Powrót z wygnania

Sebastian Pustelnik

publikacja 07.11.2016 14:50

60 lat temu do Katowic powrócili biskupi śląscy, wysiedleni stąd cztery lata wcześniej.

Powrót z wygnania Powrót biskupów śląskich z wygnania - górnicy niosą na fotelu biskupa Stanisława Adamskiego Album sióstr De Notre Dame z Bielska-Białej, reprodukcja: Sebastian Pustelnik

Gdy w latach powojennych w szkołach ściągano krzyże ze ścian, młodzież, śpiewając „My chcemy Boga”, zawieszała je z powrotem na ścianie. Konflikt narastał.

We wrześniu 1952 roku, gdy władze komunistyczne wycofały lekcje religii ze 130 szkół na terenie diecezji katowickiej, zabiegi księży biskupów okazały się bezsilne. Postanowili więc odwołać się do opinii publicznej, upatrując w tym jedyną nadzieję. Autorem pomysłu wydania orędzia do diecezjan i samego tekstu był biskup pomocniczy Juliusz Bieniek.

Warto w tym miejscu przytoczyć krótki, fragment tego orędzia: „(...) Rodzice, jesteście pierwszymi i najważniejszymi nauczycielami prawd religijnych. Wiecie jednak, że wasza nauka powinna być pogłębiona przez nauczanie szkolne”. Orędzie odczytano z ambon wszystkich kościołów w diecezji katowickiej 1 i 2 listopada 1952 r., czyli tuż po wyborach do sejmu. W kościołach wyłożono również księgi, gdzie można było podpisać się pod petycją w sprawie przywrócenia religii w szkołach. Początkowo sądzono, że w związku z wyborami władze państwowe nie podejmą żadnych działań, nie chcąc zaogniać sytuacji. Niestety, okazało się to błędne. W nocy z 1 na 2 listopada rozpoczęły się pierwsze przesłuchania księży.

2 listopada orędzie zostało odczytane tylko w kilku parafiach, wieczorem zaś bp Bieniek z petycjami udał się do Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego. Wobec takiej a nie innej reakcji władz komunistycznych w siedzibie księdza Prymasa podjęto decyzję o zniszczeniu petycji, aby nie narażać osób tam podpisanych. Gdy funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa wkroczyli do kurii biskupiej w Katowicach, zaczęli przesłuchiwać wszystkich jej pracowników. Komunistów interesowało, kto właściwie jest autorem orędzia. Podejrzewali o to bp. Bieńka, choć widniał pod nim podpis bp. Adamskiego.

Gdy na przesłuchanie został wezwany biskup koadiutor Herbert Bednorz, poinformował, że to on jest autorem. I tak oto 6 listopada 1952 r. Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym wydała dekret o wysiedleniu biskupów katowickich na 5 lat, uzasadniając je tym, iż „jesienią 1952 r. na terenie województwa katowickiego uprawiali działalność godzącą w interesy społeczne Państwa Polskiego”.

Biskup Adamski dowiedział się o tej decyzji 7 listopada, podczas pobytu w domu rekolekcyjnym w Kokoszycach. Kiedy oficer odczytywał dokument informujący go, iż został wysiedlony, przerwał czytającemu i powiedział: „Znam to, to już słyszałem”. A następnie wyjaśnił, że podobny dokument został odczytany przez gestapo w lutym 1941 roku, kiedy to okupanci wysiedlali biskupów z Katowic.

Następnie ksiądz biskup wraz z ks. Szymeckim udali się do Katowic. W Bełku zauważyli ks. Filipa Bednorza, proboszcza z Syryni, który był wieziony służbowym samochodem Urzędu Wojewódzkiego. Nikt nie przypuszczał, że ten „ksiądz-patriota” został wybrany przez komunistów na następcę bp. Adamskiego. W tym samym miejscu w styczniu 1954 roku kapłan ten uległ śmiertelnemu wypadkowi, został pochowany w krypcie prokatedry Piotra i Pawła w Katowicach.

Gdy biskup zabrał wszystkie swoje rzeczy, zjadł obiad ze swymi najbliższymi współpracownikami. Powiedział im wtedy: „do zobaczenia, ale na pewno tu się jeszcze zjawimy”. Po obiedzie biskup opuścił Katowice wraz ze swym kapelanem ks. Stanisławem Szymeckim. Udali się w do Krakowskiego Seminarium Duchownego.

