– Razem z żoną trafiliśmy tam dzięki moim rodzicom. Ich małżeństwo zaczęło się sypać. Zaczęli mówić o rozwodzie. Dali sobie ostatnią szansę. Wstąpili do Ruchu Equipes Notre Dame (END). To był przełom – mówi Michał Bienek z Rybnika.
Najwięcej małżonków w ekipach w sektorze śląskim skupionych jest wokół Rybnika i Żor. Na zdjęciu od lewej: Piotr i Bernadeta, Maria i Krzysztof; Michał z tyłu.
ks. Rafał Skitek /Foto Gość
W Ruchu razem z żoną Danusią są już prawie 10 lat. – Pamiętam, jak po ślubie natrafiłem na dane statystyczne, z których wyczytałem, że w niektórych miejscowościach w Polsce aż 50 proc. par się rozwodzi. Pobiegłem z tym od razu do niej i powiedziałem: Słuchaj, wiesz, że mamy 50 proc. szans na to, że się nie rozejdziemy? Popatrz, ja jestem zwykłym mężczyzną, ty zwykłą kobietą. To my jesteśmy w tej średniej statystycznej. Musimy coś z tym zrobić. Zgodnie stwierdziliśmy, że musimy się gdzieś zaangażować – opowiada Michał.
Skąd oni to mają?
Początki obecności Ruchu w Polsce sięgają mniej więcej 2000 roku. Na Śląsku jedną z pierwszych par, które do niego trafiły, byli Bernadeta i Piotr Dylowie z Rybnika. Jak do tego doszło? W 12. roku małżeństwa pojechali na tzw. wakacje z Bogiem. W praktyce były to rekolekcje oazowe. – Po trzech dniach chciałem stamtąd uciec, bo było tam za dużo „rzykania”. Godom żonie: „To nie jest miejsce dla mnie” – wspomina ze śmiechem Piotr. Na szczęście jakoś przetrwał. Wytrzymał. – Na tych rekolekcjach poznaliśmy jedną parę małżeńską, która była inna niż wszystkie. Wyjątkowa. Zainspirowała nas do poszukiwania w naszym małżeństwie tego „czegoś”.
Dostępne jest 27% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.