Cuda i dziwy na orszakach

Joanna Juroszek, Przemysław Kucharczak, Dominik Gajda

|

Gość Katowicki 02/2017

publikacja 12.01.2017 00:00

W Turzy Śląskiej ze zmarzniętej i przykrytej śniegiem ziemi wyrosły kwiaty. Tyski Melchior do Świętej Rodziny podróżował bryczką, która wcześniej zwiedziła Polskę. W Katowicach pojawił się Jezusek... wymodlony przez starsze siostry.

Melchior w Tychach podróżował bryczką. Melchior w Tychach podróżował bryczką.
Dominik Gajda /Foto Gość

Mniej więcej tak w naszej archidiecezji wyglądały orszaki Trzech Króli. Kolejny raz, mimo zatrważającego zimna, mrozu i śniegu, setki Ślązaków 6 stycznia wyszły na ulice swoich miast, by pomóc królom trafić do Betlejem.

Tajemnicze skrzynki

Pierwszy orszak pod hasłem „Marsz do Dzieciątka” wyruszył tuż przed 10.00 w Chorzowie-Batorym. Przez Mysłowice przeszły aż trzy liczne orszaki. Wszyscy u Świętej Rodziny spotkali się na rynku. W Piekarach królowie dotarli do dobrze znanego już wszystkim Piekarskiego Betlejem. W Tychach trzej królowie i ich towarzysze ruszyli spod kościoła Marii Magdaleny. Kacper i Baltazar jechali konno, a Melchior podróżował bryczką, powożoną przez Jana Holewika. Tym nietypowym pojazdem znany podróżnik w przeszłości wyruszył z Katowic nad morze i z powrotem. Bryczką objechał też dookoła całą Polskę. – W mieście, w którym mieszkamy i żyjemy, potrzebne jest nam błogosławieństwo. Potrzebne jest też to, byśmy się spotykali i poznawali – przekonywał na zakończenie kolorowego orszaku ks. Janusz Lasok, proboszcz z Marii Magdaleny. Znakomite widowisko mogli zobaczyć wszyscy, który w Objawienie Pańskie wybrali się do Turzy Śląskiej. Zgodnie z tematyką tegorocznych orszaków przedstawienie dotyczyło stworzenia świata. W rolę Pana Boga wcielił się młody chłopak. Inni młodzi w niesamowity sposób przedstawiali przelewające się na Ziemi ogromne fale czy powstanie suchego lądu.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.