Elektryzujący projekt

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 38/2018

publikacja 20.09.2018 00:00

Katowice chcą mieć najgęstszą w Polsce sieć stacji do ładowania samochodów elektrycznych. Część z tych punktów ma być gotowa przed grudniową konferencją klimatyczną COP24.

Od roku można ładować samochody elektryczne na parkingu Galerii Katowickiej. Od roku można ładować samochody elektryczne na parkingu Galerii Katowickiej.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Większość tych stacji buduje koncern elektroenergetyczny Tauron. Zanim w grudniu wystartuje konferencja klimatyczna, chce otworzyć w Katowicach 4 stacje szybkiego i 18 przyspieszonego ładowania. Każda z takich stacji pozwala na zaopatrzenie jednocześnie dwóch aut. Tauron zaoferuje też w Katowicach 20 samochodów elektrycznych do wypożyczenia „na minuty”.

Kolejne ładowarki powstaną na zlecenie Urzędu Miasta. Pierwsze trzy z nich mają być gotowe już w listopadzie w rejonie ul. Góreckiego – niedaleko Międzynarodowego Centrum Kongresowego, gdzie będzie odbywać się COP24. – Do końca 2020 r. powstanie sto punktów ładowania – deklaruje Katowic Marcin Krupa.

73 elektryki

Prof. Damian Gąsiorek z Wydziału Mechanicznego Technologicznego Politechniki Śląskiej uważa te zapowiedzi za bardzo dobrą wiadomość. – Każda ładowarka jest na wagę złota. Im więcej ich będzie, tym łatwiej będzie przesiąść się na samochody elektryczne – uważa.

Na razie zbyt wielu mieszkańców się nie przesiadło. Dzisiaj w Katowicach zarejestrowane są 73 pojazdy elektryczne, w tym 17 motorowerów, 3 motocykle i 2 quady. Prof. Gąsiorek zauważył jednak nowy trend: w województwie śląskim jest już kilka przedsiębiorstw, które ustawiły słupki do ładowania aut elektrycznych na przyzakładowych parkingach. – Mam nadzieję, że takie praktyki się rozpowszechnią. To są zwykłe, a nie szybkie ładowarki, ale jeśli pracownik przyjeżdża na osiem godzin do pracy, wystarczy to na naładowanie baterii, aby spokojnie wrócić do domu – ocenia.

Szybkie ładowarki przygotowują samochód do dalszej jazdy znacznie prędzej: w kwadrans można osiągnąć 80 procent naładowania akumulatora. To nieźle – o ile nie porównujemy tego osiągu z tankowaniem paliwa do zwykłego, spalinowego samochodu.

Wadą aut elektrycznych jest wciąż ich niewielki zasięg, wynoszący najczęściej ok. stu kilometrów na jednym ładowaniu. Czy te samochody nie okażą się więc ostatecznie ślepą uliczką w rozwoju motoryzacji? – Cały świat idzie dziś w kierunku napędu elektrycznego. Jeżeli będą dostępne ładowarki, auta z napędem elektrycznym staną się ciekawą alternatywą dla samochodów spalinowych, szczególnie w miastach, w dużych aglomeracjach – uważa prof. Gąsiorek.

Profesor zastrzega jednak, że samochody elektryczne, przy wszystkich swoich zaletach, nie są „ekologiczne” aż w tak wielkim stopniu, jak powszechnie to się wydaje. – Akumulatory po iluś latach trzeba wymieniać. Gdybyśmy mieli milion samochodów elektrycznych, to w każdym będzie co najmniej kilka akumulatorów, a w autobusach nawet po kilkadziesiąt. Po latach otrzymamy całą stertę zużytych akumulatorów. Trzeba będzie je utylizować – wskazuje.

A może wodór?

Na początku września Jastrzębska Spółka Węglowa ogłosiła, że zakupi i w 2019 roku wyśle do testowania w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii autobus napędzany wodorem. Ma to być pojazd polskiej firmy Ursus.

Spółka chce w ten sposób przekonać odbiorców do tej technologii. Jeśli to jej się uda, w przyszłości będzie dostarczać na rynek wodór. Aż ok. 50 proc. gazu koksowniczego, który powstaje jako produkt uboczny w koksowniach JSW w Radlinie, Zabrzu i Dąbrowie Górniczej, to właśnie wodór. Można go wychwycić i oczyścić.

– Dla mnie rozwiązanie w postaci ogniw wodorowych jest znacznie lepsze niż napęd z bardzo drogimi akumulatorami. Gdyby Polska chciała wyróżnić się na tle świata, powinna pójść właśnie w alternatywę wodorową. W tej chwili na wodór mocno stawia Japonia. Powstała tam Toyota Mirai z napędem wodorowym, niedawno kilkanaście sztuk tych samochodów kupiła brytyjska policja – zauważa prof. Gąsiorek.

Największą przeszkodą w rozpowszechnieniu się samochodów elektrycznych jest ich cena. Także otrzymywanie wodoru sporo kosztuje. Prawdopodobnie jedno i drugie znacznie potanieje, jeśli samochody z tymi rodzajami napędu zaczną być kupowane masowo.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.