Duchowa pustka

Ks. Rafał Skitek Ks. Rafał Skitek

publikacja 25.10.2016 11:00

- Kiedy ściągniecie ten obraz Miłosiernego Jezusa? - pytają niektórzy. O posłudze duszpasterskiej w Norwegii opowiada pochodzący ze Śląska ks. Dawid Banaś.

Duchowa pustka ks. Dawid Banaś i parafianki z Polski Z archiwum ks. Dawida Banasia

W Norwegii pracuje od 3 lat. Posługę w diecezji Oslo rozpoczął we wrześniu 2013 roku. Do lutego 2015 roku mieszkał i pracował jako duszpasterz Polaków w Porsgrunn, w województwie Telemark. Opiekował się jeszcze trzema innymi parafiami, w których gromadzą się Polacy (Larvik, Sandefjord i Tønsberg). W każdą niedzielę sprawował Mszę w innym kościele. Dla społeczności Polaków organizował rekolekcje adwentowe i wielkopostne, przygotowywał do sakramentów świętych  Wkrótce jego drugim językiem stał się norweski. Także w tym języku zaczął sprawować liturgię.

Gdy został administratorem w Lillehammer, zamieszkał w bloku komunalnym. Obowiązywały go te same reguły, co tamtejszych lokatorów. – Sprzątałem np. klatkę schodową. Jako że mieszkałem na parterze, miałem co robić – opowiada.

Obecnie posługuje w parafii katedralnej św. Olafa w Oslo. Proboszcz jest Norwegiem. – Bardzo miły i serdeczny dla Polaków – mówi ks. Banaś. Poza nim posługują tam również kapłani z Polski, Norwegii, a nawet z Konga. – Najliczniejszą grupę stanowią Polacy. W niedziele są aż trzy Msze po polsku. W tygodniu zaś po jednej w piątki i soboty – tłumaczy.

– Mimo że Norwegia jest bogatym i ucywilizowanym krajem, jednak jest to kraj misyjny – uważa duchowny. – Wielka pustka duchowa! Wśród wielu proponowanych ofert i stylów życia trzeba szukać owiec zagubionych i przebijać się z Ewangelią, by dotrzeć do konkretnego człowieka – dodaje.

– Niedawno byliśmy na pielgrzymce w Polsce. Zwiedziliśmy m.in. Kraków, Oświęcim i Częstochowę. Kiedy pilotka nas zobaczyła, dziwiła się bardzo, że to grupa z Norwegii. Katolicy w Norwegii to głównie: Wietnamczycy, Filipińczycy, Afrykańczycy. Właściwie cały świat. W Norwegii Kościół katolicki tworzą emigranci. Rdzennych Norwegów jest bardzo mało, aczkolwiek są pewne symptomy ożywienia religijnego. Niedawno proboszcz zauważył, że coraz więcej ludzi przystępuje do spowiedzi, bo widzą, że Polacy się spowiadają – opowiada.

Miejscowy Kościół stara się, aby duszpasterstwo było skupione w norweskich strukturach. W większości nabożeństwa odprawiane są w języku norweskim, ale wiele wspólnot narodowych ma swoich duszpasterzy. Są Msze po angielsku, francusku, hiszpańsku, ukraińsku, włosku, a nawet w językach: tamilskim, wietnamskim i tagalskim  (jeden z najważniejszych na Filipinach).

– W Kościele w Norwegii dużo do powiedzenia mają świeccy. Istnieją rady parafialne i ekonomiczne. Nie ma w tym nic złego, ale niektórzy nie rozumieją potrzeby rozwoju duchowego parafii. Są np. konwertyci, którzy nie zawsze widzą potrzebę ubogacania liturgii czy dekorowania kościoła. Podam przykład. Trwa Rok Miłosierdzia i prawie we wszystkich kościołach wisi obraz Miłosierdzia Bożego. Ale już w niektórych parafiach pada pytanie "kiedy go ściągniecie?". A ile było problemów, żeby umieścić go w widocznym miejscu! Ktoś nawet powiedział, że to taki radioaktywny Pan Jezus. Tak się niestety zdarza, ale to niezrozumienie!

Pomimo tych trudności w parafii ks. Banasia istnieje grupa modlitewna, Odnowa w Duchu Świętym, a nawet wspólnota Mężczyzn św. Józefa. Organizowane są też nocne czuwania. – W tym roku po raz pierwszy odbyła się Ekstremalna Droga Krzyżowa. Pomysłem zachwyciły się już inne wspólnoty narodowe i chcą wziąć udział w przyszłym roku – cieszy się śląski kapłan. Podczas głównej procesji Bożego Ciała ludzie zakładają narodowe stroje. Śpiewają i grają na różnych oryginalnych instrumentach.  

W Norwegii katolicy są mniejszością religijną. Wierni muszą się rejestrować w swojej wspólnocie wyznaniowej. Państwo co roku przeznacza z podatków zadeklarowanych obywateli 200 koron (niecałe 100 zł) na wskazaną wspólnotę. Gdy ktoś się nie zadeklaruje, pieniądze przechodzą na działalność wspólnoty luterańskiej albo inne cele wskazane przez władze. Tradycją jest także to, że po Mszy św. niedzielnej jest kirkekaffe (kościelna kawa). To coś w rodzaju agapy. Co tydzień inna grupa narodowa przygotowuje gorące napoje, ciasta, kanapki, obiady. Zbierane przy okazji drobne datki są przeznaczane na działalność parafii.

TAGI: