Co odkrył Grzegorz

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 49/2017

publikacja 07.12.2017 00:00

Fascynujące materiały znaleziono w iglicy kościoła św. Jerzego w Rydułtowach. Najstarsze mają 121 lat.

Ks. Marek Gwioździk z górną częścią starego krzyża. Ks. Marek Gwioździk z górną częścią starego krzyża.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

A wszystko dzięki orkanowi Grzegorz. Uderzył on w Śląsk 29 października z prędkością 110 kilometrów na godzinę. Zrywał dachy, przewracał drzewa.

Z wyciem wpadł i do Rydułtów koło Rybnika. Na pięknej, strzelistej wieży kościoła św. Jerzego, który stoi przy rynku, przekrzywił wysoki na blisko 4 metry krzyż.

Choć nadchodziła uroczystość Wszystkich Świętych, cóż było robić: zamknięto główne wejście do kościoła i dużą część placu kościelnego. – Było zagrożenie, że ten krzyż spadnie – wyjaśnia ks. Marek Gwioździk, proboszcz.

Dwa dni po Wszystkich Świętych do Rydułtów dotarła specjalistyczna zwyżka z ramieniem, które było w stanie dosięgnąć szczytu wysokiej na 57 metrów wieży. Fachowcy w trzy godziny zdemontowali krzyż. W iglicy wieży przy okazji znaleźli coś bardzo intrygującego: szczelnie zalutowaną tubę. Było jasne, że to kapsuła czasu.

Biskup Berlina otruty?

Ksiądz Gwioździk porozumiał się z Archiwum Archidiecezjalnym w Katowicach. Ustalił z jego dyrektor, dr hab. Haliną Dudałą, że razem otworzą kapsułę w pracowni konserwacji Archiwum Państwowego w Katowicach.

Dlaczego tam? Bo po tylu latach na papierach w kapsule mogły rozwinąć się szkodliwe dla zdrowia grzyby. Archiwiści wiedzą, jak z takimi dokumentami się obchodzić. Ta pracownia jest też wyposażona w specjalną komorę dezynfekcyjną do odgrzybiania papieru.

21 listopada kapsuła została więc rozcięta. Archiwiści i ks. Gwioździk znaleźli w środku materiały z trzech okresów: sprzed 121 lat, sprzed 82 lat i sprzed 72 lat. – Najstarsze były w takiej szklanej, zalakowanej „krauzie”. Kolejne pochodziły z czasów remontów w latach 1935 i 1945 – zdradza proboszcz.

W 1935 r. ówczesny proboszcz dołożył do kapsuły czasu m.in. gazetę o oryginalnej nazwie „Siedem groszy”. Żeby było śmieszniej, z napisu przy winiecie gazety wynika, że kosztowała... 8 groszy. Cóż, pewnie inflacja... – Widzi pan, że tutaj pojawił się nam po raz pierwszy kolor? Na pierwszej stronie jest tu taki sensacyjny, czerwony nagłówek: „Biskup Berlina otruty?”. Czyli widzimy, że gazety podobne do dzisiejszych tabloidów były już ponad 80 lat temu. Też operowały sensacyjnymi, choć nie do końca sprawdzonymi wiadomościami – śmieje się ks. Gwioździk.

Langrzik umar w maju

Okazją do uzupełnienia kapsuły była zmiana poszycia na wieży w lipcu 1935 roku. „Wieża dawniej pokryta łupkiem została obita blachą przez firmę Albert Langrzik Rydułtowy w bieżącym miesiącu” – zapisał na jednym z dokumentów odnalezionych w tubie mistrz blacharski, właściciel firmy.

Jak wynika z tego tekstu, Albert Langrzik urodził się 30 marca 1870 r. w Żorach, a w 1935 r., jak się dowiadujemy, „osobiście kieruje pokryciem dachu”. Bezpośrednio na wieży pracowali Alfons Langrzik, urodzony w 1905 r. w Rydułtowach, Jorgen Gerhard i Jan Tront.

Ten dokument został uzupełniony ciekawym dopiskiem w 1945 roku, gdy ponownie otwarto kapsułę. Komuś widać przypomniało się wtedy, że przed 10 laty zapomniano w tym piśmie wymienić jeszcze jednego rzemieślnika pracującego na wieży. Ktoś uwiecznił więc jego imię, dopisując ołówkiem pod spodem: „Langrzik Wojciech umar w maju 1944 roku”.

