Z Bogiem na maksa!

publikacja 10.12.2017 08:35

- Od dzieciństwa wmawia się nam, że "coś musimy" - mówi Zuzia Kacała, studentka z Rogowa. - Musisz chodzić do kościoła, musisz być grzeczny, musisz się starać. A to nie tak! On kocha nas całkowicie za nic. Za darmo.

Z Bogiem na maksa! Zuzia Kacała należy do wspólnoty młodzieżowej Youth Kahal, która jest częścią Stowarzyszenia "Kahal" w Czyżowicach Daniel Pietryga /Foto Gość

Odkąd pamiętam, Bóg jest obecny w moim życiu. Jest w nim od zawsze. Pochodzę z katolickiej, wierzącej rodziny. Mój tata jest katechetą, rodzice oboje są zaangażowani w życie Kościoła.

Uzdrawiajcie chorych

Wspólnie się modliliśmy, chodziliśmy na Msze św. W dzieciństwie, zamiast bajek, mama czytała nam Biblię, najpierw takie opowiadania biblijne dla dzieci, a później, w miarę, jak dorastałyśmy z siostrami, zastąpiło je Pismo Święte. Do anegdot rodzinnych przeszła opowieść o mnie z czasów, kiedy miałam dwa latka, a moja mama spodziewała się drugiego dziecka. Rodzice zapytali mnie wtedy, jak nazwiemy tego malucha, a ja zawołałam: „Łazarz!”. To była moja ulubiona postać.

Widziałam, że moi rodzice mają autentyczną, osobistą więź z Panem Bogiem. To nie była wiara na zasadzie przekazanej tradycji. Nie wiedziałam jednak, w jaki sposób ja mogę nawiązać taką żywą relację z Jezusem. Jako nastolatka nudziłam się na Mszy, modlitwa często mnie męczyła.

Gdzieś podświadomie czułam, że muszę przejść od wiary moich rodziców do osobistej przyjaźni z Panem Bogiem. W Piśmie Świętym zawsze najbardziej dotykało mnie, jak Boża chwała objawia się w cudach, uzdrowieniach, wskrzeszeniach. Aż mnie serce bolało, kiedy o tym czytałam...

W Dziejach Apostolskich św. Piotr przechodzi, a tam, gdzie pada jego cień, chorzy odzyskują zdrowie! Ludzie zabierają do domów skrawki ubrań św. Pawła i chorzy odzyskują zdrowie! Była we mnie ogromna tęsknota za tym, by tego też doświadczyć.

Pytałam Boga, dlaczego nie widzę tych cudów w swoim życiu, w świecie, w którym jestem. Przecież wierzę, że Bóg jest stale taki sam; że słowa Chrystusa: „Uzdrawiajcie chorych” nie były skierowane tylko do apostołów. Co z nami jest nie tak?! Co ze mną jest nie tak, skoro na własne oczy nie widzę tych znaków Bożego działania?!

Zerwałam bandaż

Pojechałam na rekolekcje. I tam, podczas modlitwy, z ust dziewczyny, która mnie zupełnie nie znała, nic o mnie nie wiedziała, usłyszałam: „Zuzia, zobaczysz cuda i znaki w swoim życiu. Przez Ciebie Pan będzie uzdrawiał”. To była odpowiedź Boga na to pragnienie, które było w głębi mojego serca.

Pół roku później podczas lekcji wychowania fizycznego upadłam tak niefortunnie, że całym ciężarem ciała przygniotłam kostkę u nogi. Noga momentalnie zaczęła puchnąć, a ból był tak wielki, że nie mogłam na niej stanąć. Na jednej nodze dokuśtykałam do lekarza. Prześwietlenie, badanie i okazało się, że zrobił się krwiak. Oznaczało to, że dopóki się nie wchłonie, nie będę mogła następować na tę nogę i muszę chodzić o kulach przez parę tygodni. Niby nic poważnego, ale sytuacja nieprzyjemna.

Wieczorem mieliśmy spotkanie naszej wspólnoty młodzieżowej Youth Kahal. Podczas tych spotkań modlimy się, rozmawiamy, dzielimy słowem Bożym, swoją wiarą. I ja nagle powiedziałam: „A czemu nie moglibyście się pomodlić o uzdrowienie mojej kostki?”. Usiadłam na krześle, kule oparłam obok, a moi przyjaciele zaczęli się za mnie modlić. To była bardzo krótka modlitwa. Nikt z nas nie miał doświadczenia modlitwy nad chorymi. Pamiętam, że skończyli, ja podziękowałam i jakby nigdy nic... wstałam z krzesła. Na obie nogi! Dopiero po chwili zorientowałam się, że stoję, a noga mnie nie boli.

Zerwałam bandaż, który cały czas miałam, a kostka, która jeszcze pół godziny wcześniej była spuchnięta jak balon, teraz wyglądała normalnie. To był dla nas znak, że Pan Bóg chce nas posyłać do ludzi, że chce, byśmy głosili Jego chwałę, opowiadali o Jego wielkiej miłości, chce działać przez nas. On chciał, żebyśmy zobaczyli, że Ewangelia jest ciągle żywa, że On jest cały czas wśród nas. A teraz chce, żebyśmy chodzili z Nim na maksa!

Pewnego dnia do naszej wspólnoty na modlitwę uwielbienia przyszła dziewczyna, która - podobnie jak ja wcześniej - chodziła o kulach. Była po operacji nogi i bardzo ją bolało. Podeszłam do niej i powiedziałam: „Hej! Jeżeli chcesz, pomodlimy się o twoje uzdrowienie”. Zawahała się, ale w końcu powiedziała: „Ok”.

