Dzieci księdza

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 08/2017

publikacja 23.02.2017 00:00

– Księże, jutro na śniodani dlo chopców już nic nie bydzie. Ani chleba już ni ma! – alarmowała przerażona kucharka, pani Kuśkowa z Rydułtów. – Dyć przed nami jeszcze cało noc, a wy się naprzód martwicie – odpowiedział niezmieszany ks. Franciszek Blachnicki.

Rydułtowscy przyjaciele ks. Blachnickiego: Dorota Brzonkalik, Henryk Nawrat, Janina Rak, Jerzy Bindacz i Halina Mura. Trzymają oryginalny projekt cegiełki na budowę Domku Maryi. Rydułtowscy przyjaciele ks. Blachnickiego: Dorota Brzonkalik, Henryk Nawrat, Janina Rak, Jerzy Bindacz i Halina Mura. Trzymają oryginalny projekt cegiełki na budowę Domku Maryi.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

O tej scenie z Koniakowa, na jednych z pierwszych rekolekcji oazowych, opowiadają ich uczestnicy, mieszkańcy Rydułtów. – Pani Kuśka często później wspominała, że rano górale zaczęli niespodziewanie znosić wszystko, co tylko było potrzebne: ser, jajka, kury, mleko... Sami, zupełnie spontanicznie – mówi Jerzy Bindacz, który był na tych rekolekcjach.

Świadkowie nieraz widzieli, jak Bóg bardzo konkretnie odpowiada na modlitwę tego chudego księdza w okularach. W poszukiwaniu jego śladów pojechaliśmy do Rydułtów, bo tutaj... wszystko się zaczęło.

Ksiądz z miotłą

Wszystko – to znaczy oaza, ruch, który wywrócił Polskę do góry nogami. To, że Polacy, w przeciwieństwie do wielu innych narodów Europy, generalnie chcą trwać w Kościele, to zasługa Ruchu Światło–Życie. W ogromnej mierze ukształtował on zwłaszcza średnie pokolenie polskich katolików.

Ksiądz Blachnicki przyjechał do Rydułtów jako wikary w 1953 roku. – Miał temperament! Był przebojowy! – twierdzą dzieci, które się z nim zaprzyjaźniły. Teraz co prawda te dzieci mają lat 70 i więcej, ale kiedy wspominają ks. Franciszka, oczy błyszczą im jak u nastolatków.

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.