Wikary jest chory, jak nie założy jakiejś wspólnoty, a farorz – jak na placu kościelnym nie ma betoniarki… O duchownych na Górnym Śląsku dyskutowano w Muzeum Historii Katowic.
▲ Święcenia kapłańskie w archikatedrze w Katowicach w 2015 roku.
Henryk Przondziono /Foto Gość
Zaproszeni goście zastanawiali się, kim są kapłani na Górnym Śląsku, i czy można ich jakoś scharakteryzować. Historycy odwoływali się do zapisków duchownych i dokumentów źródłowych, socjologowie uciekali się do analiz socjologicznych, a muzykolodzy sięgali po chorały, zbiory pieśni i skarbce. Cel był jeden: zrozumieć tożsamość kapłana i Kościoła na Śląsku.
Ludzki kapłan
– Ksiądz Emil Szramek miał piękny, bardzo kwiecisty język – mówiła dr hab. Aleksandra Skrzypietz. W jego zapiskach jest wiele anegdot, zabawnych zdarzeń, które pokazują księży we właściwym – „ludzkim” świetle. Z tekstów byłego proboszcza kościoła Mariackiego w Katowicach dowiadujemy się m.in., jak wyglądało życie niektórych śląskich kapłanów. O ks. Norbercie Bonczyku pisał, że już o 5 rano recytuje brewiarz, a o 6.00 odprawia Mszę. A potem przesiaduje godzinami w konfesjonale. Śniadanie je w biegu między czynnościami liturgicznymi. Okazuje się, że historią śląscy kapłani interesowali się już w XIX wieku.
Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.