Zawdzięczam mu życie

Aleksandra Pietryga

|

Gość Katowicki 8/2019

publikacja 21.02.2019 00:00

Umierając, wpatrywał się w Maryję. „W Twoje ręce oddaję mojego ducha” – wyszeptał.

Założyciel Ruchu Światło–Życie i Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Założyciel Ruchu Światło–Życie i Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
Reprodukcja Henryk Przondziono /Foto Gość

Kiedy komuniści próbowali zniszczyć dzieło jego życia; kiedy zamknęli go w więzieniu; kiedy szykanowali najbliższe mu osoby, on śpiewał Magnificat. Szaleniec? – Jeśli Bóg do czegoś dopuścił, to z zamiarem uczynienia czegoś lepszego – przekonywał ks. Franciszek Blachnicki, dziś kandydat na ołtarze. Zmarł 27 lutego 1987 roku w Marianum – ośrodku Ruchu Światło–Życie w niemieckim Carlsbergu, gdzie mieszkał i pracował przez ostatnie lata życia. Tajemnica jego śmierci do dziś nie jest rozwiązana. Czy to było otrucie czy zator płucny? Śledztwo katowickiego pionu IPN, które trwało cztery lata, zostało umorzone... Pozostawił po sobie dzieło istniejące od ponad 60 lat i nadal przyciągające kolejne pokolenia ludzi w różnym wieku, różnego stanu, różnej profesji. Ci, którzy przeszli tę drogę, mówią: „Ruch Światło–Życie zmienił mnie na zawsze”.

To mnie ruszyło

– W ubiegłym roku świętowałem mój złoty jubileusz wejścia w Ruch – wspomina ks. Henryk Bolczyk, wieloletni moderator generalny, emerytowany proboszcz, kapelan górników z „Wujka” podczas krwawej pacyfikacji kopalni.

Dostępne jest 22% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.