Śląska misjonarka w Peru

Ks. Rafał Skitek Ks. Rafał Skitek

publikacja 26.10.2016 15:00

Pochodzi z Parafii Matki Bożej Różańcowej w Świętochłowicach-Chropaczowie. Magda Tlatlik jest świecką misjonarką. W Peru pracuje od 6 lat.

Magda i jej podopieczni Magda i jej podopieczni
Archiwum prywatne misjonarki

– Misje w Peru to przede wszystkim wielkie zróżnicowanie – mówi. – Musimy doprecyzować, o jakim „Peru” mowa: Amazonia, Andy czy wybrzeża Pacyfiku. To bowiem odmienne regiony mające swoje uwarunkowania i specyfikę – dodaje.

Dżungla i slumsy

O pracy na misjach mówi z wdzięcznością. – Dziękuję Bogu za posłanie i doświadczenie misyjne. Pracowałam w deszczowej, równikowej dżungli, gdzie dzieciaki oczekiwały otwarcia oratorium – salezjańskiej świetlicy – dużo wcześniej, niż było to przewidziane. Nie nosiły butów i miały pełne brzuszki. Jednak nie od jedzenia, lecz pasożytów. Deszcz lał nie jak z cebra, ale jak z wodospadu Niagara – relacjonuje.

Posługiwała też wśród chłopców ulicy w Limie, na wybrzeżu Oceanu – jak mówi – pozornie spokojnego. – Było to szokujące spotkanie z prawem ulicy, narkotykami, alkoholem; zaburzeniami w rodzinie i problemami migracji społeczeństwa. Ludzie każdego dnia zaludniali slumsy na obrzeżach Limy w poszukiwaniu „lepszego” życia – wyjaśnia.

Surowe szczyty, zimni ludzie

Obecnie razem z mężem pracują w górach. – Życie jest tu surowe jak szczyty Andów. Ludzie zamknięci. Dojazd możliwy jedynie autem z napędem 4x4. Nic piękniejszego nie mógł dla nas Pan Bóg przygotować – uśmiecha się. Od pięciu lat – jej mąż nieco dłużej – pracuje z dziećmi i młodzieżą w ośrodku salezjańskim. – Staramy się poszerzać ich perspektywę patrzenia na świat, towarzyszyć im w poznawaniu dobrego i miłosiernego Boga. Bardzo się cieszę, gdy widzę, jak chłopcy pochodzący ze skrajnie biednych rodzin, dotkniętych wieloma problemami, wychodzą na prostą i stają się dojrzałymi mężczyznami, potrafiącymi zadbać o własną rodzinę. Nie ma nic piękniejszego, niż towarzyszenie młodym z salezjańskich domów w odkrywaniu powołania kapłańskiego czy małżeńskiego – dodaje.

Misje to zadanie dla każdego

– Misje osób świeckich to przede wszystkim towarzyszenie i świadectwo życia – uważa. – W świecie, gdzie ze świecą szukać zdrowej, pełnej rodziny czy jasno postawionych zasad w wychowaniu dzieci, próbujemy dawać dobre świadectwo – mówi.

Chciałaby, by młodzi w Peru odnaleźli sens życia. By było to życie dla i z innymi. Pełne miłości, szczerości i radości. – Kościół katolicki stara się stanąć na wysokości zadania, ale wciąż mało jest trwałych powołań kapłańskich, odpowiednio przygotowanych i uformowanych wspólnot ewangelizacyjnych – tłumaczy. – W to miejsce wchodzi wiele sekt i organizacji oferujących „atrakcyjniejsze” formy filozofii życia. Staramy się poprzez katechezy otwierać młodym ludziom oczy na podstawowe wartości i obecność Boga w życiu każdego z nich. Prosimy o modlitwę. Misje to zadanie, do którego powołano każdego z nas – dodaje.