Jest piąty diakon stały

Przemysław Kucharczak Przemysław Kucharczak

publikacja 29.06.2018 04:02

Został nim Andrzej Lwowski z Katowic-Koszutki, mąż Magdy, ojciec 4-letniego Michała i ponadrocznego Jakuba.

Jest piąty diakon stały Nowy diakon stały Andrzej Lwowski z żoną Magdą oraz synami Michałem i Jakubem mieszka na Koszutce w Katowicach Przemysław Kucharczak /Foto Gość

W czwartek wieczorem święceń diakonatu w kościele ojców oblatów na Koszutce udzielił mu katowicki biskup pomocniczy Marek Szkudło.

Andrzej Lwowski, piąty w archidiecezji katowickiej diakon stały, jest Polakiem urodzonym we Lwowie w 1977 roku. Do Polski przyjechał na studia oraz do pracy - i został na stałe.

Jego droga do Pana Boga nie była prosta. W wieku 16 lat przestał chodzić do kościoła. Przeszedł przez mrok wschodnich duchowości, uprawiał medytację transcendentalną i jogę. Na jego szczęście w wieku 25 lat zaczął też wchodzić do kościołów. Dlaczego? Bo "chciał poznać argumenty drugiej strony". Słuchał czytań, Ewangelii i kazania, a potem wychodził. To były kościoły w Katowicach-Brynowie, gdzie wtedy mieszkał - Najświętszych Imion Jezusa i Maryi oraz św. Michała w Parku Kościuszki.

- Ten stan utrzymywał się przez całe miesiące. W pewnym momencie jednak przez to Słowo, którego słuchałem, Pan Bóg zaczął w moim życiu działać wyraźniej - wspomina w rozmowie z "Gościem Katowickim".

Dokładnie pamięta tę chwilę. Przechodził akurat obok katedry Chrystusa Króla w Katowicach. - I wtedy przyszedł impuls, jakby zaproszenie, żebym poszedł do spowiedzi. Ta myśl była bardzo niecodzienna dla kogoś, kto nie spowiadał się od 10 lat... Pomyślałem: „Pogadam z tym księdzem” - śmieje się.

Nie dostał jakiejś szczególnie poruszającej nauki. – Ale była już łaska sakramentalna! Pojawił się we mnie głód Eucharystii, zacząłem codziennie chodzić na Mszę - mówi.

Droga dojrzewania w wierze trwała u niego jeszcze długo. O tej jego historii będzie można poczytać w "Gościu Katowickim" nr 27 na niedzielę 1 lipca.

Ta droga doprowadziła Andrzeja m.in do poznania Magdy, młodej organistki z Koszutki, a później do małżeństwa z nią. Okazało się, że doprowadziła go również do diakonatu stałego.

Ciekawe, że Pan Bóg przygotował do tego również Magdę. Już przed wielu laty wlewał w jej serce pragnienie... bycia żoną diakona. Mówiła, że tego by chciała, zanim w ogóle pomyślała, że Andrzej może być jej mężem, i zanim w Polsce zaczęto udzielać święceń diakonatu żonatym mężczyznom.

Święceń udzielił Andrzejowi Lwowskiemu wieczorem 28 czerwca pomocniczy biskup katowicki Marek Szkudło. W homilii mówił, że Jezus nie przestaje pytać "Czy kochasz mnie?".

Mówił też o powołaniu i o tym, że znaczenie tego słowa bywa niesłusznie zawężane do samej tylko drogi kapłańskiej i zakonnej. - Każdy młody człowiek musi zrozumieć, że to, co ma do zrobienia na tej ziemi, zawsze jest powołaniem, bo jest odpowiedzią na wezwanie Boga - stwierdził.

Podkreślił, że Andrzej w czasie urodzin i chrztu został włączony w powszechne powołanie do świętości. - Kiedy w dzień Wniebowzięcia 2012 r. pojmował za żonę Magdalenę, włączył w rytm swojego powołania do świętości także małżeństwo - powiedział. Mówił też o jego trzecim powołaniu - do diakonatu. - Jakby trzy drogi, a w rzeczywistości jedna - zauważył.

Po święceniach nowy diakon stały zaprosił wszystkich na grilla przed kościołem na Koszutce. - A później wszystkich, którzy wytrwają, zapraszam z powrotem do kościoła na modlitwę uwielbienia - zachęcił.