Gdy tylko sędziwy bp Adamski opuścił granice swojej diecezji, prasa rozpoczęła na niego prawdziwą nagonkę. Przytoczę tutaj tylko jedno zdanie z „Trybuny Robotniczej”, która napisała za „Trybuną Ludu”, że „ks. bp Adamski gotów był lizać buty hitlerowskiego okupanta i w tym upatrywał swą szczęśliwą przyszłość”. Oszczerstwa te nigdy nie zostały cofnięte.

Komuniści usilnie zabiegali o to, aby Episkopat Polski potępił bp. Adamskiego. Tamte wydarzenia bardzo przeżywał prymas Wyszyński. Szczególnie, gdy bp Bieniek poinformował go, że również został wysiedlony, a bp Bednorz został osadzony w więzieniu (przebywał w nim od 4 listopada do 1 grudnia 1952 r.).

Biskup Adamski wraz ze swoim kapelanem, który z własnej woli towarzyszył mu na wygnaniu, zamieszkał u sióstr urszulanek w Lipnicy, dokąd zaprosił ich arcybiskup wielkopolski Walenty Dymek. Było to niedaleko domu rodzinnego biskupa; był tam pod ciągłą obserwacją UB.

Po opuszczeniu więzienia bp Bednorz na parę dni zatrzymał się w Krakowie, a następnie wyjechał do Poznania i pozostał tam do końca pobytu na wygnaniu.

Biskup Bieniek również udał się na kilka dni do Krakowa, a następnie wyjechał do Kielc, gdzie zamieszkał w domu księży emerytów. W styczniu 1956 roku musiał opuście Kielce i przeniósł się do Kępna pod Poznaniem. To sprawiło, że w ostatnim okresie wygnania biskupi przebywali na terenie Wielkopolski i mogli być ze sobą w kontakcie.

W Katowicach, które zmieniły nazwę na Stalinogród, władze stalinowskie przymusiły kapitułę katedralną do wyboru na stanowisko wikariusza kapitulnego ks. Filipa Bednorza. Po jego tragicznej śmierci władze przygotowały kolejnego „księdza-patriotę” na stanowisko wikariusza kapitulnego. Został nim ks. Jan Piskorz. Był on bardzo „odważny” w swych decyzjach. Między innymi chciał zwołać nielegalny I synod diecezjalny, za jego sprawą doszło też do pomniejszenia kopuły śląskiej katedry. Bardzo trafnie opisał osobę infułata Piskorza Andrzej Grajewski w książce „Wygnanie”: „(...) ks. Piskorz był bardzo nielubiany w diecezji, apodyktyczny, drażliwy (...), zniechęcał do siebie pychą, wymuszał siłą posłuszeństwo (...), nie uznawał odmiennych zdań. Tych kapłanów, którzy mu się sprzeciwili, przenosił przeważnie na ubogie wsie (...)”.

Pewnego razu w Lipnicy bp Adamski wraz z ks. Szymeckim słuchali Radia Wolna Europa, które nadało komunikat, że bp Adamski zmarł na wygnaniu.
Nie była to robota komunistów, lecz plan abp. Józefa Gawliny, który chciał wywołać zainteresowanie osobą wygnanego biskupa. Władze państwowe nie wypowiedziały się na ten temat. Radio Wolna Europa sprostowało tę informację, podając, że biskup żyje, przebywa w Lipnicy i czuje się dobrze. Nazajutrz bp Adamski wraz ze swym kapelanem pojechali do metropolity poznańskiego bp. Dymka na obiad, który nazwali „stypą”.

Po kilku dniach do Lipnicy przyjechali radiowcy, chcąc przeprowadzić wywiad z biskupem - chcieli nagrać jego głos, by zdementować pogłoski o jego śmierci. Powiedział im, że wywiadu chętnie udzieli, ale... kiedy powróci do Katowic. Wtedy jeden z radiowców odparł, że nie ma już Katowic, jest Stalinogród. Na to biskup odpowiedział spokojnie: „Tak, ale będą”.

Kolejnym ciosem, który spadł na biskupów, była decyzja o poświęceniu katowickiej katedry pod ich nieobecność. Poświęcenia dokonał biskup częstochowski Zdzisław Goliński.

