Tego gościa to już znamy

Gość Katowicki 05/2018

publikacja 01.02.2018 00:00

O tym, dlaczego świeckich nie należy się bać, i o wychodzeniu z Jezusem na ulice mówi ojciec Bartosz Madejski OMI, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach-Koszutce.

Ojciec proboszcz w drzwiach kościoła przy ul. Misjonarzy Oblatów. Ojciec proboszcz w drzwiach kościoła przy ul. Misjonarzy Oblatów.
Joanna Juroszek /Foto Gość

Joanna Juroszek: Dlaczego młody Bartek wybrał oblatów?

Ojciec Bartosz Madejski: Jestem z Gorzowa Wielkopolskiego. Swoje nawrócenie przeżyłem, kiedy miałem 18 lat. Czułem, że idzie ono w kierunku kapłaństwa. Miałem wtedy dwa mocne pragnienia. Pierwsze: żeby Pan Jezus był dla mnie najważniejszy, żeby między nami była bardzo mocna relacja przyjacielska. I to, czytając o założycielu oblatów, św. Eugeniuszu de Mazenod, odkryłem właśnie u niego. Drugim moim pragnieniem było uwrażliwienie na ludzi oddalonych i opuszczonych. To też znalazłem u naszego założyciela. Zobaczyłem również (wcześniej tego nie wiedziałem), że oblaci są w Gorzowie – i to był dla mnie wyraźny znak. Potem okazało się, że mój kolega z ławki poszedł właśnie do tego zgromadzenia. Jest rok wyżej. Widziałem, jak Pan Bóg mi podpowiada: „Bartek, nie kombinuj, tu blisko jest dla ciebie miejsce”.

A jak długo Ojciec jest na katowickiej Koszutce?

W Katowicach piąty rok jestem proboszczem. Wcześniej trzy lata byłem tu wikarym, a w międzyczasie przez pięć lat posługiwałem w Kokotku. Komuś może się wydawać, że jestem tu już bardzo długo, od 2005 roku.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.