Szczęśliwy ksiądz na cokole

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 12/2017

publikacja 23.03.2017 00:00

Pomnik ks. Franciszka Blachnickiego stanął przed sanktuarium św. Teresy w Rybniku-Chwałowicach. Jego twórcą jest Dariusz Gamracy z Podkarpacia.

	Chwałowicki pomnik ks. Blachnickiego przed ustawieniem na postumencie. Obok pamiętający księdza oazowicze: Krystyna Spyra, Anna Iwanecka, Barbara Krzysiak i ks. Teodor Suchoń. Chwałowicki pomnik ks. Blachnickiego przed ustawieniem na postumencie. Obok pamiętający księdza oazowicze: Krystyna Spyra, Anna Iwanecka, Barbara Krzysiak i ks. Teodor Suchoń.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Ksiądz Franciszek na chwałowickim pomniku idzie. Lewą ręką dotyka przypiętej do sutanny „foski” (znak oazy – krzyż z greckimi słowami Fos–Zoe, czyli Światło–Życie). W prawej niesie dokumenty – zapewne z napisanym przez siebie programem oazy, dzięki któremu setki tysięcy młodych Polaków zachwyciło się Kościołem. – Aż strach sobie wyobrażać, czym byłby dzisiaj Kościół w Polsce, gdyby nie Ruch Światło–Życie – komentuje ks. Teodor Suchoń, proboszcz w Rybniku-Chwałowicach.

Sen na wykładzie

Ksiądz Blachnicki zmarł 30 lat temu. Ksiądz Teodor po raz pierwszy spotkał go na oazie w Krościenku w 1970 roku. Był dopiero po II roku seminarium, a do Krościenka wysłał go jego rektor, ks. Stanisław Szymecki.

– Od tamtej pory cała moja droga do kapłaństwa i całe kapłaństwo były związane z ks. Blachnickim – wspomina. Do dziś ks. Suchoń pamięta poruszające konferencje ks. Franciszka, np. o Trójcy Świętej. Poruszające dla tych, którzy słuchali, bo większość obecnych na konferencji… przysypiała. A to dlatego, że ks. Blachnicki przekazywał fascynujące, ważne treści, mówiąc w bardzo monotonny sposób. – On nawet sam się czasem chwalił, że był jedynym profesorem KUL, który na własnym wykładzie zasnął – wspomina ks. Teodor.

Kiedy później ks. Suchoń był wikarym w Bielsku, pewnego wieczora usłyszał, jak woła go proboszcz: „Proszę tu przyjść, bo ks. Blachnicki przyjechał!”. Okazało się, że przyszły kandydat na ołtarze zjawił się, mimo późnej pory, żeby oddać ks. Teodorowi pożyczone pieniądze – bo on często pożyczał i zawsze oddawał. Spotykali się wielokrotnie. Zdarzyło się, że rozmawiali do późna w nocy. – A przecież byłem tylko jakimś tam wikarym – wspomina ks. Teodor.

Czytaj dalej na następnej stronie

W 1977 r. ks. Franciszek wprowadził nowy program letnich rekolekcji oazowych, z czterema prawami duchowego życia przekazywanymi na I stopniu oazy. Akurat „jedynkę” prowadził ks. Suchoń. – Czwartego dnia po raz pierwszy odbywało się tam przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Choć byłem już wtedy księdzem i tyle razy przedtem prowadziłem rekolekcje, dla mnie też okazało się to bardzo ważne – mówi.

Skuteczny optymista

Przed tygodniem w Chwałowicach odbyły się rekolekcje dla animatorów Domowego Kościoła, czyli Oazy Rodzin. Niektórzy uczestnicy poznali osobiście dzisiejszego „człowieka z pomnika”. Basia Krzysiak i jej koleżanka w 1975 lub 1976 roku stały się przyczyną małego zamieszania w centrali oazy w Krościenku. Po przyjeździe, wymęczone, twardo zasnęły na kwaterze. Obudzili je nazajutrz o 10.30 zaniepokojeni oazowicze. – Nie wiedziałam, jak się pokazać ojcu Franciszkowi. Podeszłam z drżeniem i przeprosiłam, a on na to: „A ja tak nieustannie powtarzałem: »Talita kum«” [„Dziewczynko, wstań” – słowa, którymi Jezus ożywił uznaną za zmarłą córkę Jaira – dop. P.K.]. A potem dodał: „Dajcie im jeść, bo Duch Święty działa na osoby wyspane i pojedzone” – śmieje się Basia.

– Był optymistą. I był przystępny. Do ojca Franciszka można było śmiało ze wszystkim podchodzić. Nawet kiedy wiedział, że jutro ma się wydarzyć coś trudnego, on dzisiaj wcale się tym nie przejmował. A te sprawy jutro się udawały… Miał wielką nadzieję i tego nas uczył – mówi Anna Iwanecka.

Wspomina, jak często ks. Blachnicki kupował różne rzeczy bez pieniędzy. – Mówił nam: „Patrzcie, jak Pan Bóg czuwa. Miałem kupić dom, ale nie miałem jeszcze pieniędzy…”. Chodziło o budynek w Krościenku na potrzeby centrali Ruchu Światło–Życie, żeby nasze dzieło się szerzyło. Dzień przed terminem, w którym miał zapłacić, przyjaciel przyniósł mu wieczorem pieniądze i powiedział: „Wiesz, wyjeżdżam na dłużej za granicę, przechowaj mi to; ty to tam dobrze zagospodarujesz”. Okazało się, że jest to dokładnie ta kwota, jaka była nazajutrz potrzebna na zakup domu – mówi Ania.

Ten styl, pełen zaufania do Pana Boga, oddziaływał na całe otoczenie. W realizacji kolejnych odważnych pomysłów pomagały mu dziewczyny z Instytutu Maryi Niepokalanej w Krościenku. I choć wciąż się udawało, zmęczone podobno już prosiły: „Od nowych pomysłów ojca zachowaj nas, Panie”.

Po raz ostatni Ania widziała ks. Franciszka w Krościenku 38 lat temu. Pamięta, jak rzucił pomysł, żeby zaśpiewać i zatańczyć dynamiczną piosenkę: „Ludzie, ludzie, których Bóg jest Panem, szczęśliwi są!”. I widać było, że jest szczęśliwy.

Ksiądz Teodor Suchoń przygląda się dzisiejszym oazowiczom. – Ilu było księży, którzy komentowali: „A tam oaza, ja swoją grupę zorganizuję”. Taki ksiądz nieraz rozwalił w parafii oazę, ale kiedy odchodził, to nic po sobie nie pozostawiał. Tymczasem oaza trwa. Kiedy patrzę dzisiaj na te tłumy oazowiczów, np. w katowickiej katedrze, myślę, że to musi być od Ducha Świętego. Pokolenia mijają, a w tych ludziach jest ta sama radość – dodaje.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.