– Tak nauczyciel się nie zachowuje – mówią ks. Grzegorzowi Kaputowi jego uczniowie z Ornontowic.
Ksiądz Grzegorz przed kościołem, gdzie jest wikarym
Przemysław Kucharczak /Foto Gość
Komentują w ten sposób jego spontaniczność i to, że na przykład już z daleka macha im ręką. Czego innego można jednak spodziewać się po kimś, kto w zeszłym roku wrócił na Śląsk po 12 latach w Afryce?
Ksiądz Grzegorz Kaput jest dziś wikarym w Ornontowicach. Wcześniej pracował w miasteczku Namalundu w Zambii, ukrytym wśród gór w gęstej dżungli. Jego proboszczem do roku 2009 był ks. Wacław Stencel rodem z Gogołowej koło Jastrzębia-Zdroju. Później biskup powierzył parafię Miłosierdzia Bożego w Namalundu ks. Grzegorzowi, w której urząd proboszcza pełnił aż do wyjazdu z Zambii.
Pomimo zmiany funkcji na misji zostały te same Ślązoki – ks. Wacek i ks. Grzegorz. Oczywiste więc było, że językiem obowiązującym na ich „farze” jest ślonsko godka... Zwłaszcza że czasem przyjeżdżali im pomagać także inni Ślązacy, m.in. klerycy Wojtek i Bartek.
Ksiądz Grzegorz jeździł terenowym samochodem z kapłańską posługą do siedmiu stacji misyjnych, rozsianych po okolicznych wioskach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.