Pomodliliśmy się z nią, a kiedy skończyliśmy, nagle zaczęła płakać. Powiedziała, że noga całkowicie przestała ją boleć. Zaczęła tańczyć, podskakiwać, klękać, co wcześniej było absolutnie niewykonalne. Kilka dni później poszła do lekarza na wizytę kontrolną. Kiedy weszła do gabinetu, lekarz zdjął okulary i zaczął przecierać oczy ze zdumienia. To niemożliwe, żeby po tak poważnej operacji TAK chodziła!

Moje imię wyryte na Jego dłoniach

Pewien mężczyzna przyszedł do nas, mówiąc, że bolą go plecy i bez porannej gimnastyki nie jest w stanie chodzić. Kiedy usiadł na krześle, pokazał nam, że jedna jego noga jest wyraźnie krótsza od drugiej. Zaczęliśmy się modlić i zobaczyłam na własne oczy, jak krótsza noga się wydłuża... Sprawdzaliśmy to później kilkanaście razy, bo pierwszy raz doświadczyliśmy czegoś takiego, i rzeczywiście różnica się zmniejszyła! Mam z tym panem kontakt do dziś. Ból nie wrócił. Człowiek jest sprawny.

Modliliśmy się z kobietą, u której lekarze zdiagnozowali guzy na nerkach. Następnego dnia po modlitwie miała kolejne prześwietlenie i okazało się, że nerki są całkowicie czyste! Lekarz powiedział: „Proszę sobie to zdjęcie powiesić na ścianę, bo to jest CUD!”.

Bóg przede wszystkim chce, żebyśmy byli zbawieni. Jemu chodzi o naszą duszę. Tęskni za relacją z nami. Uzdrowienia fizyczne są jedynie bonusem, dodatkiem do tego, co dla Boga najważniejsze: naszego zbawienia. Cuda, znaki są po to, by przyciągnąć nas do Boga. On chce nam okazać swoją miłość. Nie jestem Mu potrzebna do cudów, do uzdrowień, do ewangelizacji. On jest wszechmocny, świetnie poradzi sobie beze mnie. Ale Bóg chce mojej przyjaźni.

Pewnego razu grupa osób modliła się za mnie o rozeznanie Bożej woli w moim życiu. I Pan Bóg przez jedną z modlących się osób powiedział, że chce, żebym wyszła ze swojej „skorupki” i bardziej Mu się oddała. Poczułam się urażona. Wręcz wkurzona na Boga.

Jak to? O co Ci chodzi, Boże?! Przecież tyle już ROBIĘ! Modlę się za chorych, ewangelizuję. Co mam jeszcze ROBIĆ?! Rzucić szkołę i pojechać na misje? Z tymi pytaniami poszłam na modlitwę uwielbienia. I wtedy Pan Bóg mi odpowiedział: „Nie mam twojego serca. Nie mam twojego czasu”. Nie zapomnę tego do końca życia. Zrozumiałam, że za dużo robię dla Niego, a On pragnie relacji ze mną. To są słowa, które Bóg mówi do każdego człowieka: „Pragnę twojego serca. Tęsknię za tobą, bo tak mocno cię kocham”. Bóg chce czasu, w którym może nas kochać.

Bóg mówi do mojego serca. Zna moje życie, moje nastroje, wie, jaki mam dzień. On mnie zna, On o mnie pamięta. To, że się urodziłam, że jestem, to nie jest żaden przypadek. On mnie powołał do istnienia.

Codziennie czytam Pismo Święte, po kolei, księga po księdze. I kiedy jest mi ciężko, On akurat w tym dniu, w konkretnym rozdziale, mówi do mnie: „Zrzuć swoje troski na Mnie... Nie jesteś sama... Ja cię nie opuszczę”. Kiedy jestem wesoła, On mówi: „To Ja jestem twoim Bogiem, Ja sprawiłem, że jesteś szczęśliwa. Chcę się dzielić swoją radością z tobą”.

Moim ulubionym fragmentem Pisma Świętego są słowa z Księgi Izajasza: „Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Iz 49,16). Kiedy Jezus umierał na krzyżu, moje imię zostało gwoźdźmi wyżłobione na Jego dłoniach. On nie tylko zna mnie po imieniu. Moje imię jest WYRYTE na jego dłoniach!

Chciałabym powiedzieć dziś wszystkim młodym ludziom, że Bóg was szalenie kocha. Rozmawiajcie z Nim. Pytajcie Go o swoje życie. Kiedy jesteście na Niego źli, też Mu o tym mówcie. Bóg nie chce w nas niewolników, ale chce przyjaciół. Chce dać wam ogień, który was rozpali i będziecie szli, by głosić światu Jego moc i Jego miłość. Kościół to nie skostniała instytucja, ale to wy jesteście Kościołem. Kościół należy do was. Jesteście jego przyszłością.

Zbyt często wydaje się nam, że „coś musimy”. Wmawia się nam to od dzieciństwa. „Musisz chodzić do kościoła”; „Musisz być grzeczny”; „Musisz się starać... zasługiwać”. Wydaje nam się, że na miłość Boga też musimy zasłużyć. A to nie tak! Bóg kocha nas całkowicie za nic. Za darmo. Jego miłość jest za darmo. Łaska jest za darmo. Uzdrowienie jest za darmo. Zbawienie jest za darmo! Ewangelia oznacza Dobrą Nowinę.

To właśnie dobra wieść o tym, że Bóg cię kocha bez względu na wszystko.