Żmij, św. Jerzy i koniorze

Ludowa fantazja nie zna granic

Żmij, św. Jerzy i koniorze

Wspominałem Państwu niedawno (tekst felietonu tutaj) o moich wakacyjnych spotkaniach ze świętym Jerzy – patronem niezwykle dla mnie ważnym, ale czy mógłbym o nim powiedzieć, że także i śląskim?

Pewnie nie, bo przecież ani ze Śląska nie pochodził (jak dajmy na to św. Jacek), ani przez Ślązaków nie jest dziś jakoś nadzwyczajnie czczony (z pewnością nie tak, jak św. Anna, czy św. Barbara).

A jednak, okazuje się, że i św. Jerzy ma swoją „śląską przeszłość”, tyle tylko, że dziś praktycznie nikt już o niej nie pamięta.

Całe szczęście mamy Barbarę Szmatloch, która wydała niedawno książkę „Wihajster do godki. Lekcje śląskiego”. Wśród zgromadzonych w publikacji rozmaitych (roztómajtych!) górnośląskich opowieści, znajdziemy także wzmiankę o świętym Jerzym. „Bo downi, przi drogach, a nawet na „gałynziach” (drzewach), stoły niy ino „nypomucki” (figury i kapliczki św. Jana Nepomucena), ale tyż świyntego Jerzego” – pisze (a może raczej szkryflo) autorka.

Szmatloch wspomina też o dawnych obchodach dnia świętego Jerzego na śląskich wsiach. „W kościołach, w imiyniu konia, gospodorze skłodali łofiary. Chopy „przirajtowali” (przyjeżdżali konno) z cołki łokolice na kościelny plac, kaj był postawiony stoł. A na niym, na biołym „tisztuchu” (obrusie), stoła figurka św. Jerzego, kery siedzioł na koniu i dzidom uśmiercoł smoka. Wele ni postawione były „szporkasa” (skarbonka) i gorniec na jajca. „Koniorze” (właściciele koni), po klynconcku, „rzykali” (modlili się), a potym „wciepowali” (wrzucali) piniondze abo jajka. Na koniec prowadziyli konie nałokoło kościoła i cmyntorza i dopiero wtynczos mogli je uwionzać i iś na mszo. A po ni wszyscy „trefiali” (spotykali) sie w szynku. Było to wszysko „skuli” (z powodu) tego, coby konie niy chorowały. A parobkom kerzi robiyli zawdy z koniami w polu, dowało sie w tyn dziyń „swacyna” abo „fesper” (podwieczorek)”.

Osobliwe były to ofiary i zwyczaje. Kto wie, czy nie pobrzmiewają w nich echa jakichś jeszcze starszych, przedchrześcijańskich obrzędów. Wszak początkowo Słowianie utożsamiali św. Jerzego z przybywającym na białym koniu pogańskim bogiem Jaryłą – bóstwem wiosennym, solarnym, które zgodnie z ich wierzeniami pojawiało się na świecie, wkrótce po utopieniu Marzanny, symbolizującej zimę.

Później, w ludowych wierzeniach, św. Jerzy nie walczył już ze słowiańskim smokiem-żmijem, ale wspólnie z nim (a także z prorokiem Eliaszem i samym Bogiem), stawiał czoła różnorakim siłom piekielnym.

Jedno jest pewne – ludowa fantazja nie zna granic :)

*

Felieton z cyklu Okiem regionalisty