Zjazd miast Stalina

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 36/2017

publikacja 11.09.2017 11:26

O swoim dzieciństwie opowiedział na tym spotkaniu katowiczanin Zbigniew Kędzior, który jako noworodek dostał tytuł „Pierwszego obywatela Stalinogrodu”. Bez pytania jego rodziców o zgodę władze nadały mu też... imię.

▲	Zbigniew Kędzior  w czasie spotkania w IPN. ▲ Zbigniew Kędzior w czasie spotkania w IPN.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

To było imię Józef. Na cześć Stalina. – Moja mama poszła mnie urodzić do szpitala w Katowicach, a ja urodziłem się następnego dnia w... Stalinogrodzie – powiedział pan Zbigniew. Jego niezwykłej opowieści słuchali zaintrygowani goście spotkania, które w Katowicach zorganizowało IPN w ramach projektu „Byłem mieszkańcem miasta Stalina”.

Urząd daje imię

Dzięki temu projektowi udało się zebrać wiele pamiątek związanych z trzema latami historii Katowic, kiedy nosiły one nazwę Stalinogród. – Tak się złożyło, że urodziłem się tuż po północy 9 marca 1953 roku – kontynuował pan Zbigniew. Właśnie wtedy nazwę Katowic władze zmieniły na Stalinogród. W akcie urodzenia, który ojciec pana Zbigniewa dostał już następnego dnia, urzędnik wpisał zgodnie z wolą rodziców: „Zbigniew Andrzej”. Cztery miesiące później Kędziorowie otrzymali jednak z urzędu nowy dokument, według którego ich syn nosił trzy imiona: „Józef Zbigniew Andrzej”. – Zdaniem władz wypadało, żeby pierwszy obywatel Stalinogrodu nosił imię patrona miasta. Rodzice w domu zawsze jednak mówili do mnie „Zbyszek”. Imię „Józef” było używane tylko wtedy, kiedy trzeba było pójść do urzędu albo przychodni – mówił na spotkaniu Zbigniew Kędzior.

Dostępne jest 31% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.