Jestem z Aleppo

Joanna Juroszek

|

Gość Katowicki 40/2016

publikacja 29.09.2016 00:00

Mirna zdawała egzamin. W tym samym czasie bombardowano jej uczelnię. Eliasz wyszedł z domu. Chwilę później pocisk snajpera przedziurawił mu kurtkę…

Jestem z Aleppo Brat Giorgio (z prawej) i ojciec Alan w Katowicach. Na zdjęciu w tle dalsza część syryjskiej rodziny Joanna Juroszek /foto gość

Dziś Mirna razem z mężem i 9-miesięcznym synkiem Eliaszem mieszka w Wielkiej Brytanii. Są bezpieczni. Jej tata Fahed i siostra Rita z mężem Eliaszem także są bezpieczni. Od 11 miesięcy mieszkają w Polsce, od miesiąca – w Katowicach. Bezpieczny jest również ich brat Giorgio. Od pięciu lat żyje w Zakonie Braci Mniejszych. Dokładnie tyle samo trwa ta straszna wojna.

Brakuje tylko mamy trójki rodzeństwa. Uśmiechnięta spogląda na swoje dzieci z dużej fotografii w ich nowym domu. Jeszcze w Aleppo pokonała ją choroba nowotworowa.

Kawa po arabsku

Mieszkanie w Katowicach-Panewnikach. Właśnie tu syryjska rodzina spotkała się po prawie dwóch latach rozłąki. Dziadek Fahed pierwszy raz zobaczył swojego wnuczka. Eliasz urodził się już w Glasgow, ma więc brytyjskie obywatelstwo. Jego kuzyn, którego pod swoim sercem nosi Rita, będzie… Polakiem. Kiedy zobaczą go rodzice i rodzeństwo Eliasza, męża Rity? Nie wiadomo, zostali w Aleppo…

Do syryjskiej rodziny prowadzi mnie proboszcz z Panewnik, franciszkanin o. Alan Rusek. To między innymi dzięki jego staraniom rodzina brata Giorgia znalazła schronienie w Polsce. Najpierw mieszkali w Gubinie, teraz w Katowicach.

Częstują nas arabską kawą. Jest wyborna. Nie czuje się jej goryczy, bo serwowana jest z dodatkiem kardamonu. Ojciec Alan poznał już specjalny ceremoniał parzenia tej kawy: do wysokiego dzbanuszka wlewa się najpierw wodę, potem wsypuje się kawę. Całość doprowadza się do wrzenia i odstawia. Ten rytuał trzeba powtórzyć i dopiero za trzecim razem napój można zaserwować gościom.

W pobliżu nowego mieszkania Syryjczyków jest też budka z kebabami. Choć, jak przyznają, te prawdziwe smakują nieco inaczej.

Całkiem różna od syryjskiej jest za to polska kuchnia. Goście sprawdzają, co najbardziej im smakuje. Polubili na przykład kurczaka z ziemniakami i sałatą. – Lubię waszą sałatę! Jest bardzo dobra, bo jest w niej wszystko. Na ŚDM w Krakowie zobaczyłem, że jecie też makaron na słodko. Wydaje mi się to bardzo dziwne, tak samo jak ryż z jabłkiem. Za tym to już nie za bardzo przepadam – uśmiecha się Eliasz.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.