Panie Boże, mamy problem

Joanna Juroszek

|

Gość Katowicki 44/2018

publikacja 01.11.2018 00:00

Po rekolekcjach zaczęły nam się mnożyć pieniądze. Kiedy Bogu oddaliśmy kwestię finansów i powiedzieliśmy: „Nie wiemy, co z tym zrobisz, ale Ty się tym zajmuj”, to rozdzwoniły się telefony... 

Panie Boże, mamy problem Biblia jest skarbnicą odpowiedzi na wszystko, także na problemy finansowe – uważają małżonkowie Roman Koszowski /Foto Gość

Agnieszka Warmons z Mikołowa, żona Jarka i mama 17-letniego Szymona oraz 10-letniej Gabrysi, wie, o czym mówi. Razem ze swoimi bliskimi na własnej skórze doświadczyła, co znaczy być bankrutem. Na szczęście dziś wie także, do Kogo należą wszystkie pieniądze świata.

Koszmarna sytuacja

– Odkrywanie tego, że Pan Bóg obecny jest w każdej sferze naszego życia, także w finansach, zajęło nam parę lat – przyznaje Jarek, głowa rodziny. – Doszliśmy do ściany, i to tak krytycznie, że zaczęliśmy wyprzedawać rzeczy z domu, żeby mieć co do garnka włożyć. Nie mieliśmy nic. Nie dość, że człowiek nie miał kasy na spłatę swoich zobowiązań i na życie, to jeszcze nie mógł sprzedać tego, co posiadał – dodaje. Kłopoty małżonków rozpoczęły się, kiedy zdecydowali się na budowę domu. – Do działki mieliśmy dojazd na zasadzie służebności. W 2006 r. otrzymaliśmy pozwolenie na budowę, wzięliśmy kredyt, zaczęliśmy budowę i... zaczęły się problemy z dojazdem – opowiada Jarek. Sprawy związanej z drogą do posesji nie rozwiązały nawet procesy sądowe. Na dodatek w 2009 r. Jarek stracił pracę.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.