Biskupi nie byli odosobnieni, licznie odwiedzali ich kapłani diecezji katowickiej, choć było to wielkie ryzyko.

Ostatni cios zadał biskupom katowickim wikariusz kapitulny, gdy 15 września 1956 roku Prokuratura Generalna ich ułaskawiła. Wtedy to biskup Bieniek udał się do Warszawy, aby dowiedzieć się, czy jest już możliwość ich powrotu do diecezji. Otrzymał od prokuratora obietnicę, że to załatwi. Biskupi podjęli decyzję o powrocie do Katowic. Okazała się ona jednak przedwczesna.

27 września 1956 r. o godzinie 16.00 weszli do gmachu kurii, gdzie zostali przyjęci przez kilku księży na czele z ks. Romualdem Rakiem. Następnie udali się do kaplicy, gdzie podziękowano Bogu za szczęśliwy powrót uroczystym Te Deum. Biskupi postanowili pierwszą noc spędzić w kurii, a dopiero na drugi dzień objąć ponownie rządy.

W godzinach wieczornych ks. Szymecki poszedł powiadomić wikariusza kapitulnego o powrocie prawowitych biskupów i o tym, że jutro przejmą władzę. Gdy ks. Szymecki opuścił siedzibę wikariusza przy ulicy Francuskiej, infułat Piskorz telefonicznie powiadomił komunistów, że biskupi wrócili. O 23.30 do gmachu kurii zapukali funkcjonariusze UB, podając się za przyjaciół ks. Raka i nalegając na pilną rozmowę z biskupem. Gdy otwarto drzwi, wbiegli do kurii w poszukiwaniu przybyłych z wygnania biskupów. Oznajmiono im, że są aresztowani i muszą w trybie natychmiastowym opuścić diecezję.

Biskup Adamski miał wtedy 81 lat. Wszyscy martwili się, czy aby to trzecie wygnanie nie doprowadzi do jego śmierci. Dlatego lekarz udał się z duchownymi w dalszą drogę. Przewieziono wszystkich do Natolina. Tam też następnego dnia rano zjawił się wiceminister Urzędu ds. Wyznań, Jan Lech, który zakomunikował, że wszyscy zostaną odwiezieni na miejsce poprzedniego zamieszkania. Na bp. Adamskiego nałożono areszt domowy. Takie traktowanie wywołało sprzeciw, gdyż został on uniewinniony, a teraz był gorzej traktowany niż wtedy, gdy ciążył na nim wyrok. Ostatecznie wiceminister zadecydował, że pobyt w Lipnicy nie ulegnie zmianom.

Po powrocie do Katowic bp Adamski wspomina, że najtrudniejsze było to ostatnie wygnanie, gdyż przyczynił się do niego kapłan.

Powoli nadchodziła odwilż. W październiku 1956 roku do władzy doszedł Władysław Gomułka. W tym czasie Prymas Wyszyński przebywał już w Komańczy. Gomułka wysłał do Prymasa Zenona Kliszkę i Władysława Bieńkowskiego. Wtedy omawiano między innymi sprawę powrotu kard. Wyszyńskiego do Warszawy oraz poruszono sprawę powrotu bp. Adamskiego. Pod koniec października 1956 r. katowicka kapituła katedralna sporządziła list do Prokuratury Generalnej, aby dokonała amnestii wobec trzech biskupów, Wielokrotnie Ślązacy apelowali o zgodę na powrót swoich biskupów.

3 listopada 1956 r. bp Choromański otrzymał telefoniczne potwierdzenie, że biskupi mogą wrócić w najbliższy poniedziałek. Rząd miał tylko jedną prośbę, aby nie wywierać nacisku na ks. Piskorza. Następnie wysłano cztery telegramy do każdego z biskupów o następującej treści: „Można wracać do diecezji w poniedziałek lub
wtorek”. Zaś czwarty przesłano do wikariusza kapitulnego. Czytamy w nim: „Księża biskupi wracają w poniedziałek lub wtorek. Proszę zdać agendy”.

