Keep walking

Joanna Juroszek

|

Gość Katowicki 4/2019

publikacja 24.01.2019 00:00

W cztery miesiące przeszedł przez siedem krajów, z Katowic do Santiago de Compostela i na koniec świata. W nogach ma blisko 3,5 tys. km. Po co Szymon poszedł na Camino?

As Escaselas przed miastem Fisterre, czyli „końcem świata”. As Escaselas przed miastem Fisterre, czyli „końcem świata”.
Archiwum z wyprawy

Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Podobnie jak przebyta przez niego droga. Szymon Szkółka z Imielina w ciągu blisko czterech miesięcy samotnej wędrówki załapał się na prawie wszystkie pory roku (śnieg dopadł go w... Hiszpanii), średnio szedł po 30 kilometrów dziennie z plecakiem ważącym co najmniej 12 kilogramów.

Powerbank z intencjami

Na szlak świętego Jakuba ruszył w połowie lipca, wrócił w połowie listopada ubiegłego roku. – Miałem dwa początki mojego Camino. Najpierw ruszyłem od dominikanów w Katowicach, nie miałem już wtedy mieszkania, oddałem klucze. Potem, dzień później, ruszyłem z mojego rodzinnego domu w Imielinie – wyjaśnia. Na Camino zaprowadziły go niełatwe doświadczenie życiowe oraz misja, jaką sam sobie obrał.

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.