Bardzo czarny protest w Katowicach

Przemysław Kucharczak Przemysław Kucharczak

publikacja 24.10.2016 20:29

Profanowały krzyż i domagały się prawa do zabijania dzieci przed urodzeniem. Przez stolicę województwa śląskiego po raz drugi przeszły kobiety w Czarnym Proteście.

Bardzo czarny protest w Katowicach Krzyż z przyczepionymi wulgarnymi napisami uczestniczki Czarnego Protestu zostawiły pod biurem poselskim PiS Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Kobiet w czerni było w poniedziałek 24 października w Katowicach wciąż sporo, ale już o wiele mniej, niż w pierwszym Czarnym Proteście trzy tygodnie wcześniej.

Obkleiły wulgarnymi naklejkami wejście do biura poselskiego PiS przy ul. Warszawskiej i urządziły w nim prześmiewcze "Okienko życia PiS". Do planszy przykleiły lalki przypominające noworodki z powyrywanymi rękami lub nóżkami. Podpis głosił: "Urodzone pod przymusem". Demonstrantki chyba nie do końca zdawały sobie sprawę, że te lalki na ich makabrycznej wystawie najbardziej przypominają ciałka dzieci, które są ofiarami aborcji.

Tym razem uczestniczki Czarnego Protestu przyniosły też krzyż z przyczepionym rysunkiem macicy, wystawiającej ku oglądającym - za pomocą jajowodu - środkowy palec. Do krzyża były też doczepione obsceniczne, wulgarne napisy oraz wieszak - symbol tego protestu. Kobiety w czerni zostawiły ten krzyż pod biurem PiS-u.

Naprzeciw tłumu zwolenniczek prawa do aborcji stała grupka obrońców życia z banerami, które pokazywały prawdę o aborcji. Na jednym widać było dziewczynkę zabitą przez aborcję w 24 tygodniu życia płodowego. Podpis głosił: "Prawa kobiet". Przypomnijmy, że w Polsce w majestacie prawa dokonuje się setek tak późnych aborcji dzieci z Zespołem Downa.

"Jesteśmy tu po to, by budzić państwa sumienia" - dobiegało z głośnika, ustawionego przez obrońców życia. - "Życie człowieka zaczyna się w momencie zapłodnienia. To nie jest pogląd. To nie jest ideologia. To fakt naukowy" - czytał lektor, na przemian ze słowami Jana Pawła II, domagającego się obrony życia.

Większość kobiet przechodziła obok pikiety obrońców życia spokojnie. Tylko niektóre krzyczały lub usiłowały zagłuszyć dmuchaniem w gwizdki słowa, dobiegające z głośników. - Super! My też se możemy wziąć zdjęcie jakiegoś Downa! - wołała rozemocjonowana nastolatka, która wraz z kobietą w średnim wieku trzymały za rączki małego, na oko pięcioletniego chłopca. Wiele kobiet w czerni zabrało bowiem na tę demonstrację swoje dzieci.

Uczestniczki protestu po przejściu spod Pomnika Powstań Śląskich na rynek i pod biuro PiS-u rozeszły się. Ich demonstracja trwała niespełna dwie godziny. - Było dużo spokojniej, niż przy pierwszym Czarnym Proteście. Tym razem już nikt w nas niczym nie rzucał - komentuje jedna z obrończyń życia, Katarzyna Malcharczyk z Fundacji Życie i Rodzina.

W czasie poprzedniego Czarnego Protestu jego uczestnicy rzucali w stronę obrońców życia farbą i szkłem.