Zielone światło

Joanna Juroszek

publikacja 29.03.2018 00:00

Pamiętam, że to był bardzo słoneczny dzień. Pamiętam przygotowanie koszyczka i jazdę rowerem do dziadka na cmentarz. To były jego urodziny. Pamiętam też światło w kościele od zapalonych świec. Tylko tyle i nic więcej. 1999 rok. 3 kwietnia. Wielka Sobota.

– W Niedzielę Zmartwychwstania czuję nadzieję, pełnię, promienie słońca – mówi Ania. – W Niedzielę Zmartwychwstania czuję nadzieję, pełnię, promienie słońca – mówi Ania.
Mirosław Rzepka /Foto Gość

Wypadek znam tylko z opowiadań mojej mamy. Niecały miesiąc spędziłam w śpiączce. Obudziłam się i czułam ogromny ból. Dla mnie było to coś normalnego – jest ból i tak musi już być – mówi Ania z Imielina.

Wybuch jak na wojnie

Jej życie diametralnie zmieniło się 19 lat temu. W nią, jej ojca i brata, wracających z liturgii wielkosobotniej, na oczach mamy wjechał samochód prowadzony przez pijanego kierowcę. Tata Ani zmarł po miesiącu w szpitalu, Ania porusza się na wózku, brat jest w pełni zdrowy. – Szliśmy po chodniku: mama pod rękę z tatą, a ja z bratem Stasiem przed nimi. Ja miałam 17 lat, Staś – 9. Samochód uderzył w tatę, wyrwał go mamie spod ręki i wyrzucił w powietrze. Stasia wrzucił w bramę, na szczęście była otwarta, boby się na niej zabił, a mnie wziął na maskę, przewiózł jakieś 100 m i wrzucił do rowu.Mamie nic się nie stało. Ona pamięta tylko ogromny wybuch. Do dziś wspomina, że myślała, że to jakaś wojna idzie – opowiada spokojnym głosem.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.