Łukasz zaczął działalność

fk, prze

|

Gość Katowicki 39/2018

publikacja 31.10.2018 15:42

Zmarł kleryk z Rybnika- -Kamienia. Miał rozpocząć drugi rok Ogólnopolskiego Seminarium dla Starszych Kandydatów do Święceń w Krakowie.

Gdy Łukasz Zimończyk rok temu przestąpił progi „seminarium 35+” (tak potocznie mówi się o tej instytucji), miał 36 lat, był więc tam jednym z najmłodszych alumnów. Miał już jednak spory dorobek życiowy – ukończone studia prawnicze, aplikację sędziowską, pracę w sądzie.

Więź z Jezusem

Dopiero jako dojrzały człowiek Łukasz przeżył ożywienie swojej wiary i nawiązał osobistą więź z Jezusem. To doprowadziło go w wieku 36 lat do seminarium duchownego: w 2017 r. zostawił wszystko dla „wielkiej perły”, jaką odkrył w Jezusie Chrystusie. – To była wielka łaska i wynik wielkiego pragnienia Boga, jego szukania prawdy – jest przekonana koleżanka Łukasza z jego dawnej pracy.

Wspomina go jako człowieka bardzo wielkiej wrażliwości. Łukasz przygotowywał się do kapłaństwa dla archidiecezji katowickiej. Wakacje spędzał w rodzinnej miejscowości Kamień – dzielnicy Rybnika. Był ciekawy świata, dużo pisał. W sierpniu opublikowaliśmy na stronie gosc.pl jego artykuł o seminarium, w którym studiował. Zabiegał o to. Zależało mu na tym, żeby starsi mężczyźni, którzy odczuwają powołanie do kapłaństwa, wiedzieli, że i dla nich droga jest otwarta.

Ostatnio pracował nad artykułami naukowymi potrzebnymi do ukończenia doktoratu z prawa. Śpieszył się, chciał zdążyć przed rozpoczęciem kolejnego roku w seminarium. Zmarł nagle, późnym popołudniem 18 września, w trakcie pisania tekstu, na zator płucny. Miał 37 lat.

Chopie, tyś znalazł swoje miejsce

Na pogrzeb 21 września przyjechali m.in. koledzy i koleżanki Łukasza z rybnickiego ośrodka zamiejscowego Sądu Okręgowego w Gliwicach. Dotarli też koledzy z seminarium dla starszych kandydatów. Jego ojciec duchowny, ks. Lucjan Bielas, wyraził przekonanie, że śp. Łukasz Zimończyk będzie teraz działał skuteczniej niż za ziemskiego życia. – Łukasz nie zakończył swojej działalności. On ją dopiero zaczął – podkreślił. – Bo jeżeli ktoś tak umarł, to możemy mieć nadzieję, że wszedł w świętych obcowanie – wyjaśnił. Dodał, że skuteczność pomocy Łukasza dla najbliższych, dla społeczności parafialnej, dla przyjaciół, którym za życia wiele zawdzięczał, będzie teraz o wiele większa.

Ksiądz Bielas pochodzi z leżących niedaleko Kamienia Ornontowic. Wspominał, że na początku seminarium Łukasz wydawał się „troszka potracony”. To jednak z czasem się zmieniało, w miarę jak kleryk coraz głębiej wchodził w teologię i w duchowość, jak odkrywał liturgię. – Nie zapomnę ostatniej rozmowy z nim. Mogę tylko tyle powiedzieć, że byłem szczęśliwy, bo zobaczyłem: Chopie, tyś znalazł swoje miejsce! – powiedział.

Ksiądz Jerzy Korduła, proboszcz z Rybnika-Kamienia, zwrócił uwagę, że Łukasz zmarł w święto św. Stanisława Kostki, patrona kleryków. Stanisław Kostka też umarł młodo. Tego dnia, jak wskazywał proboszcz, przypada czytanie z Księgi Mądrości, niezwykle pasujące do Łukasza. Są w nim słowa: „Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł. Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości”.

Kilka godzin przed swoją śmiercią 18 września Łukasz Zimończyk uczestniczył w Mszy św. na pogrzebie sąsiadki. Przyjął wtedy Komunię Świętą. W czasie tamtej liturgii pogrzebowej ksiądz czytał Ewangelię, w której Jezus wzywa swoich słuchaczy do gotowości na dzień, w którym przyjdzie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.