Dar na koniec życia

Katarzyna Widera-Podsiadło

publikacja 08.05.2017 23:29

Kiedy pani Maria dawała córce pieniądze, które zaoszczędziła na swój własny pogrzeb, nie podejrzewała, co córka każe zrobić jej z tą kwotą. To naprawdę wspaniała niespodzianka - mówi.

Dar na koniec życia Pożegnanie pielgrzymów na katowickim dworcu Henryk Przondziono /Foto Gosc

Pani Maria jest w grupie 307 pielgrzymów, którzy we wtorkowy wieczór wsiedli do pociągu, który zabrał ich w podróż, podróż która dobiegnie końca dopiero w środę. Chociaż to będzie właściwie początek, bo wówczas pielgrzymi dotrą do Lourdes, miejsca cudownych objawień Maryi, która ukazała się w 1858 roku 14-letniej wiejskiej dziewczynki Bernadette Soubirous.

Pani Maria ma 84 lata i nie sądziła, że w tym wieku będzie jej dane doświadczyć jeszcze takich radości, przeżyć, które ma nadzieję, dodadzą jej sił w walce z chorobami, które przecież w tym wieku zwyczajowo już nękają człowieka. Czy boi się tej drogi? Nie, bo skoro Maryja dała jej wyruszyć, to pozwoli również i dotrzeć cało i zdrowo na miejsce.

To już po raz drugi chorzy archidiecezji katowickiej wraz z rodzinami wyruszyli w pielgrzymkę, która dla wielu jest formą dziękczynienia, za otrzymane łaski, ale też formą prośby o błogosławieństwo w chorobie, a może również o cud. W sercach wielu taka nadzieja się pojawia, chociaż są i tacy jak pan Paweł, którzy dziękują za choroby, bo dzięki nim stają się każdego dnia silniejsi i czują, że są bliżej Boga. A pan Paweł wie co mówi.

Podczas tej pielgrzymki jest opiekunem dla dwóch osób: żony, która miała wylew przed dwudziestu laty i odtąd jej stan stale się pogarszał i syna, który od 30 lat nie słyszy. Jadę, bo muszę, tak to czuję - mówi i uśmiecha się pogodnie, jak gdyby nie niósł w duszy żadnych trosk. Skąd bierze tę pogodę ducha? To proste - od Maryi.

 Kto raz pojedzie tym pielgrzymim szlakiem będzie wracał, jak pielęgniarka pani Anna, która przed dwoma laty uprosiła dla mamy cud uzdrowienia z choroby nowotworowej. Pani Zofia jadąc z córką do Lourdes nie wiedziała, jak ma bardzo złe wyniki. Córka prawdę wyjawiła dopiero po powrocie. Wtedy też zaczęła się chemia.

Po kilku miesiącach okazało się, że wyniki są bardzo dobre. "Dlatego muszę podziękować i znów jadę" - mówi pani Anna i odrobinę wstrzymuje drżący głos, serce ściska żal, gdy myśli o kolejnej chorej osobie, którą poniesie Maryi, ale tę historie zostawia już w swoim sercu.

Więcej o II archidiecezjalnej pielgrzymce do Lourdes czytaj tutaj.