W poniedziałek trzej śląscy biskupi spotkali się w Kępnie. Tam też została odprawiona Msza pożegnalna, którą odprawił bp Bieniek. Dziękował podczas niej za tak serdeczne przyjęcie ze strony Wielkopolski. Po Mszy Świętej odbyło się pożegnanie w Domu świętego Józefa, a następnie biskupi udali się do Piekar.

Podobnie jak wtedy, gdy w 1930 r. bp Adamski obejmował rządy w diecezji, rozpoczynając od Piekar Śląskich, tak teraz, po 26 latach, przybył do Piekar, tym razem w asyście swych biskupów pomocniczych Juliusza Bieńka i Herberta Bednorza. O godzinie 16.00 na dziedzińcu przed probostwem i bazyliką piekarską zgromadzili się wierni z całej diecezji. Gdy przybyli, dostrzegli swojego biskupa niesionego przez górników w fotelu, gdyż był sparaliżowany i prawie niewidomy. Rozpoczęli spontaniczne powitanie radosnymi okrzykami. Obok górników podążali również biskupi Bieniek i Bednorz, błogosławiąc licznie przybyłym w tak wzniosłej i radosnej chwili. U progu świątyni mały chłopiec przywitał powracających biskupów. Był nim mój promotor ks. Jan Górecki. A oto słowa, jakimi witał księży biskupów:

Najdostojniejszy nasz Arcypasterzu!

Po pięcioletniej Twej nieobecności
Witamy Cię znowu pełni radości

Tak iż nam radość łzy z oczu wyciska
Bo wrócił pasterz do swego ogniska
Wrócił nam Biskup i rządca diecezji

W której znajduje się święty gród Maryi
Ona Cię ocaliła i nam powróciła

Snać Tobie jednemu rządy powierzyła

Przeto dziś z pokłonem przybyłeś Ekscelencjo
By hołd Jej złożyć z tą jedną intencją

By w dowód wdzięczności ta diecezja cała
Na wskroś Maryjną do końca pozostała
Rządź nami długo, i włodarz bezpiecznie
Zaś po tym życiu kiedyś w niebie wiecznie.

(Napisał Józef Michna, poeta samorodny z Piekar).

Gdy już trzej pielgrzymi zbliżyli się do ołtarza, dostrzegli cudowne oblicze Panienki Piekarskiej. Po krótkiej modlitwie przybyłych powitał proboszcz z Tarnowskich Gór, ks. infułat Michał Lewek. Po nim przemówił krótko do zgromadzonych bp Stanisław Adamski. Załamującym się głosem i przez łzy poprosił, aby przemówienie dokończył biskup koadiutor Herbert Bednarz, który zamknął powitanie słowami: „(...) My z Wami, Wy z nami”. Nim goście opuścili bazylikę, wspólnie modlili się śpiewem Litanii Loretańskiej. Przy wyjściu z bazyliki piekarskiej ktoś szepnął: „wracają jak Trzej Królowie po spotkaniu z Dzieciątkiem”.

Po przyjeździe biskupów do Katowic wszyscy udali się do Kurii, aby w kaplicy podziękować Bogu za szczęśliwy powrót. Podczas spotkania z księdzem Piskorzem księża biskupi zadawali mu pytania. Biskup Adamski, widząc jednak, że rozmowa do niczego nie prowadzi, zapytał na koniec: „Jak ksiądz opiekował się moim Pikusiem?”, Był to pies bp. Adamskiego. Na co, zaskoczony ks. Piskorz, odparł: „Dobrze”. Tak zakończyła się rozmowa z człowiekiem, który liczył na to, że doczeka czasu, kiedy bp Adamski umrze, a on zostanie biskupem w diecezji.

Główne uroczystości powitania biskupów w diecezji odbyły się 11.11.1956 roku. Uroczystą Mszę Świętą pontyfikalną w prokatedrze Piotra i Pawła w Katowicach celebrował biskup koadiutor Herbert Bednorz, natomiast Kościele w Chrystusa Króla w Katowicach biskup sufragan Juliusz Bieniek.