Giną dzieci Poloków

Wpisy z ostatniego otwarcia kapsuły w 1945 roku są najbardziej dramatyczne. Towarzyszą im zdjęcia, przedstawiające rezultaty sowieckiego bombardowania Rydułtów w lutym 1945 roku. Na fotografii, wykonanej po przejściu frontu, widać rydułtowików, którzy próbują uporządkować ruiny.

Jest też dramatyczny opis tego, co wtedy się stało: „Dnia 4 lutego 1945 (było to w niedzielę o godz. 13.10) bolszewiccy latawce bombardowali Rydułtowy” – zapisał ówczesny proboszcz ks. Wojciech Urban. – „Jedna bomba zniszczyła całą organistówkę i zabiła 3 siostry (Wiel. S. Przeł. Henrietta, S. Briolana i S. Benicia), służącą Pinior, pana Łukoszek Ludwika, pani Krzywik Zofię i 3 dzieci Polok. Druga bomba największa padła na plac kościelny tuż przed główną bramą. Trzecia bomba spadła w podwórze sąsiada pana Szuły. Wszystkie przepiękne nowe witraże kościoła zostały zniszczone” – wyliczył.

Najstarsze dokumenty pochodzą z 1896 roku. Gdy dobiegała końca budowa kościoła w Rydułtowach, włożył je do kapsuły czasu ks. proboszcz Paweł Bernert. Jest tu jego list, napisany po niemiecku. Jest też pismo „Schlesische Volkszeitung”, wydane we Wrocławiu w maju 1896 roku, i „Rybniker Kreisblat” z tego samego miesiąca. I jest prasa polska: „Posłaniec Niedzielny dla Dyecezyi Wrocławskiej” i „Gazeta Katolicka”, wydana 23 maja 1896 r. w Królewskiej Hucie, czyli dzisiejszym Chorzowie.

Ta ostatnia gazeta przynosi fantastyczną opowieść. Otóż ks. Rey, Czech z pochodzenia, wyruszył akurat na daleką wyprawę do Abisynii, „aby Włochom zajętym przez króla abisyńskiego Menelika przyjść z pomocą duchową i materialną”. O kogo chodzi? Z historii wiadomo, że o jeńców włoskich z bitwy pod Aduą. Straszliwą klęskę uzbrojonym po zęby Włochom zadali tam w marcu 1896 roku murzyńscy Abisyńczycy – czyli Etiopczycy. W śląskiej „Gazecie Katolickiej” czytamy, że król Menelik zgodził się wpuścić ks. Reya w głąb Abisynii pod warunkiem, że nie będzie szpiegował i nie dobierze sobie za towarzyszy żadnych Włochów. Dzielny ksiądz jest już więc w drodze, a wraz z nim idzie kilku misjonarzy pallotyńskich i braci miłosierdzia...

Podziękowanie farorzy

Monetę w kapsule czasu znaleziono tylko jedną. Musiała zostać tu włożona w 1935 roku, bo jest to fenig weimarski z 1928 roku. – Przy otwieraniu kapsuły ktoś z obecnych w pracowni zażartował: „Raczej oszczędni ci rydułtowicy” – śmieje się proboszcz. Zauważa, że niemiecka moneta jest ciekawostką, bo parafia leżała wtedy przecież na terytorium Polski. Jego zdaniem może to świadczyć o silnej przed wojną mniejszości niemieckiej w Rydułtowach. – Do dzisiaj zresztą są u nas odprawiane Msze św. w języku niemieckim – dodaje.

Akurat 1 listopada przed kościołem zostały poświęcone nowe nagrobki rydułtowskich proboszczów, którzy umieścili dokumenty w kapsule: ks. Pawła Bernerta i ks. Wojciecha Urbana.

– Ciekawe, że ostatni wpis w kapsule, dokonany przez ks. Urbana, pochodzi z 29 października 1945 roku. Z kolei 29 października bieżącego roku orkan doprowadził do tego, że odkryliśmy ich zapiski. Krzyż przechylił się wtedy właśnie w stronę grobów tych naszych proboszczów – mówi ks. Gwioździk. I dodaje, że wyglądało to trochę tak, jakby ci dwaj starzy farorze chcieli o sobie przypomnieć albo podziękować rydułtowikom za nowe nagrobki.

Stary krzyż jest skorodowany, więc wiosną na wieżę kościoła św. Jerzego trafi nowy. Prawdopodobnie będzie mniejszy. – Myślę, że wystarczy 2,5 metra wysokości. Do kapsuły dodamy wtedy nowe dokumenty i monety. Część starych znowu tam włożymy, ale już w formie kopii – zapowiada ks. Marek Gwioździk.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.