Transfăgărăşean zdobyte!

raf

publikacja 26.08.2016 11:00

Uczestnicy wyprawy pewnie zmierzają do celu. Przed nimi Bukareszt, a potem już tylko Konstanca.

– Pobudka o 3.45, Msza św. o 5.00, wyjazd o 6.05. Po 31 km podjazdu, 3,5 godz. wspinaczki, 1600 m przewyższenia, Transfăgărăşean zdobyte! – napisali na swoim profilu fejsbukowym.

Transfăgărăşean zdobyte!  

Tak w telegraficznym skrócie wyglądał czwartek, najtrudniejszy dzień ich wyprawy. Uczestnicy pokonali ponad 30-kilometrowy podjazd. Są zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi.  

– Dzień wczorajszy to dla nas taka wisienka na torcie. Było pięknie. Czasem ciężko. Ale wszyscy są cali i zdrowi. W grupie panuje bardzo dobra atmosfera. Były małe trudności, ale dajemy radę – uśmiecha się ks. Sładek. – Wczoraj pojawiły się pierwsze problemy z motywacją, bo najpiękniejsze widoki już za nami. A tu trzeba jechać dalej – dodaje.

Pokonali już 1400 km. – Z każdym dniem jedzie nam się coraz lepiej – mówi ks. Dawid Sładek.

Uczestników wyprawy czeka dzisiaj  40 km zjazdu. Zmierzają w kierunku stolicy Rumunii, Bukaresztu. Wielce prawdopodobne, że już dziś tam dotrą.

Kilka dni temu musieli przestawiać zegarki. W wymianie dętek i montowaniu szprych są już chyba ekspertami! Codziennie po kilka razy!

Zachęcamy do prześledzenia ich relacji z trzech ostatnich dni zamieszczanych na profilu fejsbukowym (pisownia oryginalna).

Dzień dziewiąty

Dziewiąty dzień był jak dotąd najtrudniejszym...

Wczoraj przestawialiśmy zegarki, stąd pobudka o 4.00 polskiego czasu. A potem Eucharystia, śniadanko i start o 5.00... Nie obyło się bez przygód. W pierwszej części Sonia trzykrotnie złapała dętkę. Wszyscy po pierwszej części trasy spotkaliśmy się w południe, by coś przekąsić i zrobić zakupy. Oskar złapał dętkę dwa razy, a ponadto wymieniał szprychy, a gdy wydawało się, że wszystko już naprawione...poszła dętka u Marka - taka sytuacja!

Transfăgărăşean zdobyte!  

Potem jechaliśmy już szybciej około 70km po płaskiej nawierzchni. Naszym oczom ukazał się jednak porządny podjazd - około 7km.; przewyższenie 400m.

Było ciężko. To pewnie po to, by nabrać szacunku do gór, które już wkrótce przed nami!

W sumie przyjechaliśmy 165 km. Ponieważ nie było łatwo, średnia prędkość 18km/h. To dzień bez drzemki i czujemy to bardzo... Tymczasem w sferze ducha - rozważaliśmy kwestię pychy jako głównego zniewolenia człowieka. Stawialiśmy sobie pytanie, czy potrafimy uniżyć się przed bliźnim, uklęknąć przed drugim człowiekiem? Towarzyszył nam w wyobraźni obraz szatana, który nie ma kolan...

Śpimy dziś na dziko... W Sebinie nieopodal Leroy Merlin. O 7.45 będzie tu szef sklepu, a nas ma już nie być. Na ostatniej prostej Sonia złapała czwartą dętkę!!!

Jutro chcemy przejechać 60 km, by złapać oddech przed bardzo bardzo bardzo wymagającym czwartkiem... Zmykamy na zasłużony dziś wypoczynek

 

Dzień dziesiąty

Dziesiąty, dobry dzień za nami... Właściwie to już śpimy, bo jutro wstajemy o 5.00 miejscowego czasu :-). A dziś zrobiliśmy celowo tylko 55 km. Około 10.00 mieliśmy pierwszy postój, by zrobić zakupy, wykąpać się itd. Na nasze miejsce noclegowe dotarliśmy już o 13.00. Jesteśmy w Cartisoara. Wszystko po to, by przed jutrzejszą wyprawą po prostu, nabrać sił, zrobić serwis rowerów, zakupy, przepierka u miłych gospodarzy... Ot, proza życia :-) Eucharystia była dziś o 19.00. W kazaniu ks. Dawid wskazał na Chrystusa jako Sługę, ideał chrześcijańskiej podstawy. Przypomnieliśmy siebie też słowa wypowiedziane niegdyś przez dk. Michała Kasia "prawdziwa miłość zaczyna się w kiblu, czyli od szmaty..." mocne i dosadne, ale czy nie prawdziwe???

Transfăgărăşean zdobyte!  

A tymczasem taka oto sytuacja: ks. Dawid zamienił się rowerem z Wojtkiem, który jak juczne zwierzę taszczył nań narzędzia. Okazało się po krótkim czasie, że rower jest tak ciężki, iż jazda na nim jest niemal niemożliwa... Takie odkrycie! Stąd pomysł chłopaków, by jutro podzielić między siebie owe narzędzia i pomóc Wojtkowi! Czasem po prostu nie widzimy, że inni obok nas, naprawdę mają gorzej, trudniej...
A od rana... Spore wyzwanie przed nami! Pojedziemy w małych grupach, by było bezpiecznie.

Dzień jedenasty

Po prostu, ku górom... I jest jak w Raju...To był absolutnie wyjątkowy, niezapomniany, wzruszający dzień wyprawy. Dla nas jedenasty! Dziś zaowocowało 1300 km, które mamy w nogach oraz wczorajszy wypoczynek.

Transfăgărăşean zdobyte!  

Uwielbialiśmy Boga w Jego dziełach. Pierwsze 32 km stanowił niełatwy podjazd, przewyższenia 1600m - I... Transfgarasean zdobyte . Nagrodą za trud były piękne niepowtarzalne widoki, urocza, niewyobrażalne dolina, wspaniali ludzie na trasie: w samochodach, autokarach, na motocyklach... Wśród nich nie brakło Polaków.
Do pierwszego celu dotarliśmy że średnią prędkością 8,5km/h. Potem przez 20km jechaliśmy że średnią 47 km/h. Miło było czuć wiatr w uszach...
W sumie zrobiliśmy dziś 110 km, przy pięknej niczym niezmąconej aurze. Znak, że Bóg troszczy się o swoje sługi... Obfite deszcze w minione 3 dni, dały się już nam we znaki!
Nocujemy 5 km przed Alberto d Arges w ogrodzie wiejskiego prawosławnego kościoła. Możemy tu skorzystać z salek, toalety i naładować telefony .
Nie obyło się bez pewnych przeszkód. Bilans dnia: zablokowany łańcuch Soni, dętka Moniki i efekt specjalny: wystrzał dętki Staszka 1 km przed metą noclegową... Ekipa techniczna ma co robić. Jutro zmierzamy w kierunku Bukaresztu...