W miejscach, gdzie przebywali wygnani biskupi, możemy dziś znaleźć zapiski w kronikach, ale również spotkać jeszcze osoby, które w tych trudnych czasach znały osobiście wysiedlonych księży biskupów. W sprawozdaniach domu zakonnego w Lipnicy czytamy między innymi: „12 kwietnia 1955 r. ks. Biskup obchodził 80-lecie swoich urodzin, na które zjechało dużo gości”. A następnie 8 maja „uczciłyśmy imieniny ks. Biskupa słuchowiskiem opracowanym na podstawie dramatu Wyspiańskiego pt. Bolesław Śmiały”. Natomiast w sprawozdaniu za rok 1956/57 ówczesna kierowniczka domu, s. Józefa Ledóchowska, pisze:

„Byłam jeszcze w Krynicy, gdy w dniu 27 września 1956 r. otrzymałam od naszej Matki telegram tej treści: Wujek Staś wraca do siebie, płacz i radość w domu, przyjeżdżać za późno. Biskup Baraniak, przebywający również w tym czasie w Krynicy, oraz wszyscy tam zgromadzeni księża byli zdumieni i uradowani tą niespodziewaną wiadomością. Ja czym prędzej wyjechałam przez Kraków do Katowic, by tam spotkać się z Biskupem i pożegnać Go, po 4 latach Jego pobytu w Lipnicy.

Gdy zajechałam do Katowic - byłam nieco zaskoczona dużą ilością milicji na ulicach miasta. Natomiast przy pałacu biskupim na ul. Francuskiej uderzyła mnie wielka pustka i cisza. Szofer Biskupa wychodzący z bramy poinformował mnie, że Biskupa nie ma, bo Go zabrano w nocy. Nie chciałam wierzyć. Gdzie? Dokąd? Czemu? Wróciłam pośpiesznie do domu. Tam siostry nic nie wiedziały poza tym, że 27 września żegnany przez naszą Matkę i wszystkie siostry Biskup wraz z Kapelanem wyjechał autem do Katowic. Niedługo miałyśmy czekać na wyjaśnienie sprawy. Dnia 29 IX w nocy zajechały cicho przed nasz dom dwa samochody. Z jednego wysiadł ks. Biskup, mówiąc: No, jestem z powrotem. Radość nasza była wielka, bo ks. Biskup żyje i nic złego Mu się nie stało. Panowie z eskorty, która przywiozła księdza Biskupa, chcieli zaraz wracać, ale z powodu defektu w motorach musieli zatrzymać się całą noc. W taki sposób Biskup został u nas jeszcze cały miesiąc. Dopiero wypadki październikowe, wypuszczenie ks. Prymasa, utorowały Mu drogę powrotną do swej biskupiej stolicy”.

W 2011 r. Siostry Maryi Niepokalanej podzieliły się swymi wspomnieniami z lat 1953-1956, kiedy to mieszkał u nich w Poznaniu biskup Bednorz.

Wspomnienia z nowicjatu w Poznaniu – s. M. Irmina

Biskup Herbert Bednorz dbał o religijne wykształcenie sióstr nowicjuszek – sam wykładał historię Kościoła, dogmatykę, liturgikę. Z myślą o diecezji zorganizował dla sióstr nowicjatu Kurs Katechetyczny z praktykami w przedszkolu. Bardzo dbał i pomagał siostrze mistrzyni Celinie – szczególnie w teoretycznym przygotowaniu zajęć z nowicjuszkami. Często brał udział w rekreacji sióstr, Jego ulubioną piosenką było „Choć burza huczy wokół nas, do góry wznieśmy dłoń”. Pracował fizycznie - rąbał drzewo w piwnicy, z nowicjuszkami pracował na podwórku.

Wspomnienie z nowicjatu w Poznaniu – s. M. Dionizja Patalas   

Ks. bp Herbert Bednorz w czasie swojego internowania przebywał w naszym domu zakonnym w Poznaniu przy ul. Rejtana 6. Codziennie w kaplicy domowej sprawował Ofiarę Eucharystyczną, w której uczestniczyły siostry profeski, siostry nowicjuszki i mieszkańcy tego domu - podopieczni. Dla sióstr nowicjuszek miał wykłady z zakresu życia zakonnego i życia duchowego. Siostry profeski i nowicjuszki korzystały z sakramentu pojednania. Księdzu biskupowi nie wolno było opuszczać domu, mógł tylko poruszać się po domu i podwórzu, był pilnowany.

