Wyszliśmy na jarmark bożonarodzeniowy. Modliliśmy się nad dwoma małżeństwami, gdy nagle ekspedientka z jednego ze straganów zawołała: „Ja też tak chcę!”. Zostawiła kolejkę ludzi i podbiegła do nas. Ks. Waldemar Maciejewski opowiada, co w Katowicach robią katolicy na ulicy.
Ks. Waldemar regularnie wychodzi z oazą na ulicę. Po to, by opowiadać o miłości nie z tej ziemi.
henryk przondziono /foto gość
Pierwsze odkrycie? Ludzie chcą słuchać. Naprawdę. Mamy w głowie gotowe scenariusze: „Wyjdziemy, a ludzie będą nas obojętnie mijali”. Nic podobnego! Ludzie chcą słuchać o tym, że są kochani przez Boga. Widzę to za każdym razem, a na ulice wychodzimy regularnie – opowiada ks. Waldemar Maciejewski, moderator diecezjalny Ruchu Światło–Życie w archidiecezji katowickiej. − Zaczęło się od Światowych Dni Młodzieży. Wtedy ruszyliśmy na ulice po raz pierwszy. Miałem poczucie, że jeśli po ŚDM schowamy się do kościoła, to przegramy czas, który dał nam Pan Bóg.
Gdy na oazie w planie było wyjście na uliczną ewangelizację, młodzi zareagowali entuzjastycznie. Byli pełni zapału, „na fali” po przyjęciu Jezusa jako Pana i Zbawiciela i odnowieniu przyrzeczeń chrzcielnych. Modlili się gorąco, przygotowali pantomimy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.