25 marca: Dzień Świętości Życia

msp

publikacja 25.03.2019 14:47

W Katowicach-Bogucicach, w parafii, przy której siedzibę ma Archidiecezjalne Centrum Duchowej Adopcji, zostanie odprawiona Msza św. za dar życia i błaganie przez wstawiennictwo Najświętszej Panny Maryi o poszanowanie życia od poczęcia do naturalnej śmierci.

25 marca: Dzień Świętości Życia 25 marca - uroczystość Zwiastowania Pańskiego jest dniem, w którym rozpoczyna się modlitwa w intencji zagrożonych dzieci. Roman Koszowski /Foto Gość

Msza św. będzie połączona z przyjęciem duchowej adopcji dziecka poczętego zagrożonego zagładą. Podobne odbędą się w wielu parafiach naszej archidiecezji. O tym, że warto przystąpić do tego dzieła przekonują osoby, które wzięły w nim udział.

Iwona:

"O dziele duchowej adopcji usłyszałam ze trzy lata temu w naszym kościele parafialnym NSPJ i św. Jana Bosko w Piotrowicach. Zastanawiałam się czy się podjąć, czy dam radę wytrwać w modlitwie każdego dnia. Ale moje wątpliwości rozwiała wówczas osoba, która miała już wiele dzieci wymodlonych i dawała świadectwo. Pomyślałam: przecież to tylko jedna dziesiątka. I dziś bardzo się cieszę z decyzji.

Po roku modlitwę podjęły również moje dzieci. To fakt, że modlitwa zmienia modlącego się. W mojej rodzinie modliłyśmy się we trzy - z córkami. Korzystamy również, że specjalnej aplikacji na telefon. Myślę, że ta opcja jest o tyle fajna, że spoglądając w nią każdego dnia, możemy też podglądać naszego malucha jak rośnie, jak się rozwija. Niesamowicie to Pan Bóg wymyślił. Modlitwa też uczy nas wytrwałości i cierpliwości w oczekiwaniu. Często rozmawiałam z dziećmi zastanawiając się, na którym końcu świata żyje mama i w niej dziecko, które omadlamy, w jakich warunkach, czy się cieszy, a może jest jej bardzo trudno. I choć nie znamy odpowiedzi na te pytania, to jest ogromną radością podarować komuś 9 miesięcy modlitewnej troski. I ta satysfakcja, że urodził się kolejny dzidziuś i oby był zdrowy i radosny. Zachęcam do podjęcia dzieła duchowej adopcji, bo niewątpliwie jest to wielka rzecz, dająca radość serca i otwierająca na drugiego człowieka. A może za moje dziecko też ktoś się modlił...".

Kolejne świadectwa na następnej stronie

Patrycja:

Z dziełem duchowej adopcji zetknęłam się po raz pierwszy w kościele w naszej parafii NSPJ i św. Jana Bosko w Piotrowicach. Poczułam wewnętrzny głos, że muszę coś zrobić. Ten głos był odpowiedzią Pana Boga na moje pytanie, a zarazem stał się ukojeniem serca i utwierdzeniem: Pan Bóg działa! Wystarczy tylko wyciągnąć swe ręce wraz z sercem i ofiarować Bogu - On nas zawsze wysłucha i uczyni, co dla mnie najlepsze. W tym momencie poczułam, jak delikatny wiatr otula moją twarz. Ocierał moje łzy, które płynęły już od dłuższego czasu. Cała zawierzyłam się Jezusowi i Jego Matce Maryi. Czas tych 9 miesięcy zmienił moje życie.

Największym darem, jaki może otrzymać człowiek, jest dar życia. Bóg nas tak ukochał, iż na swoje podobieństwo stworzył człowieka. Dar życia oznacza umiłowanie, troskę, bezinteresowną ofiarność. Otrzymujemy darmo te wszystkie przymioty. Moja historia ma początek już kilkanaście lat temu, gdy to po zawarciu małżeństwa staraliśmy się o dziecko. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, mam pięcioro rodzeństwa. Tak naprawdę od zawsze byłam mamą dla nich, jako najstarsza czułam taką potrzebę więzi. Dzieci to dla mnie był skarb. Ale gdy nadszedł czas próby mojego macierzyństwa, zaczęła się walka.

Już od najmłodszych lat miałam problemy zdrowotne, chodziłam od lekarza do lekarza. Jeden ze specjalistów stwierdził, że muszę poddać się pewnej operacji, jeśli dalej będę chciała być zdrowa i żyć.