Wspomnienie z nowicjatu - s. M. Norberta

Od lipca do października 1956 r. miałam nowicjat w Poznaniu, ul. Rejtana 6; wtedy ks. bp Herbert był internowany z Katowic. Prowadził z nami wykłady, był dla nas wzorem do naśladowania w tych trudnych czasach komunistycznych. Znosił swój los z pogodą ducha i poddaniem się woli Bożej.

Wspomnienie z nowicjatu - s. M. Zenobia

Miałam nowicjat w 1954 r., ksiądz biskup miał również z nimi wykłady, odprawiał w kaplicy zakonnej Mszę św. Pamiętam, jak raz miał bierzmowanie, po kryjomu wyjechał do parafii, ale zakazał cokolwiek o tym wspominać, żeby władze komunistyczne nie dowiedziały się o tym.

Wspomnienie - s. M. Walentyna

Ks. bp Herbert Bednorz przebywał w Poznaniu. Tytułowano Go jako kapelana sióstr. Pełnił sumiennie codzienne obowiązki: sprawował Mszę Świętą, nabożeństwa ku czci Matki Bożej i tak znajdował swoje szczęście wśród krzyżów, trosk i cierpień. Uśmiechał się, gdy mówił o dobroci Bożej. Słowa: „Dobrze Bogu służyć to znaleźć szczęście i pokój” często powtarzał siostrom nowicjuszkom. Posługiwał siostrom do 1956 r.

Wspomnienie - s. M. Anzelma Wojtkowska

W 1953 r. spotkałam się z ks. biskupem Herbertem Bednorzem jako nowicjuszka pierwszego roku nowicjatu. Przez cały rok miałyśmy wykłady z ks. biskupem. Starał się o to, byśmy otrzymały staranne przygotowanie do życia zakonnego. Na wykładach żartował, był bardzo bezpośredni, nie wyczuwało się, że jest ks. biskupem. Był prostolinijny, bardzo spokojny, radosny, nie wyczuwało się lęku. Nie miał u nas wcale wygód, gdyż było wiele osób, ciasno, a mimo tego nie widziałam u Niego smutku czy beznadziei. Jako nowicjuszki najczęściej spotykałyśmy się w czasie nabożeństw, wykładów, sakramentu pokuty. Ks. biskup pomagał siostrom w utrzymaniu porządku na podwórzu, angażował się w pracach: rąbał drzewo na opał. Widziało się i wyczuwało wielką życzliwość. Wszystko przyjmował z pogodą ducha i zawsze liczył na Bożą Opatrzność.

Podczas pobytu Kielcach, gdy poszukiwałem w archiwum diecezjalnym informacji o pobycie biskupa Bieńka, natrafiłem na „Księgę jubileuszową 1727-1777” wydaną okazji 250-lecia istnienia seminarium duchownego w Kielcach. Na jednej z fotografii przedstawiającej neoprezbiterów z roku 1955 jest widoczny bp Juliusz Bieniek. Natomiast w Kępnie w Kronice parafialnej oraz domu św. Józefa zapisy kronikarskie informują o czasie, gdy biskup na wygnaniu zamieszkał u sióstr boromeuszek. W kronice zachowało się zdjęcie, na którym bp Bieniek i proboszcz parafii w Kępnie ks. prałat Magnuszewski przechadzają się.

Warto przytoczyć kilka fragmentów:

„ (...) udał się do Kępna i zamieszkał u Sióstr w Zakładzie św. Józef. W niedługim czasie zżył się z parafianami kępińskimi. On ich pokochał, a oni nie dali się prześcignąć w miłości (...)”. „(...) W roku 1956 - procesja Bożego Ciała w Kępnie była szczególnie uroczysta, gdyż ją prowadził J. Eksc. Ks. Biskup Juliusz Bieniek. Uroczystą procesję poprzedziła pontyfikalna Msza Święta. Przewielebny ks. Dziekan M. Magnuszwski, jako Proboszcz parafii, zaprosił kleryków z poznania do asysty(...)”.  „(...) Gdy się dowiedział że On ma prowadzić całą uroczystość, serce w Nim mocnej zabiło - wprost ożył i powiedział: „Cieszę się, że czuję, iż jestem jeszcze potrzebny (...)”. „(...) Spowiadał w każdą niedzielę oraz przed I piątkiem i w I piątek. Księża odwiedzali go, urządzali kuligi, spacery, wycieczki (...)”.

