Wyloguj się dla rodziny

Aleksandra Pietryga

|

Gość Katowicki 32/2018

publikacja 09.08.2018 00:00

– Podszedł kiedyś do mnie mężczyzna i chciał kupić grę dla syna − opowiada Tomek. − Okazało się jednak, że chodzi mu o grę komputerową. Kiedy usłyszał, że są tylko planszówki, stwierdził: „A, to nie... bo wtedy ja musiałbym z nim grać...”.

Tomasz Stchlerowski z żoną Agnieszką oraz córkami Mają i Martą Tomasz Stchlerowski z żoną Agnieszką oraz córkami Mają i Martą
Archiwum rodzinne

Kiedy byłem mały, odwiedzałem rodzinę w Niemczech − wspomina Tomasz Stchlerowski, mąż Agnieszki, tata Mai i Marty, informatyk i pasjonat gier planszowych z Radzionkowa. − Z tych wyjazdów najbardziej utkwił mi w pamięci widok rodzin spędzających wspólnie wolny czas. Zabierali ze sobą koc, gry i szli do parku. Tak jakoś ta bliskość zaczęła mi się kojarzyć z planszówkami.

To był impuls, żeby przyjrzeć się bliżej fenomenowi gier planszowych. − Odkryłem, że na rynku zachodnim istnieją gry bardziej złożone niż chińczyk czy monopol. Takie, które angażują, zmuszają do rozmowy i współpracy pomiędzy graczami.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.