Obraz z mocą

Ks. Rafał Skitek Ks. Rafał Skitek

publikacja 18.11.2016 10:02

Wizerunek Miłosiernego Jezusa leżał na śmietniku. Przygarnął go miejscowy proboszcz. W Roku Miłosierdzia zaniósł go do wszystkich dzielnic parafii.

Obraz z mocą Wierni odmawiają Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Grzegorz Olszewski

Codziennie do drzwi probostwa parafii św. Pawła w Rudzie Śląskiej-Nowym Bytomiu puka ok. 50 biednych i bezdomnych. Przychodzą tu po śniadanie. Kilku z nich bierze też udział w cotygodniowej Koronce do Miłosierdzia Bożego. – Ta modlitwa to pomysł Jezusa Miłosiernego i ojca świętego Franciszka – mówi ks. Jan Janiczek, proboszcz.

Wspólnym cotygodniowym modlitwom towarzyszy niesiony obraz Jezusa Miłosiernego. – To było 15 lat temu. Co dopiero zacząłem być proboszczem – opowiada ks. Janiczek. – Nagle, na śmietniku, zauważyłem wizerunek Miłosiernego Jezusa. Nowiuteńki! Po zamieszczonej na odwrocie dedykacji przypuszczam, że nie spodobał się on młodej parze i postanowiła się go pozbyć – tłumaczy. – Od tamtego czasu wizerunek ten wisi w moim pokoju. Pewnego razu, patrząc na Chrystusa, pomyślałem sobie: "Panie Jezu, co Ty mi chcesz przez to powiedzieć, skoro ja przychodząc do tej parafii znalazłem Ciebie w takim miejscu?". Po 15 latach przyszła odpowiedź. Dedykację zasłoniliśmy i co piątek zabieramy go na modlitwę – dodaje

Parafianie spotykali się w różnych miejscach parafii. Koronkę do Miłosierdzia Bożego odmawiali już między blokami, przy zakładach pracy, szkole, ośrodku zdrowia, a nawet pod barem. Scenariusz ten sam: w dłoni różańce, obraz Miłosiernego Jezusa, nad głowami trzepoczący transparent z logo Roku Miłosierdzia i słowa wspólnej modlitwy: "Dla jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata".

Cotygodniowa koronka w różnych częściach parafii była odpowiedzią na zaproszenie papieża do dobrego przeżycia Roku Miłosierdzia. W modlitewną akcję szybko włączyli się parafianie. Co piątek gromadziło się ok. 100 osób. – Ludzie sami prowadzą modlitwę. Kapłan rozpoczyna, a my kontynuujemy. – W Roku Miłosierdzia postanowiliśmy w ten sposób przepraszać Miłosiernego Ojca i powierzyć Mu sprawy osobiste i parafialne – podkreśla Grzegorz Olszewski.

– Dla tych, którzy nie chodzą do Kościoła, taka forma manifestacji wiary była wielkim zaskoczeniem. Dziwili się,  że katolicy modlą się na skrzyżowaniach, pod familokami, na ulicach – relacjonuje proboszcz. – Wielu z nich było obojętnych. Jednak niektórzy, wracając z pracy czy robiąc zakupy, zatrzymywali się. Czasem też wracające ze szkoły dzieci modliły się razem z nami. Z wielu okien wychylali się starsi i schorowani parafianie – opowiada proboszcz. – Ludzie reagują różnie. Na przykład dzisiaj kilku młodych zaczęło wyzywać i krzyczeć. Nic sobie z tego nie robimy. To się zdarza. Może to jakiś znak. Mam nadzieję, że poprzez naszą modlitwę dotrzemy do tych miejsc i osób w parafii, które potrzebują duchowego uzdrowienia – zastanawia się.

O całej akcji bardzo pozytywnie mówią parafianie. – Dokonała się w nas jakaś wewnętrzna przemiana. Chodzi o naszą postawę. Nie wiem, czy kiedyś miałbym odwagę pójść pomodlić się na głos w niebezpiecznych dzielnicach naszej parafii. A teraz bym to zrobił. Zauważyłem też, że ludzie, wśród których modliliśmy się, są jakby bardziej otwarci.  Wierzę, że ta duchowa przemiana będzie w parafii owocować. Dzisiaj potrzeba systematycznej pracy, bo często słyszymy o nowej ewangelizacji. Jednak w parafiach za mało jeszcze ewangelizujemy. Cieszymy się więc z tego, że jest to dzieło parafialne – mówi Grzegorz Olszewski.

W ramach ostatniego tzw. Wieczoru Miłosierdzia wierni zostali poproszeni o przyniesienie darów dla najbiedniejszych i bezdomnych. Właśnie dla nich przygotowali w tym roku uroczyste śniadanie wielkanocne. – Wystawiliśmy jeden kosz, a przydałyby się ze trzy – mówi Grzegorz Olszewski. – Ostatnio ludzi po kanapki przychodzi więcej. To z całą pewnością kolejny owoc Roku Miłosierdzia – uważa proboszcz. – Mam jeszcze inne pomysły w głowie. Ale teraz ich nie zdradzę. Muszą jeszcze dojrzeć – dodaje.