Konrad Wawelska Góra

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 10/2019

publikacja 07.03.2019 00:00

Śląscy terytorialsi wybrali patrona. To specjalista od działań nieregularnych – Tadeusz Puszczyński. Kim był?

Patron śląskich terytorialsów. Patron śląskich terytorialsów.
Archiwum 13. ŚBOT

Wsławił się w III powstaniu śląskim. Nieregularne działania żołnierzy, którymi dowodził, zaskoczyły Niemców bardziej niż sam wybuch powstania.

Tadeusz Puszczyński nie był Ślązakiem – pochodził z Piotrkowa Trybunalskiego, był legionistą Piłsudskiego. Już jako 17-latek siedział w rosyjskim więzieniu za udział w organizacjach, które dążyły do niepodległości Polski.

Prędzej ryby wyzdychają

Tadeusz Puszczyński był przekonany, że III powstanie śląskie – jeśli do niego dojdzie – uda się tylko w jednym przypadku. Mianowicie wtedy, gdy Niemcy nie będą mogli szybko dostarczyć sił z głębi swojego państwa, żeby je zdławić. Zaproponował więc: wysadzę mosty hen, daleko, na wrogim terytorium.

Jego plan został przyjęty, choć wielu wątpiło, że jest realny. – Prędzej wszystkie ryby w Odrze wyzdychają, niż Puszczyński wysadzi choć jeden most – komentowali niektórzy oficerowie sztabowi Dowództwa Obrony Plebiscytu.

Przyjął do swojej Grupy Destrukcyjnej ochotników z całej Polski i śląskich górników strzałowych, obeznanych z materiałami wybuchowymi. Ściągnął też z Warszawy starych „bojowców” Polskiej Partii Socjalistycznej, którzy w czasie rewolucji 1905 r. konstruowali i rzucali bomby.

Ci ludzie nie nadawali się już do akcji – ze względu na wiek i „odporność psychiczną osłabioną długoletnią pracą konspiracyjną”, jak to elegancko określiła Zyta Zarzycka w książce „Polskie działania specjalne na Górnym Śląsku 1919–1921”. Byli jednak najlepszymi nauczycielami. Nauczyli żołnierzy Puszczyńskiego zasad konspiracji, tego, jak przygotować sobie drogę odwrotu po wysadzeniu mostu, wreszcie specjalistycznej wiedzy saperskiej. „Jak się robi rtęć piorunującą i do czego się jej używa?”; „Jak należy poznać psucie się piroksyliny i dynamitu?” – brzmiały kolejne lekcje.

Pieniędzy i materiałów wybuchowych dostarczało w tajemnicy Wojsko Polskie, a same szkolenia odbywały się w Sosnowcu.

Mosty w powietrzu

Elementem szkolenia były „ćwiczenia z odwagi”, czyli rzuty puszkami z ekrazytem – materiałem wybuchowym. Tadeusz Puszczyński zawsze w nich uczestniczył.

Na początku marca 1921 r. dołączył do swoich żołnierzy trenujących nad stawem. „Gdy zapaliłem zapalnik trzeciej puszki i skostniałymi rękami rzuciłem ją przed siebie, zdziwiło mnie, że na powierzchni stawu nie mogłem dojrzeć kręgów wodnych, jakie zwykle powstają po wrzuceniu jakiegoś przedmiotu” – wspominał.

„Nagle usłyszałem za sobą rozpaczliwe krzyki ćwiczących, którzy stali o kilkanaście kroków. Rozejrzałem się i z przerażeniem stwierdziłem, że puszka z dymiącym lontem leży u moich stóp. Nie namyślając się więc długo, skoczyłem do lodowato zimnej wody, ratując się przed wybuchem. Nic mi się wprawdzie nie stało, ale zamiast jechać na Śląsk, musiałem w przemokniętym do bielizny ekwipunku kupca pierwszej gildii wracać co prędzej na moją kwaterę w Sosnowcu” – zapisał. Kapitan Puszczyński podawał się bowiem na Śląsku za kupca drewnem Konrada Wawelberga.

Swoją drogą już samo fałszywe nazwisko świadczy o fantazji tego oficera – bo „Wawelberg” to inaczej „Góra Wawel”.

Dr Zyta Zarzecka twierdziła, że także Niemcy prowadzili wtedy działania specjalne, ale właśnie ze znacznie mniejszą fantazją, bo ograniczające się do terroru.

Ludzie Wawelberga ruszyli do akcji w nocy z 2 na 3 maja 1921 r., rozpoczynając III powstanie śląskie. Prawie jednocześnie wysadzili w powietrze 7 mostów na Odrze i jej dopływach, a także całe odcinki torów kolejowych.

Większości tych zniszczeń dokonali w zachodniej części Górnego Śląska, czyli na terenie, gdzie większość mieszkańców sprzyjała państwu niemieckiemu. Wawelberczycy wysadzali mosty i tory na każdej linii kolejowej zawsze w dwóch, oddalonych od siebie miejscach, żeby Niemcy nie mogli przeładowywać swoich żołnierzy czy armat po prostu z pociągu do pociągu.

Przecięli też linie telefoniczne i telegraficzne, łączące Śląsk z Niemcami. Berlin został całkowicie odcięty od wiadomości, co tutaj się dzieje.

Tymczasem powstańcy śląscy doszli aż do Góry św. Anny. Niemcy musieli naprawić mosty i do wielkiego kontrataku przystąpili dopiero po 18 dniach. Wtedy było już za późno, żeby zdławić powstanie. Gdyby nie fantazja Tadeusza Puszczyńskiego, wszystko mogło potoczyć się inaczej.

Dostępne jest 28% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.