Poparzony 3-letni Mikołaj cudem uniknął śmierci. Dziś wraca do zdrowia

Joanna  Juroszek Joanna Juroszek

publikacja 29.01.2019 13:50

W sierpniu 2018 r. w Rybniku zapalił się samochód z trzylatkiem w środku. Chłopiec miał poparzone prawie 50 proc. ciała.

Poparzony 3-letni Mikołaj cudem uniknął śmierci. Dziś wraca do zdrowia Mikołaj ze swoimi rodzicami, bratem Gabrysiem oraz lekarzami, którzy uratowali mu życie Joanna Juroszek /Foto Gość

We wtorek o jego stanie zdrowia opowiadali lekarze różnych oddziałów Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Z dziennikarzami spotkał się także mały bohater. Towarzyszyli mu rodzicie i brat Gabryś.

Chłopiec w stanie krytycznym do GCZD w Katowicach trafił 16 sierpnia ubiegłego roku. Miał oparzenia trzeciego i czwartego stopnia, które zajęły 47 proc. powierzchni skóry. Za nim - 127 dni hospitalizacji, 112 dni na oddziale intensywnej terapii, 9 operacji oraz 86 zmian opatrunkowych.

Mikołaj do swojego domu w Rybniku wrócił tuż przed świętami Bożego Narodzenia. - To był nasz najwspanialszy prezent - mówiła łamiącym się głosem jego mama.

Chłopiec miał poparzone plecy, pośladki oraz uda. Dziś, już w domu, przechodzi intensywną rehabilitację. Do Rybnika wrócił 21 grudnia. Dzień później, z radości, już zaczął rozpakowywać bożonarodzeniowe prezenty. Nie wytrzymał do Wigilii.

- Później każdy, kto go odwiedzał, przynosił mu prezenty. Mikołaj tak się do tego przyzwyczaił, że za każdym razem, gdy ktoś przychodzi, pyta: "Masz dla mnie prezent?". Tłumaczymy mu, że tak nie wolno - mówiła z uśmiechem jego mama.

- Mikołaj czuje się bardzo dobrze, przechodzi różnego typu badania, współpracujemy z różnymi poradniami. Nawet dwa razy w ciągu dnia ma rehabilitację, znosi ją bardzo dobrze, jest bardzo dzielny - dodała.

W jego powrót do zdrowia zaangażowali się specjaliści różnych dziedzin szpitala. Chłopiec pierwsze cztery miesiące spędził na oddziale intensywnej terapii, gdzie poza lekarzami 24 godziny na dobę opiekowały się nim pielęgniarki.

Jego stan był bardzo ciężki, okresowo - krytyczny. - Rozległość oparzenia oraz jego stosunkowo młody wiek razem dały bardzo ciężką postać choroby oparzeniowej - mówił dziennikarzom dr Ludwik Stołtny, kierownik Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. - Ta choroba oparzeniowa na początku to jest wstrząs spowodowany bólem i odwodnieniem - dodał.

Później Mikołaj trafił na Odział Chirurgii i Urologii. Jednak lekarze tam pracujący chłopcem zajmowali się już wcześniej. Pierwszą operację Mikołaj przeszedł w pierwszej dobie po wypadku. - Operacje wykonywaliśmy bardzo wcześnie. Miały one na celu pozbycie się tkanek martwiczych, były to też jak najwcześniejsze próby zabezpieczenia ran oparzeniowych. Spalone były pośladki dziecka, odbytnica - wymieniał dr Tomasz Koszutski, kierownik tego oddziału.

-  Poparzenia były bardzo głębokie. Poparzona była cała skóra, tkanka podskórna i miejscami nawet tkanka mięśniowa - dodał dr Andrzej Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci.

Na samym końcu Mikołaj trafił do na Oddział Pediatrii i Endokrynologii. - Mikołaj przyszedł do nas na takie "dopieszczenie" - mówiła dr Elżbieta Berdej-Szczot. - Trafił do nas razem ze swoim tatą, który fantastycznie się nim zajmował - dodała. - Śmieję się z męża, że on jest dziś już półlekarzem - oceniła jego żona.

Mikołaj i jego bliscy poza rehabilitacją mieli spotkania z psychologiem. Chłopiec brał też udział w terapii zajęciowej.