Beata i Mariusz Barberowie pielęgniarka i inżynier górniczy (na emeryturze) z Mysłowic, związani z Domowym Kościołem.

Gość Katowicki 41/2017

publikacja 12.10.2017 00:00

Dzięki modlitwie różańcowej otrzymujemy ogromne błogosławieństwo dla nas, naszych córek, ich rodzin.

Kawa, rozmowa i wspólny Różaniec – tak wyglądają poranki u Beaty i Mariusza. Kawa, rozmowa i wspólny Różaniec – tak wyglądają poranki u Beaty i Mariusza.
Joanna Juroszek /Foto Gość

Mariusz: Różańca długo nie uznawałem. Wydawało mi się, że jest to modlitwa tylko dla starszych osób. Ale kiedy 12 lat temu pojechaliśmy do Medjugorie, to powaliło mnie, że tam na różańcu modlą się wszyscy. Mężczyźni, młodzież, małe dzieci. Zobaczyłem, że to nie jest niszowa modlitwa. Beatka do tego Medjugorie zaciągnęła nas siłą... Po powrocie zrodziła się u nas rodzinna modlitwa różańcowa. Z czasem jednak zapał przygasł.

Beata: Wybuchały kłótnie o paciorki, o to, że ktoś się pomylił, że nie ta tajemnica, poszturchiwania typu: „Nie śpij”. Potem córki zaczęły studia, wspólna modlitwa się „rozjechała”, a Różaniec na nowo stał się dla mnie trudny. Tak było do momentu, w którym spotkałam mamę mojego pacjenta. Pracuję na patologii noworodka, gdzie są same chore maluchy, i miałam pacjenta w bardzo ciężkim stanie. Weszłam kiedyś do pokoju, w którym był ten noworodek. Dziecko było spokojne, mama była spokojna, porządek w pokoju, a ona z różańcem w ręku. Zaskoczona zapytałam: „To stąd czerpie pani ten spokój?”.

Dostępne jest 42% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.