„(...) Wyjazd Ks. Bpa J. Bieńka – z zakładu św. Józefa w Kępnie.

W dniu 4 listopada wieczorem ks. Proboszcz rozesłał gońców z wiadomością że Ks. Biskup wyjeżdża 5 listopada. Rano ma odprawić Mszę świętą,

Społeczeństwo kępińkie z wiosek, które bardzo pokochało Najprzewielebniejszego Ks. Biskupa - „Wygnańca” - bardzo licznie zgromadziło się na ostatnią Mszę św., odprawioną przez ks. Biskupa w Kępnie. W czasie Mszy św. przemówił do zgromadzonych, przez Niego ukochanych Parafian Kępińskich i w gorących słowach serdecznie dziękował im za dobroć, jaką Mu okazywali przez cały czas pobytu w Kępnie. Dziękował z całego serca za przywiązanie i zaufanie. Ludność zgromadzona ze łzami w oczach żegnała ukochanego Ks. Biskupa.

Przyjazd do Kępna – Ks. Biskupa Ordynariusza i Ks. Bpa Bednorza.  

Po ks. Biskupa przyjechało auto do Pniew, gdzie przebywał ks. Bp ordynariusz Stanisław Adamski. Ks. Bp Bednorz przyjechał z Poznania.

W Kępnie witał Księży Biskupów Ks. Dr Gawor - różami z goździkami.

W domu sióstr urządzono wielkie przyjęcie i pożegnanie, na którym był też obecny Ks. dziekan Magnuszewski. Po pożegnaniu 3 samochody wyjechały do Katowic.

Ks. Biskup Ordynariusz jechał ze swoim kapelanem.

Ks. Biskup Bednorz – z Ks. Blachnickim

Ks. Biskup Bieniek – z Ks. Gaworem

Radość powracających Arcypasterzy była wielka, a w Kępnie powstała pewna pustka (...)”.     

Wśród zebranych wspomnień jest jeszcze wiersz bratanicy biskupa Bieńka, a obecnie s. Józefy, która jako dziecko witała wracających biskupów w kurii diecezjalnej:

Witamy Cię w progu diecezjalnego Kościoła,

Pasterzu zacny - lud wszystek woła.

Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie!

Z Nim wykrzykują i głosy niebiańskie.

Jak widmo straszne stoją przed nami

cztery długie lata wygnania kiedy to

w smutku tymi gankami wychodził

Arcypasterz wśród ludu łkania

Dziś na tym miejscu, gdzie szatan zrzucił bombę,

by zachwiać podstawę naszego Kościoła

I Bóg wszechmogący daje znak, że Kościół swój zachowa

w ten sam cudowny sposób, a nieprzyjaciela pokona.

W dniu w którym liczysz wszystkie owce twoje

Pan rozpostarł nad Tobą skrzydła swoje,

nasz drogi Czcigodny Arcypasterzu,

wiele łask i pociech znajduje Kościół w Krzyżu.

W artykule posłużyłem się relacjami oraz materiałami z kronik jak również fotografiami:

sióstr boromeuszek z Kępna

sióstr boromeuszek z Mikołowa

sióstr boromeuszek z Cieszyna

sióstr marianek z Poznania.

sióstr de Notre Dame z Bielsku Białej

sióstr urszulanek szarych z Lipnicy

parafii św. Marcina w Kępnie

Fotografie oraz wspomnienia i zapiski rodziny bp. Juliusza Bieńka

Fotografie ks. profesora Jana Góreckiego

Archiwum "Gościa Niedzielnego"  

Fotografie ze zbiorów M.K. Pietkiewicz.

 

Artykuł jest oparty na podstawie książek:

„Wygnanie”  Andrzeja Grajewskiego

„Biskup Stanisław Adamski jakiego nie znamy” abp Stanisława Szymeckiego i Ks. infułata Romualda Raka.

„Powrót” - powitanie biskupów w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach 11.11.1956 r. Ks. Rudolfa Broma.

„Z życia i publicznej działalności Biskupa Stanisława Adamskiego” Andrzeja Gulczyńskiego.

„Ks. Biskup Juliusz Bieniek (1895-1978)”. Studium historyczno – pastoralne. Ks. Jan Górecki