Ciąg dalszy świadectwa na następnej stronie

Cóż oznacza taka decyzja - wyrok. A ja nie poszłam za tym głosem. Oddałam to wszystko Panu Jezusowi. Przez dłuższy czas nie odnajdywałam rozwiązań. Po modlitwie za wstawiennictwem wtenczas jeszcze papieża Jana Pawła II czułam, że jest ze mną w mojej walce.

Zaszłam w ciążę, jednak okazało się początkowo, że jest to ciąża pozamaciczna, którą trzeba koniecznie usunąć. Nie zgodziłam się na to. Udając się do kolejnych lekarzy i słysząc te same słowa - jeszcze gorliwiej modliłam się. Panie ty możesz wszystko, w Tobie jest nadzieja, Ty wszystko możesz.

Spotkałam na swej drodze kolejną lekarkę, niesamowitą, ciepłą i troskliwą osobę, która pokierowała mnie do następnego lekarza. Już wtedy wiedziałam, że nie jestem sama. To Bóg postawił ją na mojej drodze. Pierwsza wizyta nie była niczym innym, jak powrotem do przeszłości. Lecz lekarz ten miał w oczach ten blask, jaki bije z obrazu Jezusa Miłosiernego. Z mężem rozpoczęliśmy duchową walkę o nasze dziecko.

W trakcie badania USG nie było widocznego tętno dziecka  Po kolejnych dwóch wizytach oczy lekarza zaczynały gasnąć. To, co mi wtedy powiedział lekarz, bardzo zabolało: "Przykro mi to mówić, ale przy kolejnej wizycie, jeśli nie będzie tętna dziecka, musimy dokonać zabiegu usunięcia".

Czas do kolejnej wizyty był dla nas ogromnym obciążeniem, zdarzało się, że stawałam się rozdrażniona, niespokojna, a na pytania rodziny, jak się czuję, już nie reagowałam. Nadszedł ten dzień i byłam w gabinecie, poddając się kolejnemu badaniu. Zauważyłam twarz lekarza i łzy spływające z oczu oraz poczułam wokół niewyobrażalne ciepło i jasność. Jest tętno dziecka. Wiedziałam. Jest cud! Chwała Panu za ten dar - mam syna.

Później staraliśmy o kolejne dziecko, już z zagrożeniem życia, niestety poroniłam. Przez bardzo długi czas nie mogłam się z tym pogodzić, byłam smutna, przygnębiona. Widząc dzieci, miałam ogromne pragnienie. Dowiadując się, czym jest duchowa adopcja, wiedziałam, że gdzieś jest matka, która potrzebuje mojej pomocy.

Włączając się w to apostolstwo zmieniałam się. Często w czasie modlitwy zastanawiałam się, jak mama się czuje? Co teraz robi? Czy wszystko przebiega pomyślnie? Czy dzieciątko rośnie zdrowo? Czy czuje tę modlitwę? Wiele pytań przychodziło do głowy.

Jestem przekonana, że mam kolejną pociechę w gronie dzieci. I po części też jestem jego mamą duchową. Pan Bóg, wysłuchując moich próśb i modlitw za wstawiennictwem św. Jana Pawła II, zaopiekuje się też i wyleje wszelkie potrzebne łaski na nich.

To już moje 7 dziecko - licząc moje rodzeństwo, syna i dzieciątko z duchowej adopcji. Więź jaka się tworzy, nie da się opisać krótko w kilku słowach. Stajemy się wtedy odpowiedzialni w równej mierze, co rodzice biologiczni.

Jedynym darem jaki możemy ofiarować jest modlitwa, która ma ogromną moc i działa cuda. Tak jak każdy dar życia - jest cudem. Bożym cudem. Nie zapominajmy, że wszystko możemy w tym, który nas umacnia. Czekam już z tęsknotą na kolejny czas duchowej adopcji.

Kolejne świadectwo na następnej stronie

Ola:

Decyzja zapadła bardzo spontanicznie. Jak tylko usłyszałam o duchowej adopcji, od razu stwierdziłam, że chcę się tego podjąć. Zauważyłam, że dzięki tej modlitwie bardziej zwracam uwagę na innych ludzi i ich potrzeby. Jestem też bardziej wyczulona na krzywdę innych. Nauczyłam się modlić za ludzkie życie i zrozumiałam, że jest to bardzo potrzebne we współczesnym świecie, pełnym zawahań w tej kwestii. Bardzo cieszy mnie, że mogę moją modlitwą wesprzeć matki, które decydują się przyjąć swoje dziecko.