmienia każdego.  

- Wyjątkowy moment? Stacja, w której Jezus umiera na krzyżu. To było już nad ranem, Słońce zaczynało wschodzić, niebo było lekko różowe, a obok lasu była polana. Wymowna sceneria, w której po mimo ogromnego zmęczenia, było czuć już nadzieję poranka, zalążek nowego życia - wspomina Ania.

Wyrusz i Ty!

Jeszcze nic straconego. Dołącz do nocnej wędrówki 5 lub 12 kwietnia. Wystarczy wybrać trasę i wyruszyć. Możesz też iść w dowolnym dla siebie terminie. Wszystko zależy od ciebie.

https://www.edk.org.pl/trasy.html